Archiwum 17 lutego 2006


lut 17 2006 Bez tytułu
Komentarze: 2

Przegialem kolejny raz. Tym razem jednak nie wdalem sie w uliczne avanti. Ile mozna? Poza tym avanti szuka zazwyczaj mnie, a nie ja jego. Tym razem moja niedbalosc i lekkomyslnosc wzgledem wlasnego organizmu byla przegieciem. Ze dwa tygodnie temu, kolo srody zaczelo mnie rypac z lewej strony glowy. Tak od szczeny poprzez migdal do ucha. Jak zwykle zastosowalem klasyczna dawke uderzeniowa w postaci przyjecia w chuj aspiryn. W czwartek rano okazalo sie, ze skutecznosci wielkiej dawka uderzeniowa nie odnotowala. Tego samego dnia podwoilem dawke uderzeniowa oraz wysmarowalem sie na noc jakims miejscowym swinstwem. Takim jak u nas masc kocia. Smierdzialem bardzo. A goraco mi bylo jak na najnizszym pokladzie galery. Tak przygotowany udalem sie na spoczynek. Piatek to byl dzien, gdy okazalo sie, ze podwojna dawka uderzeniowa okazala sie byc podwojnie chujowo skuteczna. Ciagle jednak nie bylo czasu udac sie do znachora. Caly piatek spedzilem we trasie po lokalnych autostradach odwiedzajac rozne wiochy oraz stolice. Zaopatrzony jednak w aptece w jakies silne srodki przeciwbolowe niezle funkcjonowalem. Troche przestalem slyszec na lewe ucho, ale prog wytrzymalosci na bol nie zostal przekroczony. Na noc nafaszerowalem sie jeszcze kilkoma przeciwbolowymi i noc przeszla bez wiekszych klopotow. W sobote dalej nie bylo czasu na spotkanie z szamanem od bolu i chorob wszelakich. Co prawda zaczynalem sie slaniac na nogach, ale niestety kontrakty tego nie rozumieja. Jesli jestes na samym dole "lancucha pokarmowego", to przysluguje ci np. zwolnienie na okres choroby. Jesli jestes tylko jedno oczko wyzej albo na samej gorze albo jestes szefem pionu, departamentu, czy chuj wie czego jeszcze albo gdy jestes wspolwlascicielem (to chyba najgorsza opcja), to przysluguje wiele innych rzeczy. Duzo wiecej niz zwolnienie na okres choroby. Paleta wyborow jest zaiste zajebista. Mozna sobie wybrac sposrod takich konfitur jak: obciecie premii miesiecznej, pozbawienie premii kwartalnej, wyjebanie (oczywiscie za prozumieniem stron) i w przypadku bycia wlascicielem bankructwo (skrajny przypadek, ale mozliwy - mozesz juz sobie wtedy chorowac do woli). Wali sie, pali sie, tsunami, nawet killerow dwoch - musi byc zrobione. Kierujac sie starym chinskim porzekadlem - chocby skaly sraly - zignorowalem sygnaly organizmu i z wlasciwa sobie werwa pozostalem na placu boju. Pierdolone kontrakty. Ze wzgledu na to, ze przez kurwa prawie pol pierdolonego roku nikt tutaj niczego nadzorowal, to wszystko jest zapierdolone. W sensie bylo. Teraz jest juz zapierdolona tylko jedna rzecz. Przynajmniej taki jest stan mojej wiedzy. Jesli wyjdzie cos jeszcze, to nie chce byc w skorze tego, ktory przyniesie mi te wiesci i w skorze tego, ktory za tym stoi. Nieodpowiedzialnosc jednego pajaca powoduje, ze deadline jest w najblizszy piatek. I jest taki zapierdol, ze nie ma nawet czasu taczek zaladowac. To spowodowalo, ze z pracy m.in. koncepcyjnej musialem przeniesc sie do pracy fizycznej. Sama praca fizyczna mi nie przeszkadza. Nawet czasem lubie prace fizyczna, bo pozwala sie oderwac od rzeczywistosci, gdy czynie ja z wlasciwym zaangazowaniem. W zwiazku z tym sobotnie popoludnie oraz pozny wieczor spedzilem w hali, gdzie upierdolilem sie po lokcie. Kolo 2300 organizm powiedzial dosc. Nie mialem wiecej sily tyrac. Czulem, ze jestem bliski omdlenia. Wczesniej takiego uczucia nigdy nie doswiadczylem. W sensie bliskosci omdlenia. Po prostu raz stracilem przytomnosc po ciezkim wpierdolu i tyle jest moich hrabiowskich doswiadczen. Otoczenie zeznalo, ze twarz moja zolta sie wydawac zaczela. Tak moglo byc. Szczeki otwierac juz nie moglem. Ucho pulsowalo z wysoka czestotliwoscia. Migdal przystopowal przelykanie. Do rana sie przewracalem w wyrze. Juz chcialem isc do lekarza. Niespodzianka jednak pewna mnie spotkala. W niedziele sie tu nie choruje, sie okazalo. Niedziela byla koszmarem. Tez sie jednak udalo przetrwac. Wpierdol dopiero mial nadejsc. Wzialem ostatnie dwie aspiryny i polozylem sie spac z mocnym postanowieniem odwiedzenia lokalnego konowala w poniedzialek z rana. Rano zrobilo sie dla mnie o 0200, gdy zostalem obudzony bolem calej lewej strony lba. Do rana bylo daleko, wiec czas umilalem sobie paleniem papierosow i gapieniem sie przez okno. Pierdolone kontrakty spowodowaly, ze do lekarza dotarlem w poniedzialek, ale dopiero okolo 1800. Gdzies tak od godziny 1400 bylem uprzejmy zaczac wyc. Co prawda tylko do slonca, gdyz taka pora dnia wtedy byla. Prog tolernacji bolu mam dosyc wysoki. Podobno kobiety maja wyzszy ten prog niz mezczyzni, ale z doswiadczenia wiem, ze moj do najgorszych nie nalezy. Tym razem jednak wiem, ze prog przekroczylem. Przedstawiciel zawodu lubujacego sie w przywdziewaniu bialych i zielonych kitli dotknal mnie brutalnie. Chcialem mu od razu zajebac. To byl zly dotyk. Bez dotykania czulem, ze mi leb urywa. Skurwiensyn badal mnie zbyt nonszalancko jak na moj stan, a ja bylem raczej w nastroju na delikatna gre wstepna, a nie na szybki numerek w windzie. Przepisal co mial przepisac. Chuj wie jak to sie nazywa, ale kupilem. Ku mojemu zaskoczeniu (juz drugiemu w trakcie tej choroby) przepisane mi zostaly zatrzyki. Zastrzykow sie nie boje, ale zastanawialem sie kto mi je bedzie robil. W brzuch potrafie sobie zrobic sam. Jak jednak wbic igle we wlasna dupe? Nie mam pojecia. Widocznie nie bylem na tej lekcji biologii w szkole. I tu zaskoczony zostalem trzeci raz w trakcie choroby. Zastrzyki robi sie w aptece. Normalnie sciagam gacie, po czym baba lub facet wbija w moje dupsko igle. I tak dwa razy dziennie do wyczerpania zasobu fiolek. Pilnuje, zeby uzywali nowych i jednorazowych strzykawek, gdyz nie chcialbym wrocic do domu z choroba z gatunku egzotycznych. I tak wlasnie sobie chorowalem. W sensie dochodze juz do formy. W tym czasie po nocach chlopcy tyrali. Cieszylo mnie to jednak odrobine. Jakos sumienie mnie nie gryzlo. Nastepnym razem naucza sie kurwa pilnowac terminow. To nie ksiazka, ktora mozna przeczytac na noc przed egzaminem i liczyc na farta, ze uda sie zapamietac akurat te kawalki, na bazie ktorych beda skonstruowane pytania. Jakby robili normalnie przez ostatnie pol pierdolonego roku, to siedzialby wieczorem jeden z drugim w kawiarni ze swoja narzeczona i ucinal mila pogawedke przed skonsumowaniem spotkania. A tak biedaczyska tyrali, a ja z przyczyn obiektywnych siedzialem na kanapie klepiac paluszkami w klawiature. Papieroski sobie popalalem. Knulem troche, gdyz pricewar sie pojawila. Efekty knucia juz mam. Teraz zastanawiam sie jak koncepcje zderzyc z rzeczywistoscia. A jesli koncepcja nie zgadza sie z rzeczywistoscia, to tym gorzej dla rzeczywistosci. Kazde dziecko to wie. Zalegle mail'e sobie pisalem, ale te mniej wazne (czekaja na wyslanie, bo ADSL bedzie dopiero za kilka dni). Te najwazniejsze wychodza na biezaco, gdyz gdzies sie zawsze na chwile udaje podpiac. I takim tam roznym czynnosciom sie oddawalem z wyjatkiem sprzatnia. Kazdy bowiem kawaler winnien stosowac sie do slow pewnej piosenki. Slow nastepujacych: "Przewrocilo sie, niech lezy. Caly luksus polega na tym, ze nie musze go podnosic. Bede sie potykal czasem..."

bmp : :