Archiwum 09 lipca 2008


lip 09 2008 ...
Komentarze: 9

 

Czasem lubi mi odpierdolić i biorę się za czynność, o której nie mam zielonego pojęcia. Mianowicie chodzi o gotowanie. Otóż z gotowaniem mam tyle wspólnego co z robieniem laski. W przeciwieństwie jednak do gotowania czasem się przyglądam jak laska jest robiona. Wychodzi, że z gotowaniem mam jeszcze mniej wspólnego niż z robieniem laski. Gdyby jakiś ktoś, w jakiejś knajpie, był uprzejmy zaserwować mi to, co ja dzisiaj przyrządziłem, to bym go chyba w tym utopił lub przynajmniej wyjebał mu w ryj. Jebany makaron z sosem. Makaronu udało się nie spierdolić. W połączeniu jednak z sosem okazało się, że zrobiłem zupę. Jeśli chciałbym zupę, to bym sobie puszkę otworzył. Tyle razy powtarzałem, żeby nie brać się za coś czego się nie potrafi. Znowu mnie podkusiło. Znowu na kilka miesięcy przejdzie mi pomysł na gotowanie. Całe szczęście. Kiedyś w moim domu gościłem pewną osobę. To było już ze 3 – 4 lata po wprowadzeniu się. Miałem jakąś gotową bagietkę. Taką do podgrzania w piekarniku. I się nagle okazało, że piekarnik jeszcze nigdy nie był używany. Podobnie zresztą jak toster. I chuj był z bagietki. Piekarnik trzeba było 90 minut przepalać. Jebane gotowanie. Predyspozycje mam do tego jak diabli.