Archiwum 03 kwietnia 2003


kwi 03 2003 Bez tytułu
Komentarze: 11

Obudził mnie najpierw sms o kurwa 6.38, następnie obudził mnie zajebisty kac, a na końcu telefon. Nie mają kurwa litości. Sms – ktoś coś ode mnie chce, kac – chce ode mnie tego co zwykle czyli klina, ale mu nie dam, telefon – poinformował mnie o pogrzebie, na którym powinienem być, ale nie będę. Łeb mnie napierdala. Wieczór wczorajszy pamiętam doskonale, ale za to mam luki jeżeli chodzi o pisanie poprzedniej notki. Tak jakoś. Załatwiłem się wczoraj na cacy. Nawet tańczyłem i znowu na wierzchu byłem zadowolony. Na mordę uśmiech nr tysiąc pińcet i ponownie byłem królem nocy. Whiskey, wóda, piwo i szlugi. Obejrzałem się w lustrze – okazało się, że wyglądam jak za starych dobrych czasów. Wróciła alkoholowa opuchlizna na mordzie. Tylko nie wiem czy to były dobre czasy. Myślisz o mnie Pepe? Choć czasami? Zdjęcie spało ze mną. Do rekordowo niskiego poziomu wagi, nienotowanego od długiego czasu, brakuje mi już tylko 900 gram. Nauczę się nawet lewitować, tylko wróć.

bmp : :
kwi 03 2003 Bez tytułu
Komentarze: 4
 

Wróciłem zanietrzeźwiony. Wyjąłem zdjęcie, wiedziałem, że je wyjmę. Stoi przede mną. Taka składanka na tym zdjęciu, Pepe gdzieś w Tunezji i po drugiej stronie ja gdzieś w Mombai-u. Nawet wiem gdzie i dobrze pamiętam.  And You’re so far away from me. Pepe, marzę ciągle. Moje marzenie pewnie nigdy się już nie spełni. Za łatwo się godzę, ale chyba nie mam wyjścia. Kurwa mać. Jak ja bym chciał, żeby była teraz Pepe koło mnie. Byłbym trzeźwy, mógłbym wszystko powiedzieć i niczego się nie wstydzić. Pepe gdzie jesteś i dlaczego tak daleko. Czas na moją słabość, czyli słabe łzy. Boli mnie, jestem jakimś palantem. Co mam zrobić żeby wróciła? Zrobię wszystko, oddam wszystko, poświęcę wszystko. Pepe co tylko sobie życzysz. I tak to nic nie da, ale nie umiem sobie Ciebie wybić z głowy. Ładniejsze były w moim życiu, ale padło na Ciebie. Twoje zdjęcie mnie rozbraja. Chciałbym teraz zapłakać mocno, ale jakoś nie wychodzi. Tak już jest. Jestem zajebiście nawalony, ale nigdy mi to nie przeszkadza w myśleniu o Pepe. Ja już nigdy sobie nie poradzę w tej kwestii. Nie ma chuja. Każda następna ma przechlapane, póki sobie nie daruję. A nie wiem kiedy sobie daruję. Pani barmanka też z tym walczyła, ale o tym nie wiedziała i poległa. Wszystkie polegną na dzisiaj. Mogę wynająć samolot z transparentem, że kocham Pepe, mogę wynająć taksówki, żeby jeździły z takim hasłem, mogę zrzucić ulotki w mieście o takiej treści, mogę wspiąć się na wszystkie ośmiotysięczniki, mogę samotnie opłynąć ziemię (kein problem) byle zrozumiała. Niestety ona już zrozumiała i ja już nie jestem potrzebny, już ktoś inny opływa ziemię, już ktoś inny się wspina, już ktoś inny walczy. A mogłem zawalczyć o wszystko. Co mi po tym, że zrobię jedną zieloną bańkę, potem drugą. Nic mi po tym. Zapiszę bratankom. Pepe dostanie jedną zieloną – niech jej będzie łatwo. Co mam zrobić, żeby się do mnie jednak przekonała. Nie mam zielonego pojęcia. Ludzie tak mi ufają. Oddają życie w moje ręce – i ja ich nie zawiodę. Dlaczego mi nie uwierzyła. Płaczę. Kurwa znowu płaczę, a nigdy tego nie robiłem.  Kurwa jak boli. Zdjęcie jest przede mną.

 

bmp : :