Archiwum kwiecień 2003, strona 2


kwi 08 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Czy Pepe wróci? Niech wróci. Z wódą jest jak z heroiną. Jeszcze kiedyś się upomni.

bmp : :
kwi 07 2003 Bez tytułu
Komentarze: 6

Świadomie odmówiłem dzisiaj wyjścia do knajpy, nawet tej najbliższej. Spojrzałem dzisiaj do lustra i okazało się, że wracam do normalnego wyglądu. Żadna fizyczna dolegliwość mi dzisiaj nie dokuczała. Chociaż tyle. Trochę się obawiam powtórki z rozrywki w nadchodzący weekend. W planie urodziny dawno niewidzianej osoby oraz zebranie organizacyjne załogi. Może być ciężko. Postanowiłem trochę przytyć. Udało mi się przez weekend zebrać trochę kilogramów i oddaliłem się od rekordu. Jak na prawdziwego faceta przystało ważę całe 63,5 kilograma. Kiedyś, dawno ważyłem pod 70 i taka wartość jest docelowa. W związku z tym opędzlowałem cukierki Dumle pod Colę, a ponieważ dzisiaj jadłem tylko kawałek pizzy i dwie malutkie kanapeczki, to przygotuję sobie obiad. Nie ma to jak obiad w okolicach północy. Zima zaatakowała ze zdwojoną siłą. Z lenistwa nie zmieniłem opon na letnie. Chociaż kurwa z lenistwem mi się układa. Nie wiem kurwa dlaczego się coś innego nie ułożyło. Po chuj ma się człowiek starać jak nic z tego nie ma, jak tylko dostaje po dupie, tak że nie może siedzieć, bo albo stoi przy barze albo leży zalany. Pepe siedzi teraz i się śmieje, że jestem pajac, że próbowałem coś odgrzać a ona się po prostu dobrze zabawiła i dowartościowała, że jednak ciągle pamiętam i nie mogę sobie darować. Kretyna z siebie zrobiłem rzadkiego. Rzadki jestem. A ja ciągle kocham Pepe. Boże jakbym ją chciał przytulić, ucałować, pogłaskać i żeby zasnęła z głową na mojej piersi objęta moją ręką. Przykryłbym żeby nie zmarzła. Zdjąłbym zegarek i okulary, a następnie położył te rzeczy pod łóżko. Zgasiłbym lampkę i jeszcze raz sprawdził czy nie zmarznie. Nastawiłbym budzik w telefonie i on też powędrowałby pod łóżko. W ciemności gotowy do snu porozmyślałbym jak mi jest dobrze i powoli zasnął. Ale jest inaczej, jest chujowo. Nie ma tego. Jest bardzo chujowo, ciągle ta sama tęsknota i brak realizacji moich myśli. Kurwa jego pierdolona mać. Nie ma tego i może nie być pozostałych rzeczy. Na razie panuję – tak mi się wydaje, ale chuj wie jak długo. Jak będzie potrzeba to zegarek pójdzie do lombardu, telefon też, a i okulary można nosić tańsze. I już wszystko będzie inaczej. Na platerową, składaną ramkę ze zdjęciami też się znajdzie amator (no może nie na same zdjęcia). Pierdolę teraz jak potłuczony, ale zły jestem i dość mam tego wszystkiego. Męczę się. Humor mi skutecznie spierdolił. Gdzie jesteś kutasie?   

bmp : :
kwi 07 2003 Bez tytułu
Komentarze: 4

Jest niedziela, północ i malkontent powraca. Wróciłem do domu po pięciu dniach nieobecności. Źle się czuję. To już trzeci dzień bez formy. Boli mnie wątroba, żołądek. Kłuje mnie pompka. Kłucie to tylko dzisiaj. Cierpię na brak mocy. W sobotę myślałem, że to moja końcówka, a jeszcze czterysta kilometrów było do zrobienia i zapierdol przy remoncie łódki. Podtrułem się jakimś chemoutwardzalnym świństwem, ale na czas wstrzymałem prace i długo nie cierpiałem. Powrót do domu to ciągła walka ze snem za kierownicą. Wygrałem. Przyjechałem do miasta i sen uciekł. Poszedłem do knajpy. Nie piłem. Poszedłem jako kierowca, więc pozostałem przy dwóch fantach. Łeb mnie boli. Czas na emeryturę. Humoru brak. Gdzieś spierdolił i nikt nie wie gdzie się podziewa. Niektórzy wiedzą, ale nie chcą mówić głośno, bo mnie szlag trafi. Niedziela była tak samo chujowa jak poprzednie dni. Od trzech dni kładę się z nadzieją, że rano będę się już dobrze czuł i chuj z nadzieją. Widocznie sprawdza się, że jest ona matką głupich. Dzisiaj udało mi się wyszarpać całe siedem godzin snu. Dobry wynik jak na ostatnie czasy, ale śnięty chodzę równo. Dochodzę do wniosku, że grałem w jakąś nieznaną grę i nikt mi nie wytłumaczył reguł. Prócz nieznajomości reguł przeciwnik grał znaczonymi kartami, a ja siedziałem tyłem do lustra. Nie wiem czy to nie był tylko bluff z jej strony. Ta cała sytuacja gównem mi podjeżdża. Ktoś się zabawił moim kosztem, a ja mimo tego nie mogę sobie darować. I nie jestem wściekły na nią. Zły jestem na sytuację, która sobie zaistniała, zły jestem na brak skuteczności, zły jestem że wietrzyłem szansę, że zrobiłem sobie nadzieję, że zabrakło wyrachowania i zimnej kalkulacji, że nie potrafiłem utrzymać dystansu do sytuacji – nie bolało by tak. Jest mi po prostu kurewsko przykro. Niechęć mnie ogarnęła. Poszedłem dzisiaj pograć w jedną barową grę. W tle leciało Dire Straits, które bardzo lubię plus jeszcze kilka innych fajnych kawałków. Dzisiaj nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Dziwne. Tak to kurwa jest jak zarozumiały, rozpuszczony kutafon nieszczęśliwie się zakocha.  

bmp : :
kwi 04 2003 Bez tytułu
Komentarze: 9

Luzowałem się wczoraj w standardowy sposób. Znów jest ciąg. Będzie jednak krótki, ponieważ mówię pas. Dwa kolejne dni z życiorysu wypadły. Nie ma przy mnie mojego Kochania. Jest tylko kolejny kac, chudszy portfel, popuchnięte oczy, trzęsące się ręce i wycieńczony organizm. Czuję jak każda komórka mojego ciała wydala alkohol, czuję jak moja twarz promieniuje gorącem i oddaje alkohol. Samopoczucie mam jednak niezłe, myślę o tej fizycznej stronie mojego organizmu. Trening czyni mistrza. Reszta jest zwichrowana. Będąc wczoraj w pewnym lokalu cały czas miałem wrażenie, że jest ze mną Pepe. Taką mi projekcję urządził mój mózg. Nad ranem mi się śniła. Po raz kolejny. Jestem tym już bardzo zmęczony. Chciałbym, żeby się wszystko powyjaśniało, czyli żeby udało mi się uporać z tą nazwijmy to słabością. Ciągle tak bardzo Cię kocham, ciągle tak bardzo za Tobą tęsknię, ciągle tak bardzo chcę Ciebie. Przecież mówiłaś, że kochasz. Czy to były puste słowa? Mój telefon nie milczy, ale od tego znajomego numeru nic nie nadchodzi. Pewnie nigdy nie nadejdzie. Ja tak kurwa nie chcę. Kochanie wróć.   

bmp : :
kwi 03 2003 Bez tytułu
Komentarze: 11

Obudził mnie najpierw sms o kurwa 6.38, następnie obudził mnie zajebisty kac, a na końcu telefon. Nie mają kurwa litości. Sms – ktoś coś ode mnie chce, kac – chce ode mnie tego co zwykle czyli klina, ale mu nie dam, telefon – poinformował mnie o pogrzebie, na którym powinienem być, ale nie będę. Łeb mnie napierdala. Wieczór wczorajszy pamiętam doskonale, ale za to mam luki jeżeli chodzi o pisanie poprzedniej notki. Tak jakoś. Załatwiłem się wczoraj na cacy. Nawet tańczyłem i znowu na wierzchu byłem zadowolony. Na mordę uśmiech nr tysiąc pińcet i ponownie byłem królem nocy. Whiskey, wóda, piwo i szlugi. Obejrzałem się w lustrze – okazało się, że wyglądam jak za starych dobrych czasów. Wróciła alkoholowa opuchlizna na mordzie. Tylko nie wiem czy to były dobre czasy. Myślisz o mnie Pepe? Choć czasami? Zdjęcie spało ze mną. Do rekordowo niskiego poziomu wagi, nienotowanego od długiego czasu, brakuje mi już tylko 900 gram. Nauczę się nawet lewitować, tylko wróć.

bmp : :
kwi 03 2003 Bez tytułu
Komentarze: 4
 

Wróciłem zanietrzeźwiony. Wyjąłem zdjęcie, wiedziałem, że je wyjmę. Stoi przede mną. Taka składanka na tym zdjęciu, Pepe gdzieś w Tunezji i po drugiej stronie ja gdzieś w Mombai-u. Nawet wiem gdzie i dobrze pamiętam.  And You’re so far away from me. Pepe, marzę ciągle. Moje marzenie pewnie nigdy się już nie spełni. Za łatwo się godzę, ale chyba nie mam wyjścia. Kurwa mać. Jak ja bym chciał, żeby była teraz Pepe koło mnie. Byłbym trzeźwy, mógłbym wszystko powiedzieć i niczego się nie wstydzić. Pepe gdzie jesteś i dlaczego tak daleko. Czas na moją słabość, czyli słabe łzy. Boli mnie, jestem jakimś palantem. Co mam zrobić żeby wróciła? Zrobię wszystko, oddam wszystko, poświęcę wszystko. Pepe co tylko sobie życzysz. I tak to nic nie da, ale nie umiem sobie Ciebie wybić z głowy. Ładniejsze były w moim życiu, ale padło na Ciebie. Twoje zdjęcie mnie rozbraja. Chciałbym teraz zapłakać mocno, ale jakoś nie wychodzi. Tak już jest. Jestem zajebiście nawalony, ale nigdy mi to nie przeszkadza w myśleniu o Pepe. Ja już nigdy sobie nie poradzę w tej kwestii. Nie ma chuja. Każda następna ma przechlapane, póki sobie nie daruję. A nie wiem kiedy sobie daruję. Pani barmanka też z tym walczyła, ale o tym nie wiedziała i poległa. Wszystkie polegną na dzisiaj. Mogę wynająć samolot z transparentem, że kocham Pepe, mogę wynająć taksówki, żeby jeździły z takim hasłem, mogę zrzucić ulotki w mieście o takiej treści, mogę wspiąć się na wszystkie ośmiotysięczniki, mogę samotnie opłynąć ziemię (kein problem) byle zrozumiała. Niestety ona już zrozumiała i ja już nie jestem potrzebny, już ktoś inny opływa ziemię, już ktoś inny się wspina, już ktoś inny walczy. A mogłem zawalczyć o wszystko. Co mi po tym, że zrobię jedną zieloną bańkę, potem drugą. Nic mi po tym. Zapiszę bratankom. Pepe dostanie jedną zieloną – niech jej będzie łatwo. Co mam zrobić, żeby się do mnie jednak przekonała. Nie mam zielonego pojęcia. Ludzie tak mi ufają. Oddają życie w moje ręce – i ja ich nie zawiodę. Dlaczego mi nie uwierzyła. Płaczę. Kurwa znowu płaczę, a nigdy tego nie robiłem.  Kurwa jak boli. Zdjęcie jest przede mną.

 

bmp : :
kwi 02 2003 Bez tytułu
Komentarze: 9

Stoi przede mną pół butelki Jasia. Lubię Jasia. Lubię coraz bardziej. Wszystko jest grą. Wszystko jest jebaną grą. Ja gram ciągle. Nie widać po mnie, że coś jest nie tak. Jedna osoba tylko kojarzy fakty. Mój przyjaciel. Tylko on podejrzewa co tak naprawdę się dzieje. Nic jednak nie może zrobić. Chociaż wystarcza mi, że jest. Kiedyś, dawno w jednej ławce w szkole średniej, teraz już nie tak często razem, ale ciągle bliscy. Pozostali nie wiedzą, że głowę mam zajętą. Pozostali odbierają mnie tak jak kiedyś, tak jak zawsze. „Zawadiaka z ułańską fantazją”, facet zawsze w dobrym humorze. Wiedzą, że szybko się odnajduję w nowych sytuacjach i w nowych środowiskach. Nie jest dla mnie problemem integrowanie się z profesorem i nie jest problemem z menelem. Zawsze się lubiłem napić, zabalować i pośmiać się. Uśmiech od ucha do ucha, ale teraz tylko wtedy jak mnie widzą. Jakiś czas temu w pewnej knajpie na wyścigi piłem Żubrówkę z sokiem jabłkowym, jak zwykle kazałem barmance przynosić nową za każdym razem jak będzie podchodziła do mojego stolika – tak żeby nie było pustych przelotów. Byli przy moim stoliku jacyś obcy dla mnie ludzie. Doszły mnie kilka dni później słuchy, że bardzo im odpowiadało moje towarzystwo i że bardzo dobrze się bawię. Powiedziałem kumplowi, że to miłe. On na to – bmp, kurwa, ale przecież widać, że zapijasz. To prawda. Myślałem jednak, że nikt się nie zorientuje. Nie udało się. Za to szerokich kręgów ta informacja nie zatacza. To dobrze. Ogarnia mnie niemoc, niechęć. Rzygać mi się chce jak o tym wszystkim pomyślę. Każdy sms, który do mnie przychodzi i każdy telefon, który dzwoni – zawsze łapię się na tym, że myślę, że to w końcu Pepe. A tu gówno. Wielkie gówno. Przyrzekała żyć wiernie. A mówiła, że tak bardzo mnie kocha. (cyt. „.....uś wiesz, że bardzo cię kocham, uspokój się wszystko będzie dobrze, ja zawsze jestem i będę” – pięknie to wtredy brzmiało). A teraz ma mnie w dupie. Po co mnie było wpuszczać w maliny. Po co kurwa zwodzić. A ja się zaangażowałem jak ten kretyn. I jak tu nie traktować potencjalnych partnerek przedmiotowo jak i tak zostanę zrobiony na szaro. Zawsze byłem robiony w bambuko. Na za dużo pozwalam. Nigdy już tak nie będzie. To mnie trochę zmieniło. Może nawet na moją niekorzyść się to zmieniło, ale tak już jest. dalej pamiętam kody do niej do mieszkania, dalej pamiętam numery rejestracyjne jej samochodu, dalej pamiętam numery telefonów. Nie pamiętam tylko, w której szufladzie od góry zostawiłem swoją szczoteczkę. Pewnie jej już nie ma. Pamiętam też doskonale adres, liczbę schodów, ilość przekręceń kluczem w drzwiach do miejsca gdzie zostało wiele mnie. Gdzie zostało mnie bardzo dużo i nie mogę tej części siebie odzyskać. Dupa. Wielka dupa się stała.  

bmp : :
kwi 02 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Na frasunek dobry trunek. Mieli rację starożytni Polanie. Zjem jakieś gotowe gówno, popiję je szklanką Jasia i pójdę do baru. Trunek to doskonaly pomysl w obecnej sytuacji.

bmp : :
kwi 02 2003 Bez tytułu
Komentarze: 5

Sny o krwawych jatkach na zmianę ze snami o koleżance Pepe jakoś nie dają mi wypocząć. wkrótce waga spadnie mi do rekordowo niskiego poziomu, nienotowanego od pięciu lat. Nie pamiętam jaka była kolejność czy najpierw awantury a potem Pepe czy odwrotnie. W każdym bądź razie jatki, które mi się śnią są o mnie lub z moim czynnym udziałem. Ostatni tydzień tych snów to jakieś morderstwa, wypadki samochodowe i inne kretyństwa, w których ginę albo jestem sprawcą czyjejś śmierci. Sen z Pepe dzisiaj koncentrował się na jakiejś rozmowie i była to chyba wierna (lub niewiele odbiegająca od wzorca) kopia rozmowy, którą kiedyś odbyliśmy. Widziałem jej twarz bardzo blisko. Nie pamiętam czy skończyło się to zbliżeniem. Jest źle. Jestem wykończony,  z zasypianiem jest problem, potem budzę się nad ranem i następuje czuwanie. Chujca nie wypoczynek. Ostatnie kilka dni było jakby lepiej, natłok obowiązków skutecznie mnie ratował i zarejestrowałem tylko małe chwilki słabości, które generalnie nie niepokoiły mnie. Niestety od wczoraj zaatakowało mnie ze zdwojoną siłą. Nagle się pojawiła w głowie i nie chce wyjść. Skoro nie chce, to niech może wróci. Inaczej się skończę. Już nie mówię o piciu, bo nad tym chwilowo zapanowałem, ale wypadałoby sypiać jakościowo lepiej. Ja już niestety nie mogę nic zrobić. Mógłbym próbować się zmieniać, coś kombinować, pracować nad sobą, ale to nie ma sensu, bo i tak tego nikt nie będzie oceniał. Nie jestem typem wymuskanego faceta, więc tak pozostanie – chyba tego ode mnie nie oczekiwała. Brak mi przesadnej dbałości i to chyba też było oki. Okazywanie uczuć – na dzisiaj nie zmieniam się. Chciałem, ale nie pozwolono mi się wykazać. Po raz kolejny mam te same przemyślenia i wnioski i po raz kolejny do niczego nie doszedłem i dojść nie potrafię. Może tydzień morza mnie chwilowo uratuje. Niech tak będzie. Sporo rzeczy ostatnio zawalam. Chęci mi brakuje okrutnie. Koniec lutego i początek marca to był okres skrzydełek dla mnie. Chwilę później zajebano mi skrzydełka w bardzo brutalny sposób. A jak zajebano skrzydełka to i reszta się jebie. Nie do końca się dogaduję z otoczeniem. Nie chce mi się z nimi rozmawiać, a oni nalegają, zadają pytania i pierdolą od rzeczy. Nie podzielę się emocjami, bo się nie dzieliłem i nie zamierzam tego robić. Wczoraj nagle się komuś przypomniało żeby mnie zapytać co u barmanki i co u Pepe. Co miałem kurwa powiedzieć. Odpowiedziałem, że nie wiem. Nie skłamałem, choć w tym drugim przypadku bardzo bym chciał mieć informacje z pierwszej ręki. Na straty jednakże zostałem spisany – taka jest moja interpretacja jej działań. Bardzo nie lubię jak ktoś mi każe spierdalać, dając mi wcześniej nadzieję. Pewnie nigdy się już nie odezwie. Pewnie niedługo nie wytrzymam i sięgnę po zdjęcie. Jeszcze nie dzisiaj, jeszcze się opanuję. Zatopię dzisiaj smutek i resztkę szarych komórek po raz milion.   

bmp : :
kwi 02 2003 Bez tytułu
Komentarze: 10

I znowu mi się śniła pół nocy, i znowu śniły mi się krwawe sny przez drugie pół nocy. Może to choroba psychiczna.

bmp : :