Komentarze: 4
Wszystkie wódki tego świata mocne są, lecz wypijemy je.
Zabalowałem z piątku na sobotę. Było po symbolicznym litrze na łba. Dotarłem do domu o 0530. Niestety o 1030 było spotaknie. Zaspałem, ale odbyło się i byłem obecny, choć lekko spóźniony. Szybki prysznic, garnitur i złoty osiemdziesiąt przez miasto, Adrenalina potrzbena rzecz. Poszło dobrze. Lepiej niż oczekiwałem. Oczywiście z mojej strony "Wielka improwizacja". Miałem się przygotować w piątek wieczorem. Niestety, wybrałem danie w trąbę. A życie dalej sobie zapierdala i znowu jestem zajebany, chociaż dzisiaj bardzo delikatnie w stosunku do zajebania właściwego.