Archiwum 23 kwietnia 2003


kwi 23 2003 Bez tytułu
Komentarze: 5

Jest wtorek. Zaraz będzie środa. Dobrze jest czasami spokojnie usiąść. Tak właśnie mam teraz. Siedzę, jaram i piszę. Mam za sobą 500 km zajebistych polskich dróg, od chuja różnego gadania i pogrzeb jednego z członków rodziny – lat 36. święta spędziłem w jednym z polskich kurortów narciarskich. Jednakże ze względu na stan zdrowia zakończyłem trzeci z rzędu sezon narciarski nie dotykając nart. Zamiast tego schodziłem rano do hotelowej restauracji na śniadanie, następnie ucinałem sobie drzemkę lub czytałem książkę. Przychodził czas obiadu, a po obiedzie drzemka. Wieczorem obfita kolacja z rodziną w tej samej hotelowej restauracji, gorzała i spać. Snułem się po tym miasteczku jak przetrącony. Zwiedziłem miejscowe muzeum, byłem w kinie i zrobiłem sobie trzygodzinną pieszą wycieczkę, a w międzyczasie dawałem w pałę. Oczywiście nie obeszło się w drodze na miejsce bez kontroli drogowej. Byłem już zmęczony, było bardzo póĄno, więc leciałem byle szybciej i niestety zaproponowano mi 6 punktów i 300 złotych mandatu. Odmówiłem. Wynegocjowałem 0 punktów i 100 złotych mandatu za teoretyczny brak wyposażenia dodatkowego. Wielki Piątek minął zwyczajnie. Zapomniałem o poście, więc mięsko było grane. Minął zwyczajnie o tyle o ile, ponieważ dopadła mnie Pepe. Ponieważ całe dnie spędzałem głównie sam (wieczory z bratem w knajpie), to nie udało mi się uchronić przed myślami o niej. Patrzyłem z tarasu hotelu na deptak i obserwowałem spacerujące pary – te dzieciate i te bez dzieci i ciągle mi Pepe stawała przed oczami i ciągle nie mogłem jej odegnać. Jakoś sobie w końcu poradziłem przy pomocy browarów z tą chwilą słabości. W sobotę, aby nie dopuścić do takich nieciekawych myśli, zaraz po śniadaniu udałem się do pobliskiego lokalu i spożyłem 0,25 l Żubrówki plus sok. Natychmiast mi się poprawiło. Dotrwałem jakoś do obiadu, a potem kolacji obficie podlewając posiłki Wyborową. Chujową noc miałem z soboty na niedzielę. Od przyłożenia głowy do poduszki aż do jej podniesienia rano śniła mi się ona. Chyba tylko dwa albo trzy razy w życiu miałem tak realistyczny sen. Czułem się jakby wszystko działo się w rzeczywistości. Niezbyt dobrze pamiętam szczegóły snu, ale wiem że długo rozmawialiśmy na jakieś dość górnolotne tematy. Zadała mi podczas tej rozmowy m.in. cztery pytania. Na żadne nie potrafiłem jednoznacznie odpowiedzieć. Niestety nie pamiętam ich treści. Gdy spotkanie dobiegało końca wręczyła mi album ze swoimi i moim zdjęciami. Na niektórych była też moja matka. Zacząłem go przeglądać, a ona spytała się mnie dlaczego nie okazuję uczuć mojej matce. Odpowiedziałem, że nie wiem. Koniec snu. Myślę o Tobie Pepe prawie ciągle i nawet wmawianie sobie, że pierdolę i nic mnie to nie obchodzi, nie potrafię sobie pomóc. Zaraz będzie rok jak jest po jabłkach, a ja ciągle jestem w tym samym miejscu. Zdaję sobie sprawę, że sam się wykańczam, ale nie umiem z tym nic zrobić. Tak jakoś wszystko mi jedno co będzie się działo. Tak się dzieje od czasu, gdy drugi raz dostałem w dupę od Ciebie. Choćby dzisiaj, gdy wracałem do domu też myślałem tylko o Tobie. Wyjeżdżałem gdy pogoda była rewelacyjna. Myślami byłem koło niej i 140, 150, 160,dalej koło Pepe i 170, 180, 190 – trumna na dachu, auto chodzi po całej drodze, ale tylko Pepe we łbie. Tylko chwilami odrywałem się od niej, gdy debile w maluchach albo innych urządzeniach samochodopodobnych wyjeżdżali mi przed maskę. Ludzie nie umieją prowadzić. Gwałtowne hamowanie, jakiś dziwny manewr mijania i udawało się uniknąć kolizji po raz milion w życiu i znowu 160, 170, ... i głowa pełna Pepe. Przyszła po drodze ulewa, dalej gnałem. W niedzielę byłem w jakimś disco. Kurwa siedziałem w tej pierdolonej dyskotece i zastanawiałem się jak dobrze by mi było gdybyś była obok mnie. Ciekawe czy pomyślałaś o mnie w trakcie świąt. Ja w niedzielę rano życzyłem Ci w myślach wszystkiego tego, czego chciałabyś, żeby życzyli Tobie wszyscy najważniejsi w Twoim życiu. Nie wiem jak o Tobie zapomnieć.

bmp : :