Archiwum 05 lutego 2008


lut 05 2008 ...
Komentarze: 7

Opłaciło się przez lata szukać rozwiązania najlepszego. Wytrwałość jest zawsze nagradzana. Tu skłamałem. Właściwszym zdaniem będzie – wytrwałość powinna być zawsze nagradzana. Lata trudów i wyrzeczeń. Częstych bólów, niedospania i marnej kondycji. Po tych wszystkich latach odkryłem. Nie wóda, nie browar. Wino właśnie w ilości jedna butla na wieczór jest kamieniem filozoficznym, którego poszukiwałem. Po pierwsze wspaniale mi się zasypia. Po drugie nie wydyma mi brzucha, więc nie bekam wczorajszym kotletem. Po trzecie nastawienie do świata jest wtedy w sam raz. Przyjazne i radosne. Po czwarte łeb rano nie napierdala i język kołkiem nie staje. Bez trudu skoro świt mogę się poderwać. Wiadomo, że jak jest coś w domu, to tego czegoś być nie powinno. Czyli jeśli jest butelka wódki, to zostanie wypita. Jeśli jest pięć browarów, to zostaną wypite a butelki jeszcze do tego wykręcone. Butelka wina kupiona po drodze z pracy jest tym czego poszukiwałem od lat. Stosunek mocy do objętości jest niesamowicie dobrze dobrany. Wcześniej nie mogłem się zorientować, gdyż żołądek lubił mi dopierdolić. Od pewnego jednak czasu staram się jak najmniej denerwować odcinkiem szczęścia służbowego. I podobną postawę próbuję stosować w aspekcie szczęścia prywatnego.Doszedłem do wniosku, że nawet jeśli będę się gotował, to nic nie zmienię. Wiedziałem to wcześniej, ale nie wszystko od początku wychodzi. I rzeczywiście jest lepiej. I wino mogę pić i nic mi nie jest.