Archiwum 12 lipca 2011


lip 12 2011 ...
Komentarze: 1

Napotkałem na swej drodze klasę polityczną. Polską klasę polityczną. Tę kurwę. Kurwę tę reprezentowała pewna wyborcza jedynka. Też kurwa. Ona, ta kurwa, szła z p.o. żony. Żona bowiem jakiś czas temu się zepsuła i została ze stanowiska odwołana. Nie o to jednak chodzi. Między ludźmi różnie się układa i to akurat wiem dobrze. Bardziej chodzi mi o butę tych skurwysynów. O niesłuszne źródło ich pierdolonej dumy. Nic sobą nie reprezentują. Nieudacznicy, którzy w prawdziwym boju gospodarczym są wciągani nosem na śniadanie. Były premier, też kurwa, robił balet i wielu gości przyszło. Traf chciał, że akurat się pałętałem w okolicy. W zasadzie to się nie pałętam w tej okolicy, a byłem tam jak u siebie. Przez płot tych chujów mogłem pooglądać. Odwiedzałem jednego z rodziców. Przez przypadek nie byłem w smokingu, gdyż jak tylko mam możliwość pozbycia się stroju wizytowego, niezwłocznie to czynię. A pora była już pokorporacyjna. Dżinsy, buty na łódkę i T-shirt z logo Płockiego Parku Przemysłowo-Technologicznego (PPPT – wiem, że pierwszy raz o tym słyszycie; ja pierwszy raz usłyszałem, gdy dostałem T-shirt; niszowa marka). Idzie więc ta pierdolona jedynka, która żyje z moich ciężko zaoranych pieniędzy. Ten pasożyt pierdolony. Idzie i patrzy na mnie. Z taką pogardą dla proletariatu patrzy. Naprawdę od skurwiela czułem pogardę. Z tą pogardą jednak patrzył tylko przez około sekund trzy. Potem znowu byłem przezroczysty.