Komentarze: 6
Znowu siedziałem w pierdlu.
pn | wt | sr | cz | pt | so | nd |
30 | 01 | 02 | 03 | 04 | 05 | 06 |
07 | 08 | 09 | 10 | 11 | 12 | 13 |
14 | 15 | 16 | 17 | 18 | 19 | 20 |
21 | 22 | 23 | 24 | 25 | 26 | 27 |
28 | 29 | 30 | 31 | 01 | 02 | 03 |
Znowu siedziałem w pierdlu.
Gdyby mnie nie zostawiła, to nie poszedłbym w wielomiesięczną trasę. Gdybym nie poszedł w wielomiesięczną, to bym nie robił z sobą tego, co robię, nie miałbym wszystkiego w dupie i nie pierdolił konwenansów. Gdyby to wszystko się nie stało, nie spotkałbym przyjaciela. Przyjaciela na zawsze, na śmierć i życie. Jeden jest problem. On tez się pewnie skończy.
Aby zrobić coś dla odmiany, to dam ognia razem z nim.
„... i uwierzcie mi, że jak morze kołysała się, gdy szła...”
Zajebałem się. Zrobiłem się flaszką dla odmiany. Życie, jakie moje jest każdy widzi. Obfituje w wydarzenia. Ostatnie dwa miesiące wybitnie, nie mówiąc o ubiegłym weekendzie. Trudno. Co robić? Zresztą nie tylko ostatnie dwa miesiące. Ostatni rok jest intensywny. Już ponad rok, chociaż przygody zawsze się mnie trzymały, ale to co się dzieje teraz to przechodzi moje najśmielsze przewidywania i siły. Muszę przyznać, że gram ostro.
Pieścić zimny a przyjemny kształt butelki i utopić smutki wszystkie swe od ręki.
To się pan bmp zabawił:
Posiedziałem w pudle. Dostałem w mordę. Dostałem w mordę jeszcze raz. Oczy podbite, szyja podrapana. Wszystko za darmo. Zrobiłem rekord prędkości – 245 km/h. Zapłaciłem mandat za 113 km/h – symboliczne sto złotych. Luk w pamięci co najmniej kilka. Półlitrówek nie zliczę. Więcej nie pamiętam, ale coś mogło być. Pepe brak.
Co słychać? Zależy gdzie ucho przyłożyć.
Rosyjscy naukowcy, po wieloletnich badaniach doszli do wniosku, że jeśli całą wodę zgromadzoną na ziemi w morzach, oceanach, jeziorach, rzekach oraz tą zawartą w atmosferze, spróbować zmieścić w rurce o średnicy jednego centymetra, to ta rurka musiałby mieć długość, że ja pierdolę.
Wieczór przed komputerem w klasyczny sposób. Szanty z głośników, browarek przed nosem i zdjęcie Pepe obok. Chciałem napisać businessplan. Odechciało mi się. Może jutro – znaczy dzisiaj. Jeśli mi się będzie chciało. Jakoś tak jest, że mi się nie chce ostatnio. Zobaczymy. Zresztą nawet, jeśli napiszę to i tak coś się spierdoli. I to nie jest tak, że widzę same porażki, ja po prostu nie widzę sukcesów. A skoro nie ma sukcesów przez dłuższy czas, nie ma skuteczności, to wtedy ogarnia wkurwienie niemiłosierne. I tak właśnie jest teraz. Brak mi już przekleństw, żeby to opisać. Nie istnieją wystarczająco mocne, aby oddały sytuację. Chore.
See you later alligator. After supper motherfucker.
Start me up. Otherwise it'll fuck me up. Beg You.
Zadzwonił do mnie jakiś pajac. Zaproponował mi moje dokumenty. Chciał bańkę. Dostał połowę. Szkoda, że dopiero teraz, gdy karty mam zablokowane, dowód osobisty i prawo jazdy zamówione. Karta wozu za to jest i nie musiałem wyrabiać nowej. A jak pięknie ten pan wyglądał. Makijaż zrobiony na stałe (taki pierdlowy), elegancki tłusty włos, dziary na łapach, na krtani, duże braki w protetyce oraz nie posiadał jednej nogi. Czy codziennie musi się zdarzyć niecodzienna sytuacja? Czy dzień bez przygody mógłby mnie zabić? Ja bym wolał usiąść sobie po całym dniu obok Pepe i „spokojnie” spędzić wieczór. Oczywiście po spokojnym dniu, po takim, w którym wszystko wyszło i nic się zjebało. Chociaż tak naprawdę to po każdym dniu bym chciał obok niej sobie usiąść, przytulić, etc. Niestety jak na razie chuj to wszystko na rogi bierze. Perspektywy zbytnio różowe nie chcą być. Jebane.