kwi 07 2003

Bez tytułu


Komentarze: 4

Jest niedziela, północ i malkontent powraca. Wróciłem do domu po pięciu dniach nieobecności. Źle się czuję. To już trzeci dzień bez formy. Boli mnie wątroba, żołądek. Kłuje mnie pompka. Kłucie to tylko dzisiaj. Cierpię na brak mocy. W sobotę myślałem, że to moja końcówka, a jeszcze czterysta kilometrów było do zrobienia i zapierdol przy remoncie łódki. Podtrułem się jakimś chemoutwardzalnym świństwem, ale na czas wstrzymałem prace i długo nie cierpiałem. Powrót do domu to ciągła walka ze snem za kierownicą. Wygrałem. Przyjechałem do miasta i sen uciekł. Poszedłem do knajpy. Nie piłem. Poszedłem jako kierowca, więc pozostałem przy dwóch fantach. Łeb mnie boli. Czas na emeryturę. Humoru brak. Gdzieś spierdolił i nikt nie wie gdzie się podziewa. Niektórzy wiedzą, ale nie chcą mówić głośno, bo mnie szlag trafi. Niedziela była tak samo chujowa jak poprzednie dni. Od trzech dni kładę się z nadzieją, że rano będę się już dobrze czuł i chuj z nadzieją. Widocznie sprawdza się, że jest ona matką głupich. Dzisiaj udało mi się wyszarpać całe siedem godzin snu. Dobry wynik jak na ostatnie czasy, ale śnięty chodzę równo. Dochodzę do wniosku, że grałem w jakąś nieznaną grę i nikt mi nie wytłumaczył reguł. Prócz nieznajomości reguł przeciwnik grał znaczonymi kartami, a ja siedziałem tyłem do lustra. Nie wiem czy to nie był tylko bluff z jej strony. Ta cała sytuacja gównem mi podjeżdża. Ktoś się zabawił moim kosztem, a ja mimo tego nie mogę sobie darować. I nie jestem wściekły na nią. Zły jestem na sytuację, która sobie zaistniała, zły jestem na brak skuteczności, zły jestem że wietrzyłem szansę, że zrobiłem sobie nadzieję, że zabrakło wyrachowania i zimnej kalkulacji, że nie potrafiłem utrzymać dystansu do sytuacji – nie bolało by tak. Jest mi po prostu kurewsko przykro. Niechęć mnie ogarnęła. Poszedłem dzisiaj pograć w jedną barową grę. W tle leciało Dire Straits, które bardzo lubię plus jeszcze kilka innych fajnych kawałków. Dzisiaj nie zrobiły na mnie żadnego wrażenia. Dziwne. Tak to kurwa jest jak zarozumiały, rozpuszczony kutafon nieszczęśliwie się zakocha.  

bmp : :
07 kwietnia 2003, 22:08
czas przetrzeć oczka i spojrzeć trzeźwym wzrokiem na to wszystko...inaczej sam siebie wykończysz...ciągłym wspominaniem...nikt by tego nie wytrzymał...nikt..
m s-z b
07 kwietnia 2003, 19:31
...
ae
07 kwietnia 2003, 18:41
i okej, jutro nastepny dzien, pewnie lepszy bedzie a jak nie to ten nastepny, zawsze kiedys jest nastepny lepszy dzien, przeciez wszystkie nie mog byc zle ?
K_P
07 kwietnia 2003, 11:02
Ale moze to scignie rozpuszczonego kutafona na ziemie?

Dodaj komentarz