Archiwum sierpień 2007


sie 25 2007 ...
Komentarze: 11
Mam takie marzenie. Jedno z kilku. Takie, ktore chcialbym jak najszybciej zrealizowac. Kupilbym jakas mala regatowa lodeczke. Laser dwojka albo Flying Dutchman. Moze tez byc czterystasiedemdziesatka. W kazdym badz razie cos w tym guscie. Uzywana. O nowce nie mysle, bo mam inne wydatki. Przez zime by sie ja wyszykowalo. Igielke by sie zrobilo. Do tego babe. Taka, zeby chciala ze mna plywac na zbiorniku wodnym, co on jest nieopodal mojego miasta rodzinnego. Niekoniecznie, zeby startowac w regatach. Choc tego tez bym chcial. Tak po prostu, zeby poszalec. Na ostrej kurwie w bajdewindzie i na jeszcze ostrzejszej w baksztagu. Do tego slonce i dziady po pokladzie tanczace. Zabawa na trapezach. I wywrotki naturalnie. I stawianie pozniej. O ile pierwsza czesc planu nie jest problematyczna, to ta druga wydaje mi sie nie do wykonania. Lodke prawie w kazdej chwili bede mogl kupic. A reszta? Nawet nie wiem kto to moze wiedziec. A tymczasem mieszkam w nowym miescie w hotelu. Umawiam spotkania sluzbowe. Szukam mieszkania. I w wolnym czasie spaceruje, zeby troche sie zorientowac w okolicy. Najgorsze sa weekendy. Takie, ktore mam wolne. Kompletnie nie wiem co ze soba zrobic. Piatek wieczor jeszcze jest okej. Zmeczony po tygodniu szybko zasypiam. W sobote wieczor jest jednak strasznie. To jest chyba najsmutniejszy czas w tygodniu. Niedziela jest juz lepsza, choc tez chuj mnie strzela. Kazdy normalny czlowiek spedza ten czas z rodzina lub narzeczona. Na obiedzie, na wycieczce, czy robiac cokolwiek innego razem. Nie mam sie wtedy gdzie podziac. Wczoraj z tego wszystkiego dalem w pale. Nabalsamowalem sie w barze nieopodal hotelu. Z nikim nie rozmawialem. Siedzialem tylko przy barze i skladalem kolejne zamowienia. Na sniadanie w hotelu nie wstalem. Leb mnie dzis napierdala przeokrutnie. Oczywiscie znowu marudze. Ale kurwa nie mam takiego drugiego miejsca gdzie moge sie wygadac. Na codzien prezentuje sie dobrze, bez frasunku na twarzy. Na codzien nie ma czasu na sentymenty. W mojej branzy nie ma miejsca na jakiekolwiek slabosci. Wszyscy twardzi az do zesrania sie. Pamietac musze, ze auta nie moge miec lepszego od tego, z ktorym robie deal. Inaczej deal nie dojdzie do skutku. Kazdy kazdego probuje wyruchac. I to mocno wyruchac. Pojedyncze transakcje maja wartosc dwupokojowego mieszkania w Wawie. Jest wiec pole do ruchania. Bez litosci ruchaja cie inni i bez litosci musisz dymac innych. Taka specyfika tej branzy. A potem przychodzi weekend. Najwieksza porazka jest weekend w hotelu w przemyslowej czesci swiata. Na weekend bowiem kazdy normalny jest w domu i przyjezdza tylko w interesach. Ja mam za daleko do domu. Tak wiec jestem ja i obsluga hotelu. Kurwa, bomba.
bmp : :
sie 20 2007 ...
Komentarze: 2
Good morning Europe. Good night Los Angeles. Good afternoon Far East. Another fuckin' week to be faced.
bmp : :
sie 17 2007 ...
Komentarze: 3
Przede mna ostatni weekend w obcym miescie. Jakie bowiem moze byc miasto po kilku miesiacach? Szczegolnie, gdy wiekszosc czasu poswiecam podrozom sluzbowym. Przede mna kolejne obce miasto. Nie do konca obce. Bylem w nim na jednym spotkaniu. Znow od poczatku te same, schematyczne juz, kroki. Znalezc mieszkanie. Znalezc sklepy spozywcze. Znalezc pralnie. Znalezc bankomaty i najblizsza stacje benzynowa. Zorientowac sie jak najszybciej wyjezdza sie na autostrade. Zorientowac sie w kierunkach. Etc. Proste to czynnosci. Zabieraja jednak troche czasu. I wkurwiaja swoja powtarzalnoscia. A i tak bedzie to kolejne miasto, ktore pozostanie obce. Znow bowiem ciagle bede w podrozy. Znow pewnie za kilka miesiecy kolejna przeprowadzka. Kiedys mi sie taki styl zycia podobal. Taki sprawdzian dla siebie, ze zawsze i wszedzie. A teraz juz wiem, ze da sie zawsze i wszedzie. I przestalo mi sie podobac. Teraz niby wiem, ze chce osiasc. Wrocic do tych czterech katow czekajacych na mnie i tylko gromadzacych kurz. Nasuwaja mi sie jednak pytania. A co jesli juz nie umiem na dupie? Dzisiaj wiem, ze chcialbym na dupie. A po powrocie okaze sie, ze na dupie siedzac dostaje pierdolca. Moze mi sie przestawilo juz dozywotnio? A kto powiedzial, ze samotnosc nie bedzie mnie tak samo wkurwiala wsrod swoich jak na obczyznie? A moze bedzie mnie jeszcze bardziej wkurwiac? Przeciez tam cale moje srodowisko ma swoje sprawy. A ja jestem tylko z doskoku. Moze jesli juz wpadam, to spotykaja sie ze mna z przyzwoitosci? Przeciez coraz mniej nas laczy. Z kazdym dniem mniej. Maja swoje rodziny, swoje problemy zawodowe. Po co im jeszcze ktos? Frustracja mnie czeka po powrocie? Tyle pytan. Tyle mozliwych wariantow odpowiedzi. Czuje sie zmeczony. Jutro pojde do biura. Jak w kazda sobote i kazda niedziele. Chociaz na chwile. Nawet tylko po to, zeby chwile bezmyslnie poklikac. Jesli ktoregos dnia nie zmusze sie do wyjscia, to juz nie wyjde. Apatia mnie ogarnia. Polozylbym sie chetnie i nie ruszal. Zdrowy rozsadek, czasem sie objawiajacy, podpowiada jednak, ze to sie moze zle skonczyc. Dlatego zmusze sie jutro, pojutrze i juz do konca. A przeciez moglo byc prosciej. Ale nie chcialo wyjsc.
sie 15 2007 ...
Komentarze: 1
Za Ojczyzne!!!
sie 14 2007 ...
Komentarze: 3
W sobotni wieczor samotna kolacja w KFC. Wiem. Jestem zalosny.
sie 11 2007 Pierdole tytul.
Komentarze: 3
Mialem dzisiaj sen. Taki bardzo przyjemny sen. Snilo mi sie, ze wszystko jest w tzw. porzadku. Snil mi sie Wiadomo Kto. Znowu sie spotkalismy i wrocilismy w relacjach do dawnych czasow. Tak od reki. Bez niepotrzebnego gadania. Sen nie byl z gatunku porno, soft porno czy nawet erotycznego. Raczej obyczajowy. Wiele znanych osob dookola i pewnosc, ze Wiadomo Kto jest w poblizu. Czulem sie jakos taki wielce spokojny. Tak jak nie pamietam kiedy ostani raz sie czulem. W koncowce byla rodzinna impreza i trzeba bylo rozprowadzic gosci po ich domach. Jedna bryke wzialem ja, druga Wiadomo Kto i pojechalismy z goscmi na pokladzie w rozne strony. Tak sie sen skonczyl. Konczyl sie z przekonaniem, ze zaraz sie widzimy znowu. Nastepnie sie obudzilem. W pierwszym akcie jak wiadomo spiewak spiewal bardzo nierozwaznie i odwaznie. W drugim akcie spiewak spiewal bardzo nieodwaznie i ciagle nierozwaznie. Trzeci akt spiewak spiewa juz kurewsko rozwaznie. Niczego nie rozgrywa i sladu po nim w zyciu Wiadomo Kogo nie ma. Za to spiewak wlasnie jest w trakcie zmiany adresu. Spiewakowi juz samemu jest trudno odtworzyc swoja sciezke, wiec postronne osoby maja w razie czego jeszcze wiekszy problem. Dziewiaty adres od listopada '98. Meldunek mam w jednym miejscu. Poczta przychodzi na inny adres. Gdzie indziej mieszkam. Samochod zarejestrowany w jeszcze innym miescie. Pracodawca w jeszcze innym. Jeszcze sie jednak lapie co i jak. Choc szczerze mowiac troche tym wszystkim jestem juz zmeczony. Mialem okazje byc kilka dni w miescie rodzinnym. Przez przypadek sie to stalo, ale bylem. Dzien opuszczenia Polski nawet nie byl zaplanowany. Po prostu ktoregos dnia o godzinie 1500 dostalem polecenie natychmiatowego wyjazdu. Pan kaze, sluga robi. Gdy uslyszalem, ze mam natychmiast wyjechac, prawie sie "rozplakalem". Kiedys na mysl o nieznanym miejscu, w ktorym trzeba sobie ulozyc zycie, czulem radosne podniecenie i gotow bylem od razu na wszystko. Teraz chuj mnie chce strzelic. Zle mi. Nie wiedzialem, ze taka zmiane przejde. Gdybym tylko wiedzial, nie zdecydowalbym sie w lutym na tego pracodawce. Widzialem sie z grupa starych znajomych, ktorych nie widzialem kilka lat. Impreza byla z dziecmi na zywo i z tymi w drodze. Stary bmp jako jedyny wystapil solo. Glupio mi bylo i przykro troche. Pytajce spojrzenia z ich strony i brak odpowiedzi z mojej. I do tego matka bombardujaca mnie pytaniami o zycie osobiste i z rzadka wspominajaca Wiadomo Kogo. I te pytania w najmniej odpowiednich momentach. Leze na kanapie w niedzielny wieczor i zastanawiam sie nad soba oraz nad tym jak ewentualnie zawiazac sznur, zeby sie nie urwal i zeby bylo estetycznie na pogrzebie i nagle dzwoni rodzicielka i drazy temat. Wszystko razem, gdy zloze do kupy powoduje wielkie rozczarowanie wlasna osoba. Wiadomo Kogo nie ma. Nastepcy nie ma. Zycie sluzbowe momentami mnie rozpierdala w drobny mak. Tylko jedna rzecz jest dla mnie teraz wazna. Mimo, ze jest kilka zdan o Wiadomo Kim, to jednak nie ten cel mi przyswieca. Ten cel nie istnieje. To sa tylko wspomnienia. Priorytet to powrot do kraju ojczystego. Czuje, ze moje zdrowie psychiczne jest zagrozone. Inaczej piszac, oszaleje. Skracam deadline powrotu do polowy przyszlego roku. W przeciwnym razie zrobie sobie krzywde.