Najnowsze wpisy, strona 4


cze 11 2009 ...
Komentarze: 10

Strasznie mnie kurwa znowu ciągnie. Nie do wódki jednak. Do niej mam stały pociąg, na stałym poziomie i niewłaściwym by było opisywanie tego zjawiska słowem „znowu”. Strasznie mnie kurwa znowu ciągnie w świat. Jebane urlopy na morzach tego świata już mnie nie satysfakcjonują. Zresztą nigdy mnie w pełni nie satysfakcjonowały. Zawsze się jest jebanym turystą, którego trzeba ogolić i chuja z tym da się zrobić. Poza tym te maks dwa tygodnie za szybko mijają. Na co dzień uczucie ciągnięcia mnie w świat zabijam monotonią zawodową. Wystarczy jednak tylko kilka stron nieopatrznie wziętej książki o chłopcach co jadę wokół Horn albo gdzieś się wspinają albo przez coś się przedzierają. Na dupie od razu nie mogę usiedzieć i w mojej głowie kłębi się tedy jeszcze więcej myśli. I poradzić sobie ze sobą nie mogę. I wiem, że tam daleko źle mi bez mojego domu i miasta. A jednak ciągnie. Rozdwojenie mam jakieś. Niepokojem wewnętrznym mi się to objawia. Panika ze względu na brak pomysłu rozwiązania problemu. Być Smugą, Bosmanem Nowickim czy też innym globtrotuarem. A tymczasem trzeba będzie się przygotować do certyfikowania, żeby więcej w przyszłości srebrników płacili. Miałem jechać i cztery dni dotykać stopą drewnianego pokładu, a tymczasem trzeba jutro iść do roboty. Tymczasem do urlopu jeszcze trzy miesiące i jeszcze trochę – „Może znów mnie fala zwali, może się pokłonię fali”. Wiem! Walnę sobie piwo. I problem rozwiązany.

 

maj 23 2009 ...
Komentarze: 5

„Ja Wam mówię: Jest dobrze, jest dobrze, jest dobrze, ale nie najgorzej jest.” Piętnaście miesięcy i dziewięć dni temu wsiadłem w środek transportu zbiorowego, którym powróciłem z emigracji. Za godzinę minie dokładnie te 9 dni. Nie udało mi się odbudować relacji z ludźmi, których pozostawiłem wyjeżdżając. Z niektórymi nawiązałem kontakt. Zazwyczaj nie udało się utrzymać. Z tymi, z którymi udało się utrzymać nie jest ten kontakt taki jak kiedyś. Natura nie znosi jednak próżni i się inne środowisko wytworzyło. Najmocniejsze przyjaźnie przetrwały. Wszystko się więc miksuje. Od poniedziałku do piątku buduję polski kapitalizm jako organizacja. Od piątku wieczór do niedzieli gonię sprzedaż polskiego przemysłu spirytusowego i tytoniowego. Można zatem pokusić się o stwierdzenie, że non-stop działam pro publico bono i stale dorzucam cegiełkę do krajowego produktu. Patriotyzm taki. Decyzji zakupowych nie odkładam na później i kreuję stronę popytową na wszystkich mi dostępnych frontach. Zuch jestem. Co prawda jeszcze mam kawałek do najwyższego stopnia wtajemniczenia w organizacji. Przejawia się to tym, że potrafię opisać czym się zajmuję. Być może jednak którego dnia nie będę potrafił tego zrobić i to będzie oznaczało, że znalazłem się w awangardzie. Tymczasem jednak Koźlak dzisiaj jest grany oraz fajki. I kolega zaraz mnie odwiedzi – „spotkam się z kolegą, bo kolega jest od tego i wypada czasem spotkać się z nim. Siedzieć będziemy do rana i donosić ciągle nowy zestaw win”. Siedzę w kuchni na hockerze z laptopem na blacie – tak jest najprzyjemniej. Biurko mnie wkurwia. Na kanapie mi za gorąco od grzejącego się sprzętu. Tak, kuchnia jest wyborem best of the best. A jak wiadomo najbardziej lubię rozwiązania optymalne. Pij wódkę, pij wódkę, pij wódkę. Uwielbiam podprogowy przekaz.

 

kwi 02 2009 ...
Komentarze: 4

Zawód chyba zmienię. W KRS wpierdolę – zielarstwo i ziołolecznictwo. Przywracanie funkcji życiowych oraz zmysłów. Naprawdę okazało się, że mam dar. Moja obecność spowodowała, że u niektórych najpierw wzrok i słuch przestawał funkcjonować. W kilka jednak minut był im przywracany. Cud. Żądam beatyfikacji. Santo Subito. Byłem na konferencji. Konferencja dotycząca branży, w której nie działam. Konferencja pełna bufonów jebanych. Tak się napinają, że są blisko posrania się. I była jeszcze jedna Pani. Przedstawiciel klasy politycznej. Uśmiech od ucha do ucha. Nie schodził jej z twarzy chyba nawet w kiblu. Strasznie musi wieczorami takiego polityka morda napierdalać. Rumianek w przemysłowych ilościach zapewne jej schodzi. Obecność prasy, kamer i ewentualnego elektoratu na pogrzebie, w której nie grałaby pierwszej roli, też by pewnie wywołała jej uśmiech. Od lewej trąbki Eustachiusza do prawego kowadełka. Wracając jednak do sedna, czyli zmiany zawodu. Sterczę na tej konferencji. Słucham tych idiotyzmów. Nóż mi się w kieszeni otwiera. Czekam jednak na bankiet. W trakcie tego bankietu traf chciał, że kilka osób na sali znałem. Wpierdalam sobie wesoło tatar wołowy i z kimś tam gadam. Po chwili jakby więcej osób towarzyszy mej konsumpcji. Osoby te rozmawiają z moimi dotychczasowymi rozmówcami. I kurwa czuję się przezroczysty. Nikt się nie przywitał, nikt się nie skłonił. No rzesz kurwa mać. A gdzie dobre wychowanie? Dalej mnie nie dostrzegają. Jestem pewien, że widzieli to co jest za moimi plecami. Lub też wcale. I traf chciał, że w którymś momencie jest ze wcześniejszych rozmówców mnie przedstawił. Troszeczkę dokładniej niż tylko z imienia i nazwiska. Imię i nazwisko nikomu nic by nie powiedziało. Na dźwięk jednak tych kilku słów wzrok ludziom wrócił. I dobre maniery też. Pewnie teraz będzie im się żyło dostatniej. To ja poproszę za to uzdrowienie. Może być ryczałtem. Po 500 od brakującej funkcji.  

 

mar 23 2009 ...
Komentarze: 4

Głowy jakoś nie miałem do pisania. Z jednej strony, gdy się przyjrzeć, prowadzę strasznie monotonne życie i czas na mojego blogusia powinien się znaleźć. Z drugiej jednak, gdy przeanalizować wszystkie dane, to czasu tego nie ma tak wiele. Stale coś się dzieje. Coś co mocno absorbuje uwagę, czas i inne zasoby. Oczywiście są pewne zmienne, które się nie zmieniają. Ilość wypalanych papierosów i wypitego alkoholu są tymi niezmiennymi zmiennymi. Firma, w której kiedyś pracowałem już zgłosiła wniosek o upadłość. Kolejna firma, w której pracowałem sprzedała wydzieloną część do innej, razem ze mną. Pracodawcy zmieniają mi się jak rękawiczki. I nie jest to dobre. Czytając bowiem mój życiorys można postawić fałszywą tezę, że mnie ciągle skądś wypierdalają albo ja odchodzę ze względu na jakieś niedostosowanie. Chuj w to jednak wbijam z całej siły, gdyż jak na razie płacą. A póki płacą na dwa procent populacji, to ja naprawdę ryja mam uśmiechniętego. I jeszcze podwyżki zażądam. Albowiem kryzys, którego w Kraju nad Wisłą nie ma, mam głęboko w dupie. W życiu osobistym też jakby niekryzysowo. Istnieje Osoba Bez Fiuta, która ma do mnie słabość i nawet ceni sobie spędzanie ze mną czasu. Dodatkowo jako chłopak morowy wybieram się na urlop dziesięciodniowy. Wiadomo jaką konwencję mój urlop przyjmie. Będę spał na małej przestrzeni. Wpierdol będzie z puszek Do tego będzie drogo. A na dokładkę na pewno zepnę się z kimś powodu generowanych decybeli. Z kimś kto na zatwardzenie mówi: Verstopfung. I dlatego będzie pięknie. „Jesteście nienormalni. Prognoz pogody nie słuchacie? Ja bym tego nie zrobił. Do tego nocą???” No rzeczywiście było dziewięć do dziesięciu. Nawet paw mi wyskoczył pierwszy raz w życiu z powodu przebywania na chybotliwym obiekcie. Z innych powodów pawie wcześniej się zdarzały wielokrotnie. Tym razem jednak przepaliłem smak pawia szlugiem. Usta obtarłem w rękaw sztormiaka. W porcie stanąłem na 0800. Wypiłem piwo. Szybko. Szybko też poszedłem spać. Tyle ze wspomnień. Praca dyplomowa czeka. Trzeba pisać, a powietrza coraz mniej. Szkoły się zachciało idiocie. Zachciało się czegoś, co się już z głowy miało. Nigdy nie mów nigdy, gdyż kretynizmy do głowy przez całe życie przychodzą. A jak już się zaczęło, to skończyć trzeba.

 

mar 20 2009 ...
Komentarze: 1

Tu cos bedzie, ale nie tera. Tera bok mnie rypie. Znieczulam sie ruda woda. Jak sie znieczule, to zasne. A jutro tez jest dzien. 

wrz 11 2008 ...
Komentarze: 9

Dzisiaj udało mi się wcześniej wrócić do domu. Co prawda na chujowe sprawy zużyłem podarowany mi czas, ale mimo tego wcześniejszy powrót mnie cieszy. Trochę bowiem miałem czasu sam na sam ze sobą. Pralka hula. Zmywarka hula. Cztery koszule na następny tydzień wyprasowane. Piątki mam w T-shircie, więc cztery wystarczą aż nadto. Tera siedzę na dupie, kradnę Internet paląc szlugi i popijając browar. A Jurek P. z głośnika sobie nuci - „A nie tylko w moich snach”. Jeszcze tylko ureguluję rachunki, spłacę kartę i mogę się zabrać za pomiary. Trzeba jakoś komórkę zagospodarować. Narty przy łóżku zaczęły mnie wkurwiać i walizki znajdujące się nie tam gdzie trzeba. Ogólna koncepcja zagospodarowania jest. Pora na realizację. W ogóle zaczynają się jakieś takie inwestycje, na które kiedyś bym nie wpadł. Spokojnie potrafiłem żyć bez lamp. Żarówki na kablu są tak samo funkcjonalne. Aż tu nagle przyszedł czas na lampy. Bez telewizora żyłem iks lat. A tu nagle zacząłem myśleć o jesieni i chyba sobie jakiś zapierdolę na ścianę. I będę leżał przy wyłączonym, gdyż pewnie dalej nie znajdę w sobie mocy na oglądanie idiotyzmów. Miałem ze dwa talerze i ze trzy komplety sztućców oraz jeden nóż do krojenia. Nagle patrzę w szafki i widzę komplety talerzy, miseczek, sreczek, sztućców, garnków, durszlaków i ewidentnie zbyt dużo noży do krojenia. Zbyt dużo, bo i tak używam jednego. Toster mam, ale nie używam, bo mi się nie chce podłączyć. Mikser ostatnio znalazłem w piwnicy. Nówkę. Skąd on tam? Pojęcia nie mam. Dalej jest nówką. Wakacje mi przeleciały. Dwa dni urlopu wziąłem. Przyznam szczerze, że mnie to nie boli. Nie wiem skąd to, ale kompletnie mi to nie przeszkadza. Pierdolę. I tak jestem wypoczęty. Nie wiem dlaczego i skąd to, ale jestem. Dopiero jesienną porą „znów pocudzołożę z morzem”. Doczekać się nie mogę. Jednak nie dlatego, że to będzie urlop.

 

wrz 10 2008 ...
Komentarze: 0

„Właśnie zaprzestano produkcji farmaceutyku legendy, preparatu, którym karmiła się wyobraźnia tysięcy alkoholików, kandydatów na alkoholików lub wyleczonych alkoholików. Koniec esperalu, mili państwo! Polfa Warszawa, która była producentem tego leku, nie będzie kontynuować swej zbożnej działalności na polu walki z pijaństwem. Esperal to już historia.” Takie życie. Coś się kończy, coś się zaczyna. Trochę mnie nie było. Olałem dietę. Nie da się jej w moim przypadku utrzymać. Choćby skały srały, to jest nie do utrzymania. I do tego czuję się dobrze. Nie zamierzam iść więcej do żadnego konowała. Prędzej skonam. Nie było, gdyż zapierdalam. Taki los jak się chce mieć buty, rękawiczki na zimę lub jakieś inne zachcianki czy też fanaberie.

 

lip 31 2008 ...
Komentarze: 8

 

U pana lekarza byłem. Niczego już mi nie wolno. Nie wolno mi surówek. Nie wolno mi herbaty. Kawy też nie. Mielonego też mam nie wpierdalać. I smalec odpada. Oliwa również. Schabowy jedynie bez panierki. Rybki wędzonej nie uświadczyć mam już nigdy. Wina mi zabronił. Piweczko ma iść w odstawkę. Lufę mogę walnąć tylko od czasu do czasu. W bardziej niż umiarkowanej ilości. Rosołek ma być chudziutki. Czarny chleb odpada. W grę wchodzi tylko biały, w bardzo małych ilościach. Nawet wędlinę mam wygotowywać. Kurwa. Pięknie się załatwiłem. I z tego właśnie powodu opierdoliłem 400 gramową goloneczkę pod dwa piwka - „Nie wezmą mnie żywcem. Mam nowy plan. No pasaran. No pasaran.”

lip 09 2008 ...
Komentarze: 9

 

Czasem lubi mi odpierdolić i biorę się za czynność, o której nie mam zielonego pojęcia. Mianowicie chodzi o gotowanie. Otóż z gotowaniem mam tyle wspólnego co z robieniem laski. W przeciwieństwie jednak do gotowania czasem się przyglądam jak laska jest robiona. Wychodzi, że z gotowaniem mam jeszcze mniej wspólnego niż z robieniem laski. Gdyby jakiś ktoś, w jakiejś knajpie, był uprzejmy zaserwować mi to, co ja dzisiaj przyrządziłem, to bym go chyba w tym utopił lub przynajmniej wyjebał mu w ryj. Jebany makaron z sosem. Makaronu udało się nie spierdolić. W połączeniu jednak z sosem okazało się, że zrobiłem zupę. Jeśli chciałbym zupę, to bym sobie puszkę otworzył. Tyle razy powtarzałem, żeby nie brać się za coś czego się nie potrafi. Znowu mnie podkusiło. Znowu na kilka miesięcy przejdzie mi pomysł na gotowanie. Całe szczęście. Kiedyś w moim domu gościłem pewną osobę. To było już ze 3 – 4 lata po wprowadzeniu się. Miałem jakąś gotową bagietkę. Taką do podgrzania w piekarniku. I się nagle okazało, że piekarnik jeszcze nigdy nie był używany. Podobnie zresztą jak toster. I chuj był z bagietki. Piekarnik trzeba było 90 minut przepalać. Jebane gotowanie. Predyspozycje mam do tego jak diabli.

lip 01 2008 ...
Komentarze: 8

 

„Lepiej czartu spojrzeć w oczy, gdy zabawa trwa (…) Gdzieś w pobliżu do łyskacza mamy lód (…) Wiatr muzyczkę nam przygrywa . Czy zatańczyć chcesz? (…) Póki lód uderza w szklanki, tango trwa!”