Archiwum 11 października 2006


paź 11 2006 Bez tytułu
Komentarze: 4

Remament, renament. Słowo status stosowane zamiennie ze słowem statut. Autorem jest jeden ze wspólników spółki. Do niego i pozostałych bezpośrednio raportuję i im bezpośrednio podlegam. Zdaje sobie sprawę, że jestem dość wyluzowany. To się głównie tyczy słownictwa i zachowania. To też da się w relacjach ze mną zauważyć. Wiem jaki jestem i trudno mi jest to zmieniać. Nawet jednak jeśli sprawiam takie wrażenie, to w pewnych sytuacjach należy się powstrzymać. Mój bezpośredni tego nie zauważył i wali do mnie np. następującym tekstem: „Panie bmp, to są takie kurwa możliwość, że ja pierdolę”. Siedzę i uszom nie wierzę. Nie kumają chłopcy, że budowanie marki, to nie jest dwa tygodnie albo kilka telefonów. Nie kumają chłopcy, że poruszanie się po bardzo liberalnym rynku, to coś innego niż robienie sobie układów w Polsce. Nie kumają chłopcy, że przedstawianie rynkowi całkowicie nieznanych marek zabiera więcej czasu niż kilkadziesiąt godzin na telefonie i przy komputerze. Nie kumają chłopcy, że dział sprzedaży musi być objęty odpowiednim systemem motywacyjnym. Nie kumają chłopcy, że oszczędzanie powoduje w niektórych przypadkach podwójne koszty, a czasem jeszcze większe. Np. jeśli mamy spierdoloną bazę danych, to marnujemy czas na poszukiwanie w niej informacji albo licząc coś na piechotę. Nie kumają chłopcy, że wkurwiony klient to pięciu innych straconych. Nie kumają chłopcy, że relacje z dostawcami buduje się dłużej niż od razu. Lubię improwizację, ale tylko w momencie sobotniego baletu albo gdy zabieram się za coś o czym nie ma pojęcia. Wtedy improwizacja jest nawet konieczna, choć staram się jej udział minimalizować.. Przy pewnej jednak skali nie można improwizować. Truizmem wydaje się być przypominanie o profesjonalizmie w takiej sytuacji. Dlatego właśnie zbliża się dzień, gdy pierdolę kwitami.

bmp : :