Archiwum 29 marca 2007


mar 29 2007 Bez tytułu
Komentarze: 10

Mam kumpla. Naprawdę dobry kumpel i dobry facet. Rzadko się widujemy z oczywistych względów. W sensie wina jest po mojej stronie. Jednak jak tylko jestem w Polandzie, to staram się spotkać. Dziś coś mnie tknęło. Przekręciłem do niego. Glos miał nieciekawy. Puszczony został w trąbę mianowicie. Kilka lat poszło się pierdolić. Za darmo. Jak znam życie, to po prostu pchnął ją w ramiona innego, gdyż wszystko było dla niego czarne lub białe i niczego nie rozumiał. Zupełnie jak w moim przypadku. Nie chce mi się dalej o tym pisać. Za bardzo mi przypomina mi to moje sprawy. Do tego nie wiem co mu powiedzieć. Coś powiedzieć będę musiał, ze względu na bardzo bliskie relacje. Hipokryzją będzie jeśli mu rzekną – trzeba żyć dalej. Abstrahując od wiecznego tematu. Dylemat przeżywam dość duży. Związany z odcinkiem szczęścia służbowego. Prawdopodobnie mam do wyboru globalny koncern, który we mnie zainwestuje i znów się wmontuję w świat korporacji. Praca w Polsce. Pewność zatrudnienia. Do biura z domu na piechotę. Perspektywy awansu, etc. Pociągające jest ta piechota. Poniżej 7 minut spokojnego spaceru. Z drugiej strony kolejny wyjazd na obczyznę. Jednak dla polskiej spółki (syndrom polskiej spółki jest akurat chujowy jak beret) Konkretne wyzwanie, ale bez pewności rezultatu. Dwa razy większa stawka, a potem to już tylko sky is the limit. Jakieś 70-80 tysięcy rocznie za fajerą. Stanowisko wysokie, wyżej się nie da. I kurwa sam nie wiem czego chcę. Tak rzadko mi się to zdarza. Tak łatwo zazwyczaj podejmuję decyzje. Tym jednak razem cierpię na niemoc decyzyjną. I kurwa tak bym chciał, żeby ktoś mi pomógł podjąć decyzję. I tak samo mocno zdaję sobie sprawę, że nikt tego za mnie zrobić nie może. Trochę myślałem o sznurze, z innych powodów. Pod koniec rozmyślań okazało się, że czysto teoretycznie. Chociaż ponoć droga właśnie wiedzie od teorii do praktyki.

bmp : :