Archiwum 30 stycznia 2007


sty 30 2007 Bez tytułu
Komentarze: 7

„Życie stawia przed nami ciągle nowe wyzwania.” Inaczej mówiąc, jebany scenariusz pisze sobie samo dla siebie nie uwzględniając potrzeb żywiciela. Niczym syn marnotrawny wróciłem do Kraju Nadwiślańskiego. W nocy jakoś dotarłem do domu. Po drodze stacja benzynowa, bo przecież nic do jedzenia w domu nie zostawiłem. Raport kasowy stanął mi jednak na drodze. Olałem więc zakupy i kazałem złotówie jechać dalej. Ku mojemu zdziwieniu lodówka chodziła. Byłem pewny, że ją wyłączyłem. W środku żarcie, którego nie zostawiałem. Matka, prawie staruszka (przywaliłaby mi za tą staruszkę) była uprzejma zatowarować melinę. Kilka dni później słyszę od niej – synu w lodówce u Ciebie znalazłam tylko pól butelki wódki i czekoladę. Nie mogłam na to patrzeć. Trzeba było nie patrzeć. W każdym bądź razie usiadłem w nocy po powrocie na kanapie. Puściłem muzykę, wysypałem wszystką gotowiznę na stół i wyszło tego równowartość 10120 dolarów hongkońskich. W związku z tym, że kurs bardzo niekorzystny, to kwota ta nie starcza jeszcze na bycie rentierem. Czas się zabrać do roboty. Wkrótce, bo jeszcze tego samego dnia przyszła propozycja. Znowu wyjazd. Bronię się kurwa jak mogę. Po pierwsze nie chcę wyjeżdżać. Wolałbym w ojczyźnie trochę posiedzieć. Jak do tej pory to ciągle – „Lądy i morza przemierzam, kulę ziemską z otwartym czołem. Polski mam paszport na sercu. Skąd pytam, skąd go wziąłem? A wziąłem go z dumy i trudu. Ze znoju codziennej pracy. Ze stali, z żelaza, z węgla. A węgiel to koks, to antracyt.” Po drugie do odwiecznych wrogów Polski mnie chcą wysłać. Tam gdzie kiedyś się płaciło walutą o symbolu DM. Chociaż to lepsze niż trafić do Moskwy. Miasta kurwy i szatana jak niektórzy mawiają. Za mną też pierwsze rozmowy rekrutacyjne. Sami kurwa nie wiedzą czego chcą. Tzw. HR manager czyli kierownik od personelu miała styl Kazimiery Szczuki. Nie zrobiła na mnie dobrego wrażenia. Nie wiem jakie ja na niej. Na pewno jakieś. Szczególnie jak spoglądając w moje CV usłyszała, że karany jezdem. Dysonans biedaczka przeżyła. Bo kurwa wszystkiego się spodziewaj, to nie będziesz zaskoczony. W języku language nie mówila. Tak na moje oko. Sami nie wiedzą kogo szukają. Tak więc, żyję, lulki palę, tańce, Wyborcza i inne „pośredniaki”.

bmp : :