Archiwum 09 grudnia 2004


gru 09 2004 Bez tytułu
Komentarze: 1

Odroczona. Jechałem jak debil. Presja czasu. Pan mecenas siedzący obok miał zielono-biały kolor twarzy i kurczowo trzymał się uchwytu pod sufitem. Rozumiał jednak sytuację i siedział cicho. Na ostatnich 40 kilometrach piszczałem na prawie każdym zakręcie. Wszystkie zakręty ścięte. Pobocza moje. Aż dziwne, że nie wyleciałem z drogi. Dobra bryka, się okazało. Nie wiedziałem, że można tę drogę pokonać poniżej 2.15. Pewnie prawie każdy wie jak wyglądają drogi na Pojezierzu. Spóźniłem się 2 minuty. Mandatów brak. Dziwne. Wszystko cacy. Pierdolony Wysoki Sąd poinformował mnie, że sekretariat zrobił błąd i nie wezwał właściwego świadka. Krew mnie kurwa zalała. Gdybym to ja zrobił błąd, to Pierdolony Wysoki Sąd z Jaśnie Pierdolonym Panem Prokuratorem, mogliby wystawić nakaz aresztowania. Skoro jednak kurwa błąd zrobił sekretariat, to po 5 minutach rozprawy, mogłem znowu usiąść za fajerą i pierdolnąć kolejnych ok. 240 km. Kurwa jego mać zajebiście. Nawet najebać mi się nie chce. A gdyby nawet tak by się zdarzyło, że zapragnę tego stanu, to nie mogę. Nie mogę, gdyż muszę wstać o 0600 i jak zwykle wlączyć komputer, sprawdzić na świeżo co mam do zrobienia, po czym jak zwykle zejść na dół pod prysznic, ogolić się, wyprasować kolejną jebaną koszulę, opierdolić śniadanie, zawiązać krawat i ruszyć w bój. Poza tym nawet gdybym się napierdolił, to i tak potrafię wstać i ruszyć. Nie mam jednak ochoty się dzisiaj zniszczyć, choć nie jest wykluczone, że nie stanie się tak podczas weekendu. Powoli zyskuję umiejętność wyspania się w sześć godzin. Na tyle się wysypiam, że jestem w stanie być na stand by'u przez osiemnaście brakujących do pełnej doby godzin. Podobno Napoleon i Leonardo potrafili sypiać dużo krócej. Postaram się w takim razie jeszcze skrócić czas wypoczynku. Levanter z jednej ksiązki Kosińskiego też krótko sypial. Trzeba przyznać, że nie pierdolę się w tańcu i czas mam wypełniony po brzegi. Jest tak jak Pepe nie chciała. Tak nie musiało być. Jesteś maszyną - tak mi powiedział ktoś kto kiedyś siedział ze mną w ławce. Przestałem obgryzać paznokcie. Stary koń, a dopiero teraz się udało przestać. Nawet nie wiem jak to się stało. Kłopotów nie ubyło, stresu wcale mniej nie jest, a jakoś się zdarzyło. Jest tak jak Pepe chciała. Do pełnego wypasu jeszcze trochę brakuje, ale zaczyna być nieźle. Się zapierdala. 

 

bmp : :