Archiwum 20 grudnia 2007


gru 20 2007 ...
Komentarze: 3

Tak to w życiu moim bywa, ze się lubi skomplikować. Żadna to jednak przecież nowość. Czyż nie? Ostatnie 100 km do domu. W Polandzie już się akcja dzieje. Dzisiaj się dzieje. Wyjeżdżam z centrali 1754. O 1900 mam umawiana randkę z internetu. Inaczej niestety umówić się nie jestem w stanie. Taka już robota i takie życie. Drobna stóweczka po polskich drogach do zrobienia. Jestem wiec uprzejmy zatrzymać wskazówkę na dwóch złotych. Celem naturalnie zdążenia. Nie ma to jak diesel palący średnio dychę na sto. W każdym bądź razie po 10 km odbieram telefon. Szef wszystkich szefów dzwoni i mnie opierdala. Złożyłem wyjaśnienia. Kolejne 10 km. Szef wszystkich szefów dzwoni i mnie opierdala. Złożyłem wyjaśnienia. Kolejne 10 km. Szef wszystkich szefów dzwoni i mnie opierdala. Złożyłem wyjaśnienia. Wezwał mnie na jutro dywanik. Pachnie mi wypierdoleniem. Takie już to życie jest. Pachnie mi jednak wypierdoleniem z gatunku niebezpośrednich. Rośnie mi na ten przykład zysk na sprzedaży. Drobne sto procent za trzeci kwartał w stosunku do skonsolidowanego zysku na sprzedaży za całe dwa pierwsze kwartały. Samotnie walczę w siedmiu krajach. Dwanaście odwiedziłem w ciągu 5 miesięcy. Mieszkam w bryce. Robię czasem ponad dziesięć tysięcy za fajerą miesięcznie. Moje życie osobiste przestało istnieć kompletnie. W żadnym wymiarze ono jebane nie występuje. Każda noc jest w innym łóżku. Czasem włączając w to weekendy. Tego właśnie obawiała się ta co wiedziała, że to debil. Podobno „cudny jestem z tym przemieszczaniem”. Jak tak nie sadzę. Co do wyników nie ma więc zastrzeżeń. Istnieje jednak jeszcze aspekt personalny. Mam skurwysyna w robocie. Otóż skurwysyn, aby odwrócić uwagę od swojego nieróbstwa wymyśla moje niedociągnięcia i posłusznie melduje szefowi wszystkich szefów. A szef wszystkich szefów jest bardzo, bardzo, bardzo, bardzo bogaty. I tak samo prosty naturalnie. Może nawet bardziej jest prosty niż bogaty. A trzeba wiedzieć, że pół byłego wojewódzkiego miasta ma w posiadaniu. Łyka ku mojemu niezadowoleniu manipulacje, owego skurwysyna, jak młody pelikan. Prosty z prostym szybciej się dogada. Nie, żebym był skomplikowany. Zdarza mi się jednak czasem trochę szerzej rzucić na sytuację okiem. A i dymać się w dupę nie pozwolę. Dlatego będę zmuszony się niedogadać. Po trzecim telefonie od szefa wszystkich szefów zadzwoniłem do randki, że będę punkt dziewiętnaście. Niestety jak mówi moje stare porzekadło – jak ma się coś spierdolić to się wszystko spierdoli. Oczywiście wieczór został odwołany. Nie pierwszyzna, że tak powiem. Tym razem ja byłem młodym pelikanem i przełknąłem gładko. Temperatura wewnętrzna przekroczyła u mnie punkt wrzenia. Zwolniłem więc. Przecież zabić się jest łatwo. Postanowiłem, że to nie będzie od tym razem. Wykonałem już dwa telefony do dwóch dużych Bolków i wysłałem im cofały. U nich robić nie będę, lecz chłopaki mnie pewnie mnie pomogą. Czas. Czas jest ważny. Trzeba reagować od razu. Nie tyle, że trzeba. Lubię od razu. To Wesołych Świąt życzę.