Archiwum lipiec 2011


lip 12 2011 ...
Komentarze: 1

Napotkałem na swej drodze klasę polityczną. Polską klasę polityczną. Tę kurwę. Kurwę tę reprezentowała pewna wyborcza jedynka. Też kurwa. Ona, ta kurwa, szła z p.o. żony. Żona bowiem jakiś czas temu się zepsuła i została ze stanowiska odwołana. Nie o to jednak chodzi. Między ludźmi różnie się układa i to akurat wiem dobrze. Bardziej chodzi mi o butę tych skurwysynów. O niesłuszne źródło ich pierdolonej dumy. Nic sobą nie reprezentują. Nieudacznicy, którzy w prawdziwym boju gospodarczym są wciągani nosem na śniadanie. Były premier, też kurwa, robił balet i wielu gości przyszło. Traf chciał, że akurat się pałętałem w okolicy. W zasadzie to się nie pałętam w tej okolicy, a byłem tam jak u siebie. Przez płot tych chujów mogłem pooglądać. Odwiedzałem jednego z rodziców. Przez przypadek nie byłem w smokingu, gdyż jak tylko mam możliwość pozbycia się stroju wizytowego, niezwłocznie to czynię. A pora była już pokorporacyjna. Dżinsy, buty na łódkę i T-shirt z logo Płockiego Parku Przemysłowo-Technologicznego (PPPT – wiem, że pierwszy raz o tym słyszycie; ja pierwszy raz usłyszałem, gdy dostałem T-shirt; niszowa marka). Idzie więc ta pierdolona jedynka, która żyje z moich ciężko zaoranych pieniędzy. Ten pasożyt pierdolony. Idzie i patrzy na mnie. Z taką pogardą dla proletariatu patrzy. Naprawdę od skurwiela czułem pogardę. Z tą pogardą jednak patrzył tylko przez około sekund trzy. Potem znowu byłem przezroczysty.

lip 10 2011 ...
Komentarze: 0

W sobotę obudziłem się bez bólu głowy. W niedzielę także. To rzadkość. Szczególnie, że mam na myśli dni, które wypadły w tygodniu o tym samym numerze. Na dodatek letni wietrzyk łódką bujał. Taka okoliczność zazwyczaj jeszcze bardziej wpływa na bóle głowy. Tym razem było grzecznie. Na drewnianym pokładzie raczej skoncentrowałem się na poparzeniu pleców niż chlaniu. „Wydamałem” też kilku zawziętych chłopaków. Dziewczyn też kilka. Równie zawziętych. Jedna walczyła naprawdę długo. Ze dwie godziny mi się bujała przy rufie. Lubię oglądać ich miny. Super ship i super equipment i obskakują w dupę. Co ja poradzę, że staruszek jest szybszy? Co ja biedny poradzę? Było jednak bez chlania, co umożliwiło mi odsapnąć. Wiecznie mam gorąco i to odsapnięcie było mi potrzebne.

A może ja za mocno żyję? Za bardzo? Za szybko? Może to jest przyczyna? Może zbyt trudno jest równać do mojego tempa? Ale przecież ja się kurwa przy moim tempie nie upieram. Tak jak dzisiaj. Mogłem tego chuja zepchnąć przy dwustu kilometrach na godzinę. Białe audi sobie kupił i się kutasowi wydaje, że sam jest na drodze. Z właściwą mi wyrozumiałością przemknąłem poboczem pozdrawiając współużytkownika środkowym palcem. Środkowym, ale nie tym, który w osi symetrii ciała się znajduje, lecz środkowym prawej dłoni. Tym pierwszym było zbyt trudno tym razem. Tępy chuj. Wracając jednak do clou. Tempo właśnie spada. Jeszcze tylko pójść do sypialni. Do rana tempo będzie zerowe. O ósmej wstanę. Włączę ace piorun dece. Włączę głośno. Sąsiedzi już lubią ich słuchać o każdej porze dnia i nocy. Przyzwyczaili się. Wezmę szczotę i wyjdę na taras myć zęby. Pomacham sobie fujarą i wrócę do łazienki. Położę się pod prysznicem z nogami do góry. Zastanowię się. Tylko przez chwilę. Zorientuję się, że już późno. Codziennie się tak orientuję. Koszula na biegu. Szczotką buty. Inną niż do zębów. Krawat będę wiązał w windzie, choć czasem robię to dopiero w garażu. To zależy jak długa lista nieprzeczytanych pojawi się na jeżynie. Jeżynę trzeba rano przejrzeć. Dobrze jest wiedzieć jaki wpierdol człowieka czeka w danym dniu :)  I tak tydzień za tygodniem. Pięćdziesiąt dwa w roku. Pięćset dwadzieścia w dekadzie. KURWAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!