Z egzotycznego kraju, byłej koloni wyjechał na studia. Ukończył. Wrócił na ojczyzny łono i zaczął pracować z ojcem w rodzinnej firmie. Nastąpiły konflikty, które kończyły się kłótniami. Któraś kłótnia doprowadziła do decyzji o opuszczeniu kraju rodzinnego. Wylądował na lotnisku gdzieś w Europie. Rozpoczął nowe życie. Poznał kobietę. Urodziło im się dziecko. Potem drugie, choć nigdy nie część środowiska nie była w stanie zweryfikować czy to jego. Założył firmę. Biura w centrum miasta. Wiodło się nieźle. Przynajmniej tak to wyglądało z zewnątrz.
Dziewczyna o dwóch paszportach opuściła kraj, w którym się wychowała i zapragnęła edukować się w kraju pochodzenia jej rodziców. Poznała chłopaka. Ładny, wymuskany. Okazało się później, że kutas. Okłamywał ją, zdradzał. Wpierdolił się w ciężkie narkotyki. Po wielu latach udręki postanowiła się z nim rozstać. Zaczęła zmieniać swoje życie. Zaczęła pracować w nowym miejscu. Zachwycała się nowym szefem. Zaczęli się spotykać.
Wieloletni koledzy dziewczyny byli bardzo zadowoleni z takiego obrotu sprawy. Przecież zasługiwała na kogoś lepszego niż tamten skurwiel. Wiedzieli o przeszłości nowego absztyfikanta, że ma byłą żonę i dziecko lub dwoje. Ta dwójka zaczęła planować wspólne życie. Któregoś dnia chłopcy zostali poinformowani, że nowa para będzie miała dziecko. Sielanka.
Chłopcy zawsze mieli zacięcie do kombinowania. Postanowili zaprosić do kombinowania ojca dziecka bliskiej koleżanki. Dalej trwała sielanka. Urodziło się dziecko. Pępkowe. Potem parapetówka. Pewnego dnia pierdolnęło i okazało się, że chłopcy byli oszukiwani. Nie zareagowali tak jak powinni. Nie był to duży kaliber walenia w chuja. Powinni to jednak potraktować jako ostrzeżenie. Łyknęli jednak bajkę jak młode pelikany. Kolejny kwartał żyli w dobrej wierze. Przez ten czas zdarzały się utarczki, ale wszyscy z optymizmem wypatrywali dobrych dni. Nie udało się tych dni doczekać.
Koleżance chłopców przedstawił sfałszowane orzeczenie sądu o rozwodzie. Inaczej mówiąc cały czas był w związku z poprzednią żoną. Nie odprowadzał zaliczki na podatek dochodowy za swoich pracowników, za co zaczął go ścigać urząd skarbowy. Nie wypłacał pracownikom pensji. Wspólników w innym przedsięwzięciu oszukiwał od początku. Machloje finansowe. Żył za ich pieniądze wciąż ich okłamując. Wszyscy wokół tracili. Na dziewczynę, z którą miał najmłodsze dziecko, nabrał kredytów. Do dziś nikt nie wie, na co te pieniądze poszły. Jak później wiewiórki doniosły, miał wraz z pierwszą żoną taki sposób na życie – brali kredyty i ich nie spłacali. Ziemia zaczęła im się palić pod nogami, więc wymyślili numer z rozwodem i zaciągnięciem kredytów na koleżankę chłopców. Na koniec powiedział, że nie ma z czego oddać. Ludzie mają to do siebie, że okradani wkurwiają się bardzo. Tak też się stało w tym przypadku.
Dlatego zdarzył się czarny samochód. Dlatego zdarzył się las. Dlatego zdarzył się kilkakrotny wpierdol. Dlatego były weksle własne, bez protestu, płatne na żądanie. Dlatego były inne dokumenty. Nie dlatego, że ktoś tak lubi żyć i traktuje to jako źródło swoich dochodów. Nie dlatego, że ktoś jest dzikusem i członkiem grupy przestępczej o charakterze zbrojnym. Nic z tych rzeczy. Zwyczajne ludzkie wkurwienie na nieuczciwość, więc nie było o co się na mnie obrażać. Poza tym znajoma chłopców musi być jakoś zabezpieczona. I jak już byłem uprzejmy stwierdzić - niekompletne dane prowadzą do błędnych wniosków. Do końca dni będę twierdził, że się skurwysynowi należało. I myślę, że to się jeszcze nie skończyło.