Najnowsze wpisy, strona 43


kwi 01 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

Kto okradł kantor? Irena Santor.

bmp : :
mar 29 2004 Bez tytułu
Komentarze: 10

Dzień z życia bmp: niech to będzie piątek. Wstałem rano, w sensie obudził mnie kac. Głos lekko zachrypnięty, ból gardła i łupanie we łbie. Szybki prysznic, szlug i kilka łyków coli. Chwilę później znikam i ruszam do obowiązków. Po drodze odbieram telefon - spotkanie odwołane. To dobrze. Zdążę spokojnie do centrum krwiodawstwa. Prócz płacenia akcyzy, zawartej we wszystkich produktach, które kupuję, mogę się chociaż tak przysłużyć społeczeństwu. Jak zwykle ściągnęli pół litra. Mam tylko cichą nadzieję, że nie będę nigdy beneficjentem owej instytucji. Baba za szybą twierdziła, że wyglądam na przemęczonego i że nie powinienem oddawać. Chuja wafla. Wiem, co mogę. Morfologia wyszła podręcznikowa, ciśnienie też. Z przychodni ruszyłem dalej w świat, klasycznie, ze szlugiem w kącie warg. Znowu zebrałem opierdol, że niby nie wolno. Pierdolenie. Przed i po zrzucaniu zużytego oleju, kilka telefonów, parenaście maili i innych obowiązków. To był nudny dzień, jeśli nie brać pod uwagę wieczornego dania w trąbę w knajpie żeglarskiej. Nawet ładne panienki były. I było ich więcej niż jedna. Dziwne, bo żeglarki nie są zwykle zbyt urodziwe. W każdym bądź razie nie ruszyłem żadnej, bo mi się nie chciało. Dalej mi się nie chce. Nie chce mi się walczyć, tłumaczyć i udowadniać. One mają, w sensie te baby, przewrócone we łbie. Nie wiem na pewno, ale chyba Seksmisję odebrały na serio - "Samiec twój wróg". Kurwa mać. Przecież nie chce mi się ciągle gadać i być świadkiem udowadniania, że są równe albo lepsze. A niech sobie kurwa będą. Ja nie muszę tego znosić. Bez względu na płeć jesteśmy równi. Uznaję to i dlatego nie chce mi się z nimi gadać, bo im się wydaje, że jakoś inaczej faceci postrzegają rzeczywistość. Jeśli zaczynam gadać z babą albo się z nią umawiam face to face, to nie po to, żeby się zarżnąć rozmową, która nigdzie nie zaprowadzi. Ja się muszę ścierać ze światem w innych sprawach i umówienie się z babą ma być przyjemnością, a nie walką. Powtórzę się, ale trzeba to przypominać, bo niektórym szybko wyparowuje z głowy - "Mężczyzna też człowiek." 

bmp : :
mar 25 2004 Bez tytułu
Komentarze: 6

Posiadłem wspaniałą umiejętność. Otóż cuda czynię. Zamieniam gorzałę w kaca i na odwrót. Dziś będę czynił to kolejny raz. Tzw. trening - lubię być profesjonalistą. Tydzień temu, jak co weekend poszedłem w długą. Trzy razy wychodziłem z knajpy w centrum i za każdym razem wracałem, gdyż spotykałem kogoś znajomego, kogoś kto koniecznie chciał postawić mi drinka i koniecznie mnie przedstawić jeszcze komuś innemu. Stąd ten powrót o wczesnych godzinach porannych. Po powrocie padłem, potem obudził mnie telefon, że już się zaczęło i raczej jestem potrzebny. To wiedziałem wcześniej, ale mój stan psycho-fizyczny nie pozowolił mi się obudzić samemu. Zarost rzeczywiście był trzydniowy. Wyziew poranny mimo pasty do zębów i litra coli pozostał okrutny, ale nie musiałem na szczęście nikomu chuchać. Dwie kontrole drogowe minąłem w tzw. samobójczym pędzie. Nie zdążyli podnieść suszarek. Dobrze tak skurwysynom. Poszło wyśmienicie. Moje ego zostało połechtane bardziej niż przyzwoitość by nakazywała. Kilka wizytówek więcej, kilka obiecujących wydarzeń. Całe szczęście, że nie wiedzieli, że się nie przygotowałem i leciałem z kapelusza. Lubię się nie kompromitować i znowu się udało. Niestety powrót do domu również nie należał do spokojnych - Juventus dzwonił, że syrena ryczy i że chyba ją zażynają. Rozumiem, gdyby było rżnięcie syreny, ale do zażynanej? Czy ja kurwa bzykam martwe kobiety albo śnięte ryby? Albo nie daj Boże ich krzyżówkę? Z tego co mi wiadomo, to nie. Dojechałem. Okno było otwarte. Zamknąłem. Sprawdziłem telefon, gdzie dzwoniłem w nocy. Kilka numerów wybierałem w okolicach 0430. Niestety na liście była Pepe. Znowu zrobiłem z siebie błazna. Pewnie nie była uszczęśliwiona "porannym" telefonem, ale chyba nie odebrała (tak przynajmniej mi się wydaje). Chyba tej nocy dostałem w tubę, bo coś nad okiem łupie. Taki już mam organizm. Kac minął wieczorem na rodzinnej imprezie. Wpierdoliłem i poszedłem spać do gościnnego pokoju - taki był pożytek z mojej obecności. Uwielbiam sypiać w garniturze, to jest takie wygodne. Jakoś nie mogę sobie znaleźć baby.

"I really need you tonight", gdyż jest źle.

bmp : :
mar 21 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

Wszystkie wódki tego świata mocne są, lecz wypijemy je.

Zabalowałem z piątku na sobotę. Było po symbolicznym litrze na łba. Dotarłem do domu o 0530. Niestety o 1030 było spotaknie. Zaspałem, ale odbyło się i byłem obecny, choć lekko spóźniony. Szybki prysznic, garnitur i złoty osiemdziesiąt przez miasto, Adrenalina potrzbena rzecz. Poszło dobrze. Lepiej niż oczekiwałem. Oczywiście z mojej strony "Wielka improwizacja". Miałem się przygotować w piątek wieczorem. Niestety, wybrałem danie w trąbę. A życie dalej sobie zapierdala i znowu jestem zajebany, chociaż dzisiaj bardzo delikatnie w stosunku do zajebania właściwego.

bmp : :
mar 18 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

Pytanie: Jesteś do rwania efetywnie, czy nieefektywnie?

Odp.: Nieefektywnie

I po co się katować? Chciałem najs. Nie byłem skuteczny. Pytanie zupełnie tendencyjne, bo znowu dałem w pałę. I tak zapierdalam. Dwie prawie kwintalowo-stronowe rzeczy do napisania, prezentacja do zrobienia i skrzynka wódki (tradycyjnie) do wypicia. Lekkość - nie istenieje. 1984 może się kiedyś do chama, zbója, bękrta i łajzy portowej odezwiesz. Pozdrawiam społeczeństwo, choć to do mnie nie pasuje. Może czasem pasuję, ale jednak spodobało mi sę być nieprzyjemnym sukinkotem. I tak będę mistrzem świata - zamierzam to wygrać.

bmp : :
lut 27 2004 Bez tytułu
Komentarze: 5
bmp : :
lut 26 2004 Bez tytułu
Komentarze: 5

Na szanty poszedłem. Bryką. Dlatego nie było ognia. Rozpoznano mnie. Na stole stoi trzy litry Martini i tak jak tego czegoś zwykle nie dotykam, tak właśnie walczę z tą butelczyną. Nie wiem tylko jak się tym upić. Chyba jest to nie niemożliwe. Szybciej zrzygam się z przesłodzenia. Opamiętanie opamiętaniem, a dzisiejszy dzień minął jak każdy. Mówiąc o dobru ogółu miałem na myśli np. dwie osoby. To już jest ogół wedle mojej interpretacji. Świata zbawiać nie zamierzam, te ideały poszły w długą. Egoizm oczywiście nikomu nie jest obcy, ale bez odpuszczenia swojego zdania nie da się porozumieć. Jak wiadomo kompromis jest zazwyczaj niezbędny. Wynika to z odmienności ludzi, ich światopoglądów i zwyczajów. Jeśli wszyscy tak samo by podchodzili do rzeczywistości, to zanudziłbym się na śmierć i podejrzewam, że nie tylko ja. Różnimy się i dlatego żeby cokolwiek osiągnąć trzeba się porozumieć i to miałem na myśli pisząc o wspónym dobru. Byłem nieprecyzyjny. To się zdarza. Szczególnie, że gorzej przekazuję myśli przy pomocy słowa pisanego niż w trakcie rozmowy. I tę właśnie formę komunikacji preferuję i stawiam na pierwszy miejscu. Coś nie wychodzi mi zabranie się za siebie. Mogę napisać dla siebie plan średnio i długookresowy, ale chyba nie o to chodzi. Nie o te narzędzia. Mógłbym wykorzystać prosty schemat: obecna sytuacja, cele, strategie osiągnięcia postawionych celów i metody mierzenia efektów. Chyba jednak nie o taki sposób chodzi, a innego nie znam. Akademickie podejście nie działa na tej płaszczyźnie. Niech mnie ktoś nauczy czegoś nowego i jak to zastosować. Życie oczywiście jest piękne, ale bywa bardziej lub mniej przyjemne. Nie mam jakichś wielkich wymagań. Ja tylko potrzebuję pewnej stabilizacji, której nie potrafię znaleźć. Tak, żeby było pewnie chociaż na 3 miesiące wprzód, żeby nie wisiały nad głową problemy (żeby chociaż były takie chwile). Już zapomniałem jak to wygląda świat, kiedy jest normalnie. A teraz naleję sobie jeszcze jedną szklankę, założę kurtkę narciarską (piździ strasznie), w której jeździłem na nartach raz w życiu (oczywiście musiałem kiedyś rozpierdolić narząd ruchu - nie może być prosto) i siądę na werandzie i będę jarał szlugi aż drink się skończy. A potem albo się pierdolnę do wyra, żeby wstać skoro świt albo naleję sobie jeszcze jedną, żeby wstać skoro świt. Albo też będę to pierdolił i nie wstanę.

bmp : :
lut 25 2004 Bez tytułu
Komentarze: 15

Czytać to! Będzie bardzo prawdziwie, zresztą jak zawsze. Czas na jakieś pierdolone decyzje. Przecież kurwa nie można żyć w jebanej próżni. Co prawda otoczeniu prawdopodobnie wydaje się, że nie ma tej próżni. Tak im się tylko kurwa wydaje. Po prostu jestem zajebistym graczem i nie wiadomo co tak naprawdę się dzieje, bo przecież się nie odkryję. Proste kurwa.

Miesiące dwa na morzu bez Ciebie
To deszcz i mgła, to słońce na niebie.
Zdjęcie Twe nad głową w koi swej mam.

Na grzbietach fal poznaję świat nowy,
Krążę wśród skał czujny, gotowy,
Lecz sercem uparcie wędruję tam, tam, gdzie Ty.

Niestety albo stety czas się opamiętać. Zdecydowanie wkurwia fakt, że muszę znosić to co los przynosi, że mam ograniczone pole manewru i nie mogę kreować rzeczywistości. Dlatego kurwa jest tak jak ja nie chcę. Z finansowych szczytów jestem na dnie. Z emocjonalnych szczytów jestem na dnie. Wszystko fajnie, tylko ten pierdolony muł tak za nogi trzyma, że ni chujca nie mogę się odbić. Moje ideały poszły w pizdu, moje życie przetasowało się jak talia w dobrym kasynie, ale ze szkodą dla gracza - wniosek - bradzo dobre kasyno. Zawsze byłem hazardzistą, ale okazało się, że nie pierwszoligowym. Przegrywam każdą stawkę. Dalej wierzę, że kto wysoko nie obstawia, ten nie wygrywa. Jednakże szanse niepowodzenia są wtedy wyższe. Tyle, że nawet nieduże stawki udaje mi się umoczyć. W możliwości intelektualne zaczynam mocno powątpiewać, a to z prostego powodu. Ludzie inteligentni nie dają się zaskoczyć. Mnie wiele rzeczy zaskoczyło na przestrzeni ostatnich 20 miesięcy. Bardziej niż zaskoczyło. Bawi mnie fakt, że ciągle jestem postrzegany jako facet o prawie, że nieograniczonych możliwościach intelektualnych i nieograniczenie we mnie wierzą. Śmiech na sali. Gdzie oni kurwa mają oczy? Chcę emocjonlanej, zawodowej, finansowej, naukowej, intelektualnej stabilizacji. Jak się kiedyś kurwa dowiem, że ktoś się na mnie wzoruje albo chciałby być taki jak ja, to temu komuś wpierdolę. Jestem ostatnią osobą na której można się wzorować i która może mówić ludziom jak żyć. Chyba, że ktoś od życia oczekuje pasma niepowodzeń, a dla otoczenia iluzji sukcesu, niezależności, twardości i wszystkich tych pierdolonych oznak niewiadomo czego. Co innego z odwrotną sytuacją, ale z pytaniami jak to się robi, to już nie do mnie. Te pytania proszę zadać moim dwóm przyjaciołom. Pepe też będzie miała odpowiedzi na te pytania oraz szerokie grono moich znajomych plus jeszcze jedna potencjalna przyjaźń. Jakoś tak się kurwa dziwnie złożyło, że wszyscy znaleźli swoje miejsce, że święcą tryumfy. Widocznie dla mnie czegoś zabrakło w tej puli. Pomysł pójścia w trasę zaczyna mi się bardziej i bardziej podobać. To rzeczywiście nie rozwiązuje moich problemów, ale nie zastanawiam się wtedy nad całym tym gównem i łatwiej jest. Strategia ucieczki jest naturalnie gówniarskim posunięciem, ale łatwym do zrealizowania i nie daje w dupę, a moja już jest sina i więcej wpierdolu nie chce. I nic się nie stanie, jeśli pomysł zrealzuję. Pół świata zdążyłem zobaczyć, nachlałem się w życiu za małą wioskę, zabalowałem za małe miasteczko, brałem udział w wydarzeniach, w których bierze się udział raz w  życiu, świadkowałem sprawom, że włos się jeży, setki ludzi mnie kojarzy, ja ich nie (nie dlatego, że jestem zarozumiałym skurwysynem, tylko nie jestem w stanie zapamiętać takiej ilości twarzy) Przeżyłem już tyle, co większość w życiu nie przyżyje. Nie jest to przytyk w niczyją stronę. Tak po prostu jest, tak się zdarzyło, tak się ułożyło moje zycie i przyrzekam, że patrząc po efektach nie ma czego zazdrościć (chyba, że ktoś lubi ekstremalne przygody w połączeniu z dostawaniem w dupę). A bolą takie rzeczy jak np. to, że nie lubi mnie matka. Niby prozaiczna sprawa, ale boli. Życzyłem sobie ostatnio z bratem, żeby karta nam się odwróciła - on tez dostaje w dupę. Nie widzieliśmy się już od lipca. Tak się zdarza. Kontakt jedynie telefoniczny albo mail'em. Jeden i drugi tęskni, jeden zrobi dla drugiego wszystko. Partnerka jednego jest świętą dla drugiego i tylko na  rękach się ją nosi. Niestety tak się złożyło, że ani jeden ani drugi takowej nie ma. Żadna tego nie doceniła. Jest jeszcze jedna piękna sprawa. Kobieta, którą on darzy sentymentem jest najlepszą przyjaciółką Pepe i tak samo chujowo niezrealizowanym. To był czysty przypadek i podobnie się zakończył. Wiem, że on twardnieje i że ja twardnieję i ciągle jest trudniej. Tylko stanie się wielkim, nieczułym i wyrachowanym skurwielem uratuje nasze dupy albo się zapijemy. To stanie się jest w zasięgu możliwości. Człowiek jest jak prezerwatywa, dopsowuje się do kształtu (czyt. okoliczności). Nie jestem męskim szowinistą i przykro mi to mówić, ale jestem bardzo zawiedziony postawą kobiet, które były mi bliskie na przestrzeni mojego życia i na tej podstawie (a znałem ich wiele) ekstrapolując dochodzę do wniosku, że są z natury złe, jędzowate, kierujące się swoimi partykularnymi interesami, nie biorą pod uwagę dobra ogółu, są egoistycznie nastawione do życia, nie próbują rozumieć drugiej strony, są wredne nawet w stosunku do siebie nawzajem, nie liczą się z uczuciami innych ludzi, są nielogiczne w swoim postępowaniu, nie wiedzą czego chcą, manipuluja dla swojej korzyści, grają niefair.

bmp : :
lut 22 2004 Bez tytułu
Komentarze: 8

I kolejny rok minął (znaczy mija) i dalej sieczka we łbie. Tak już chyba zostanie. I dostałem życzenia od pewnej osoby, tej ważnej osoby. I więcej szczęścia w tym roku mi życzyła i chuj z tego i tak będzie jak znam swojego farta. I nie mam kaca - tego akurat nie rozumiem. I uszkodziłem sobie zderzak na jakimś pierdolonym krawężniku. I klosz nad stołem wczoraj rozjebałem głową. Tyle tego szczęścia, że już kurwa unieść nie mogę.

bmp : :
lut 17 2004 Bez tytułu
Komentarze: 6

I wracam do starych przyzwyczajeń. Drink plus szlug plus komputer i robimy kreatywną analizę projektu rzeźbiąc w gównie. Jestem w trakcie opracowywania projetku, na kótrego temat mam blade pojęcie, nie mam gotowych rozwiązań i w ogóle jest do dupy. Chuj z tym jednak i tak to napiszę i do tego będzie to dobre i kapituła zatwierdzi. Zespół mój to dwóch facetów zupełnie nieświadomych narzędzi, które musimy wykorzystać oraz tego co musimy przygotować. Jest jeszcze jakaś baba, ale niestety jej własności intelektualne zbliżone są do taboreta, więc ją pomijam. Żadne z nich nie jest kształcone w kierunku potrzebnym do wykonania analizy. Efekt co prawda będzie podzielony na naszą czwórkę, ale wole ja to zrobić niż się kompromitować. Więc drink, szlug i jazda do rana.

Dostałem życzenia. Od Marlboro. Obśmiałem się. Kurwa wolałbym, żeby ktoś inny je złożył. Hehe.

bmp : :