Archiwum 25 lutego 2004


lut 25 2004 Bez tytułu
Komentarze: 15

Czytać to! Będzie bardzo prawdziwie, zresztą jak zawsze. Czas na jakieś pierdolone decyzje. Przecież kurwa nie można żyć w jebanej próżni. Co prawda otoczeniu prawdopodobnie wydaje się, że nie ma tej próżni. Tak im się tylko kurwa wydaje. Po prostu jestem zajebistym graczem i nie wiadomo co tak naprawdę się dzieje, bo przecież się nie odkryję. Proste kurwa.

Miesiące dwa na morzu bez Ciebie
To deszcz i mgła, to słońce na niebie.
Zdjęcie Twe nad głową w koi swej mam.

Na grzbietach fal poznaję świat nowy,
Krążę wśród skał czujny, gotowy,
Lecz sercem uparcie wędruję tam, tam, gdzie Ty.

Niestety albo stety czas się opamiętać. Zdecydowanie wkurwia fakt, że muszę znosić to co los przynosi, że mam ograniczone pole manewru i nie mogę kreować rzeczywistości. Dlatego kurwa jest tak jak ja nie chcę. Z finansowych szczytów jestem na dnie. Z emocjonalnych szczytów jestem na dnie. Wszystko fajnie, tylko ten pierdolony muł tak za nogi trzyma, że ni chujca nie mogę się odbić. Moje ideały poszły w pizdu, moje życie przetasowało się jak talia w dobrym kasynie, ale ze szkodą dla gracza - wniosek - bradzo dobre kasyno. Zawsze byłem hazardzistą, ale okazało się, że nie pierwszoligowym. Przegrywam każdą stawkę. Dalej wierzę, że kto wysoko nie obstawia, ten nie wygrywa. Jednakże szanse niepowodzenia są wtedy wyższe. Tyle, że nawet nieduże stawki udaje mi się umoczyć. W możliwości intelektualne zaczynam mocno powątpiewać, a to z prostego powodu. Ludzie inteligentni nie dają się zaskoczyć. Mnie wiele rzeczy zaskoczyło na przestrzeni ostatnich 20 miesięcy. Bardziej niż zaskoczyło. Bawi mnie fakt, że ciągle jestem postrzegany jako facet o prawie, że nieograniczonych możliwościach intelektualnych i nieograniczenie we mnie wierzą. Śmiech na sali. Gdzie oni kurwa mają oczy? Chcę emocjonlanej, zawodowej, finansowej, naukowej, intelektualnej stabilizacji. Jak się kiedyś kurwa dowiem, że ktoś się na mnie wzoruje albo chciałby być taki jak ja, to temu komuś wpierdolę. Jestem ostatnią osobą na której można się wzorować i która może mówić ludziom jak żyć. Chyba, że ktoś od życia oczekuje pasma niepowodzeń, a dla otoczenia iluzji sukcesu, niezależności, twardości i wszystkich tych pierdolonych oznak niewiadomo czego. Co innego z odwrotną sytuacją, ale z pytaniami jak to się robi, to już nie do mnie. Te pytania proszę zadać moim dwóm przyjaciołom. Pepe też będzie miała odpowiedzi na te pytania oraz szerokie grono moich znajomych plus jeszcze jedna potencjalna przyjaźń. Jakoś tak się kurwa dziwnie złożyło, że wszyscy znaleźli swoje miejsce, że święcą tryumfy. Widocznie dla mnie czegoś zabrakło w tej puli. Pomysł pójścia w trasę zaczyna mi się bardziej i bardziej podobać. To rzeczywiście nie rozwiązuje moich problemów, ale nie zastanawiam się wtedy nad całym tym gównem i łatwiej jest. Strategia ucieczki jest naturalnie gówniarskim posunięciem, ale łatwym do zrealizowania i nie daje w dupę, a moja już jest sina i więcej wpierdolu nie chce. I nic się nie stanie, jeśli pomysł zrealzuję. Pół świata zdążyłem zobaczyć, nachlałem się w życiu za małą wioskę, zabalowałem za małe miasteczko, brałem udział w wydarzeniach, w których bierze się udział raz w  życiu, świadkowałem sprawom, że włos się jeży, setki ludzi mnie kojarzy, ja ich nie (nie dlatego, że jestem zarozumiałym skurwysynem, tylko nie jestem w stanie zapamiętać takiej ilości twarzy) Przeżyłem już tyle, co większość w życiu nie przyżyje. Nie jest to przytyk w niczyją stronę. Tak po prostu jest, tak się zdarzyło, tak się ułożyło moje zycie i przyrzekam, że patrząc po efektach nie ma czego zazdrościć (chyba, że ktoś lubi ekstremalne przygody w połączeniu z dostawaniem w dupę). A bolą takie rzeczy jak np. to, że nie lubi mnie matka. Niby prozaiczna sprawa, ale boli. Życzyłem sobie ostatnio z bratem, żeby karta nam się odwróciła - on tez dostaje w dupę. Nie widzieliśmy się już od lipca. Tak się zdarza. Kontakt jedynie telefoniczny albo mail'em. Jeden i drugi tęskni, jeden zrobi dla drugiego wszystko. Partnerka jednego jest świętą dla drugiego i tylko na  rękach się ją nosi. Niestety tak się złożyło, że ani jeden ani drugi takowej nie ma. Żadna tego nie doceniła. Jest jeszcze jedna piękna sprawa. Kobieta, którą on darzy sentymentem jest najlepszą przyjaciółką Pepe i tak samo chujowo niezrealizowanym. To był czysty przypadek i podobnie się zakończył. Wiem, że on twardnieje i że ja twardnieję i ciągle jest trudniej. Tylko stanie się wielkim, nieczułym i wyrachowanym skurwielem uratuje nasze dupy albo się zapijemy. To stanie się jest w zasięgu możliwości. Człowiek jest jak prezerwatywa, dopsowuje się do kształtu (czyt. okoliczności). Nie jestem męskim szowinistą i przykro mi to mówić, ale jestem bardzo zawiedziony postawą kobiet, które były mi bliskie na przestrzeni mojego życia i na tej podstawie (a znałem ich wiele) ekstrapolując dochodzę do wniosku, że są z natury złe, jędzowate, kierujące się swoimi partykularnymi interesami, nie biorą pod uwagę dobra ogółu, są egoistycznie nastawione do życia, nie próbują rozumieć drugiej strony, są wredne nawet w stosunku do siebie nawzajem, nie liczą się z uczuciami innych ludzi, są nielogiczne w swoim postępowaniu, nie wiedzą czego chcą, manipuluja dla swojej korzyści, grają niefair.

bmp : :