Archiwum kwiecień 2010


kwi 26 2010 ...
Komentarze: 3

Turbodymoman prasuje jedną koszulę w piętnaście minut. Bmp zawstydził Turbodymoman’a. Wyprasował dwanaście koszul w sto dwadzieścia minut. Żadnych kantów na rękawach. Bmp osiągnął poziom ekspercki. Bmp nie wierzył, że kiedyś go osiągnie. Bmp pamięta jak trudne były początki w dymaniu Turbodymoman’a. Turbodymoman wydymany. Dwanaście wyprasowanych koszul oznacza drugie tyle niewyprasowanych, lecz czystych. Do tego należy dołożyć te brudne. Straciłem rachubę. Mówiłem, że wzmacnia mi się pierwiastek żeński. Szafę mam jak baba. Z drugiej jednak strony w ten sposób spędzone sto dwadzieścia minut pozwala mi na dwa i pół tygodnia bez kontaktu z żelazkiem. Brak kontaktu z żelazkiem cieszy mnie każdego dnia. Można powiedzieć, że po pierwszym dzwonku budzika już się cieszę, że nie mam kontaktu z żelazkiem. I tak do wieczora się cieszę. A jak już mam komplet wyprasowany, to kurwa ponad miesiąc mam w dupie te czynność. Nawet jak se kurwa posolę ubranie.

bmp : :
kwi 16 2010 ...
Komentarze: 5

Trochę chlam ostatnio. Nie jakoś specjalnie. Delikutaśnie wybitnie. Dziś rano zorientowałem się, że butelkami po piwie zastawiony jest cały blat w kuchni. Szybko jednak w pamięci pogrzebałem i doszedłem do wniosku, że początek zbiorów jest mocno oddalony od dzisiejszej daty. To mnie upewniło, że cacy jest i że organizm procentem nie jest nadwyrężony. W domu już tylko śpię, włączam pralkę oraz się myję. Oczywiście walę jeszcze czasem nasenny browar. A czasem jak się browar kończy to rudą wódę. Coli nie mam, więc na lodowisku się jedzie.  Dlatego burdel usprawiedliwiony jest. Nieporządek w sensie.

Czas mnie posunął. Posiwiałem. Spać chodzę wcześnie. Zazwyczaj tak koło 2200. Dzisiaj wyjątkowo długo siedzę. Budzę się wcześnie. Spać rano nie mogę. Zabierając się za chlanie myślę o następnym dniu. Kiedyś mi następny dzień zupełnie nie przeszkadzał. Taki klops. Bym zapomniał się pochwalić, że fajek nie palę. Nie palę od jakiś sześciu tysięcy sztuk, które mógłbym w międzyczasie i mimochodem wypalić. Dzięki temu teoretycznie dysponuję szeroką paletą smaków. Nie wiem. Jakoś mi się dalej wydaje, że - patelnia, to patelnia.

bmp : :
kwi 14 2010 ...
Komentarze: 5

„I’ll be back” jak mawiał idol. Mawiał jeszcze „Don’t do that”, ale tym już się za bardzo nie przejmuję. Całe szczęście, że umiał mówić tylko te dwa zdania. Inaczej miałbym większy zbiór przykazań. A tak po prostu „I’ll be back.”

W każdym bądź razie czas przyszły zamieniłem na teraźniejszy. Tylko mocy brakuje, ze względu na otrzymywany wpierdol przez godzin około dziesięć. Nadmieniam, że pięć dni w tygodniu. Wracając jednak do sedna - wróciłam, ale nie wiem jak często będę. Pierwiastek żeński mam, więc od czasu do czasu wtrącę coś w rodzaju tego pierwiastka. Się okazało, że mam ten pierwiastek przy ostatnim wybieraniu piwa. Nie mogłam się zdecydować i prawie zdechłam z pragnienia. Zdecydowałam się jednak i po pierwszym łyku niejakiego Pilsnera wrócił mi głos niski i żart rubaszny. A przede wszystkim czasowniki w rodzaju męskim mi wróciły. Długo mnie nie było. Wiem. Życie niby stabilne miałem. Tak mi się przynajmniej wydawało. Pomyliłem się. Zakładałem pewną docelowość i wspólne korzystanie z nieistniejących w przyszłości zasobów ZUS-u. Niestety sprawdziła się pewna maksyma – „Ona myślała, że on się zmieni. On myślał, że ona się nie zmieni.” Maksyma najczęściej sprawdza się po ślubie. Miałem fart. Sprawdziła się wcześniej. I przykro mi, że nie poszło. Ale kurwa nie będę z nikim rywalizował poza wyżej wspomnianymi dziesięcioma godzinami. A już na pewno nie na swoim prywatnym podwórku. Kapewu?

bmp : :