Archiwum 06 grudnia 2004


gru 06 2004 Bez tytułu
Komentarze: 4

Najchętniej to bym zaklinował. Kurewsko się jednak boję bawić w trwałość. Sobie tak właśnie to uświadomiłem na przestrzeni ostatnich dni. Prócz tego jestem na etapie zmęczenia, które nie daje zasnąć. Nie samo zmęczenie jest tu czynnikiem, ale jednak gra dużą rolę. Mocno już okroiłem odcinek czasu jaki miałem kiedyś w zwyczaju przeznaczać na spoczynek nocny. Wracam i siedzę przy jebanym komputerze tak jak dzisiaj. Wstaję po sześciu godzinach i godzinę czasem dwie przed wyjściem siedzę znowu gapiąc się w ten pierdolony monitor. Jutro szósta rano będzie czekał na mnie mail, mam przeanalizować propozycje, a potem mogę znowu wyjść i stawić czoła kolejnemu długiemu dniu, wcześniej jednak prasując kolejną koszulę, jedząc śniadanie i rozmyślając. I tak do zajebania. Ech, Pepe o ile byłoby lżej. Nie chcę się sparzyć.

bmp : :
gru 06 2004 Bez tytułu
Komentarze: 3

Muszę przyznać, że nieźle mi w białej koszuli. Nigdy jakoś na to nie zwróciłem uwagi. Aż na mej drodze napotkałem lustro. To się kurwa będę kanonu trzymał. Może to i dobrze Pepe dla Ciebie, że nie jesteś ze mną. Trzeba by było wstawać, zrobić śniadanie, wyprawić do roboty. A tak dalej nie musisz wcześnie wstawać, a ja sam wszystko sobie zabezpieczam. Nie umiem tylko prasować jebanych koszul. W innych obszarach poruszam się nadzwyczaj sprawnie. Za sześć godzin znowu trzeba będzie być na stand by'u. Teoretycznie więc powinnienem udać się na spoczynek, wypocząć i ruszyć rano w bój. Mam jednak pierdolone problemy ze spaniem. Poprzewracam się znowu z boku na bok, nad ranem zasnę. Później nagle wyrwany ze snu dźwiękiem budzika telefonu komórkowego, pokonam z zaspanymi oczami drogę na dół do łazienki z prysznicem. Ogolę się, umyję, zrobię coś czego nie umiem, czyli wyprasuję koszulę, może zjem śniadanie i wypierdolę przez drzwi jak strzała. Ciekawe ile jeszcze lat mnie czeka bez konsekwencji dla organizmu. Od chuja. Złego diabli nie biorą.

bmp : :