Komentarze: 7
Dzień pierwszy. Miasteczko satelita w stosunku do głównego organizmu miejskiego. Sypialnia dla tych na dorobku. Wokół tereny zielone. Lasy, parki, wsie. Da się nawet spokojnie spędzić niedzielne popołudnie na łonie natury. Z rodziną na przykład. Pod jedno ze strzeżonych osiedli podjeżdża samochód. Auto z gatunku tych luksusowych ze sportowym zacięciem. Czarne i tak samo szybkie i jak szpanerskie. W środku czterech mężczyzn. „Każdy tęgi, silny, zwinny. Ale każdy z nich był inny. I w tym nie ma nic dziwnego. Każdy z ojca był innego”. Nie do końca każdy z innego. Dwóch pochodzi z tego samego pnia. Przed wjechaniem na osiedle samochód opuściło dwóch siedzących na tylnej kanapie. Wolnym krokiem ruszyli wzdłuż ulicy, każdy po jednej ze stron. Na strzeżonym osiedlu zwykłe popołudnie. Matki z dziećmi na placu zabaw. Ktoś wjeżdżał, ktoś wyjeżdżał. Dwójka, która pozostała w samochodzie podjechała pod jeden z segmentów. Drzwi wejściowe były otwarte. W środku młoda mama z młodym tatą i gówniarz. Tata o kolorze skóry właściwym dla mieszkańców terenów pustynnych, lecz nie murzyn. Krótkie przywitanie. Po przywitaniu szybkie przejście do sedna. Dwaj przybyli mężczyźni proszą, aby młody tata wyszedł z nimi do samochodu. Nie chcieli rozmawiać przy żonie. Zgodził się. Wsiadł na tylną kanapę i spytał: Dokąd jedziemy? Przed siebie, tak żeby spokojnie pogadać – padła odpowiedź. Samochód ruszył. Wyjechał z osiedla na drogę. Po 200 metrach kierowca zwolnił i zatrzymał, odblokowując w tym czasie zamki. Do samochodu na tylną kanapę wsiadło tych dwóch, którzy zostali wcześniej wysadzeni przed osiedlem. Wsiedli z dwóch stron tak, aby młody tata nie miał jak spierdolić. Kilka ciosów. Szybki wykwit pod okiem młodego taty. Wszystko działo się bez słów. Samochód jechał coraz szybciej w kierunku lasu. Przed lasem zwolnił i zatrzymał się pod pierwszym drzewem. Padło szybkie i agresywne: wysiadaj. Cała piątka ruszyła ścieżką. Młody tata nie miał wyjścia. Przed sobą dwóch i za sobą dwóch. Nie ma jak spierdolić. W głowie milion myśli na minutę. Po prawej przejechała rodzina na rowerach. Dalej nikt nic nie mówi. Zatrzymali się. Kolejne ciosy. Poprawka wykwitu. Następnie pytanie: Rozumiesz, że masz oddać co ukradłeś? Nie zdążył odpowiedzieć. Padły kolejne zdania. Nie interesują mnie twoje opowieści. Chcę widzieć rezultaty. Zacząłeś igrać z niewłaściwymi ludźmi. Zostałeś ostrzeżony, że to nie są negocjacje. Powiedziano ci, że nie ty stawiasz warunki. Ciągle łżesz i dlatego to się źle skończy. Wcześniej zostało ci zapowiedziane, że to nie są żarty. Zignorowałeś ostrzeżenie. Źle postąpiłeś. Teraz masz okazję sprawdzić czy ostrzeżenia należało zignorować. Nie wyznaczamy ci terminu na zwrot pieniędzy. Sam sobie go wyznacz, ale tak abyśmy byli zadowoleni. Puścili go wolno. Tym razem. Na koniec usłyszał – potraktuj dzisiejsze spotkanie jako ostatnie ostrzeżenie. Jeśli nie weźmiesz sobie tego do serca, czekają cię trudne dni i piekło w tym kraju. Odszedł szybkim krokiem. Ze łzami w oczach, gdyż z rasy pizd pochodzi.
Wieczór, pierwszego dnia. Cała czwórka siedzi w salonie. Trochę narkotyków, trochę alkoholu. Jeden wyciąga telefon. Wybiera numer. Po drugiej stronie ktoś się zgłasza. Padają słowa - Cześć Y, tu X. Masz jeszcze tę szopę na wsi? Mam – padła odpowiedź. To bardzo dobrze. Mam tutaj takiego jednego, co go trzeba trochę ten – powiedział X. Na to Y- Wiem co go trzeba trochę ten. OK. Jutro się zdzwaniamy – rzekł X i odłożył telefon.
Dzień następny. Rano. Telefony całej czwórki od rana się grzeją. Koło południa znowu wszyscy w jednym miejscu. Decydują, że się rozdzielają. Dwóch jedzie spotkać się z ludźmi. Dwóch umawia się z młodym tatą i jeszcze jednym człowiekiem u osoby reprezentującej zawód zaufania publicznego. Przygotowane cyrografy, umowy, weksle. Notariusz nawet nie próbował chrząknąć, widząc jak facet z podbitym okiem podpisuje dość niekorzystne dokumenty. Po opuszczeniu biura kolejne ostrzeżenia. Młody tata szybko się urywa. Obawy nim targają, więc znika z oczu z prędkością Armii Czerwonej w natarciu.
„Chroń mnie Panie od pogardy. Od nienawiści strzeż mnie Boże.”