Komentarze: 7
Był sobie ktoś, kto na nartach jeździł od czwartego roku życia. Im więcej miał na koncie przejeżdżonych sezonów, tym trudniej mu było sobie wyobrazić opuszczenie któregoś. W pewnym momencie zapragnął robić papiery instruktorskie. Niestety jak to czasem bywa nie spotkał się z aprobatą swego zachowania u egzaminatorów. Mimo świetnie przejechanego giganta. Miał wtedy osiemnaście lat. W grupie był wice mistrz Polski juniorów i mistrzyni Polski także juniorów. Czas miał trochę od nich lepszy. Ku ogólnemu zdziwieniu. Na dole szefowa komisji spytała: Dla jakiego klubu Pan jeździ? Dla żadnego – padła odpowiedź. Wielka szkoda. Tak na marginesie dodam, że jeszcze nie słyszałam tylu przekleństw w trakcie jednego przejazdu – zakończyła kierowniczka zamieszania konwersację. Egzamin został oblany. Chuj wie czy za przekleństwa czy inne wyczyny, których przez tydzień szkolenia się nazbierało. Do tematu papierów narciarskich już ów ktoś nie wracał. Dalej już tylko była jazda, z każdym rokiem bardziej na krawędzi. Do czasu. Zderzenie na stoku z winy drugiego użytkownika było przyczyną kilku operacji kolana. Dodatkowo uprawianie niektórych dyscyplin zostało surowo zakazane. I tak kilka lat minęło bez desek na nogach. Pucharowe nówki buty stały w szafie. Pucharowe narty w rogu pokoju. Kask na szafie wraz z goglami. Niedawno jednak forma wróciła i sytuacja była sprzyjająca. I tak od nowa na wielkim ogniu po stokach tego świata ów ktoś zapierdala. A but jak imadło trzeba przyznać. Po tygodniu stopy się deformują na pewien czas. Chuj jednak z tym – mówi ów ktoś, gdy kiwnięcie palcem powoduje reakcje narty. Sport musi boleć.
Zmęczony jestem. Średnio może z noc w tygodniu śpię w swoim łóżku. A będzie gorzej. Co mi kurwa do łba strzeliło, żeby tak żyć? Nie ma już kurwa odwrotu. Na pewno na razie. Czuję się osamotniony w moich działaniach. Przeżywam chwile zwątpienia. Pierwszy raz mi się to zdarza. Zwątpienia w samodzielność i umiejętność radzenia sobie. Nie wiem czy ktoś nie przesadził z wiarą w bmp. Pracodawca oczywiście. Nie trzeba przecież wyjaśniać, że kobiety to nawet nie podchodzą. Zresztą kto by kurwa chciał kogoś kto jak Japoniec robi siedem krajów w trzy dni?