Archiwum 12 kwietnia 2003


kwi 12 2003 Bez tytułu
Komentarze: 9

Coś wypadło i Mazury nie wyszły. Trudno. Jeszcze spróbuję podskoczyć tam 22 kwietnia, wcześniej nie zdążę. Jak się nie uda, to dopiero w maju albo i nawet w czerwcu się pojawię w krainie Wielkich Jezior Mazurskich. Harmonogram nie pozwala na inne rozwiązania. Ciekaw jestem czy podczas tego lata znowu mi się telefon rozładuje na wodzie a ona się odezwie i zostawi wiadomość. Po czym ja oddzwonię po dwóch dniach i usłyszę, że chciała przyjechać, ale teraz już nie. Pamiętam jak mnie pytała czy ją wezmę w rejs. Proste, że chciałem wziąć. Taki śródlądowy rejs, żeby nie było dużo roboty i rzygania. Pamiętam jak musiała wtedy (jak zwykle zresztą) wspiąć się na palce, żeby mnie pocałować, a ja się lekko wtedy pochyliłem. W podobny sposób witała się ze mną w hall’u. Stawała na palcach, zakładała mi ręce na szyję i dostawałem długie buzi. Potem często w tej pozycji patrzyliśmy w lustro, które wisiało na ścianie w przedpokoju. Ten widok wrył mi się w pamięć bardzo. Koniec wspominek. Idę sobie ugotować jakąś pastę.

bmp : :
kwi 12 2003 Bez tytułu
Komentarze: 5

Nadchodzi czas, że trzeba zajrzeć w spis telefonów i notes. Ewentualnie wybrać się w jakieś miejsce o dużym współczynniku ukobiecenia. Co prawda w tym przypadku klin nie skutkuje – to już sprawdziłem. Jednakże tak na sportowo trzeba się z kimś pospotykać. Pierdolę. Mogę czuć się rozczarowany i zawiedziony, ale to nie oznacza, że mam żyć w ascezie. Serduszko pozostanie wierne, ale głowa ma ochotę na balety z paniami. Teraz to ja będę kutafonem.

bmp : :
kwi 12 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Idzie chyba nieĄle. Sam się oszukuję, ale niech tak pozostanie. Pośmigałem po barach. Wypiłem kilka razy colę i jedno piwo bezalkoholowe. Dzielnie walczę. Szaniec będzie zdobyty. Rano skoczę sobie na Mazury. Potraktuję to jako odskocznię od tego całego gówna. Spotkałem dawnych znajomych. Nikt nie z nich nie podzielił się spostrzeżeniem, że słabo wyglądam. Oznacza to, że opuchlizna zeszła i że reprezentuję klasyczny wygląd. To dobrze. Nie powiem, że nie mam ochoty wsiąść do auta i podjechać po flaszkę na stację, jednak myślę, że jakoś to przewalczę i kimnę się na trzeĄwo. Wracając dzisiaj z miasta przejeżdżałem w okolicach dobrze mi znanych. Zapaliła się czerwona żaróweczka – odegnałem myśli. Mam nadzieję, że na długo. Zdjęcia ze sobą nie noszę, leży zamknięte na biurku. Nie ma go koło mnie gdyż śpię dzisiaj w innym miejscu niż zazwyczaj. Więc nawet jakbym chciał się zadręczać to nie mam jak. Żałuję tylko, że tak bardzo dobrze pamiętam.

bmp : :