Archiwum 02 października 2003


paź 02 2003 Bez tytułu
Komentarze: 6

Spojrzałem dzisiaj na datownik. Okazało się, że już październik - jakoś nie zwróciłem wcześniej uwagi. Naszło mnie kombinowanie. Wykombinowałem, że chciałbym wrócić do października 2001, bardzo bym chciał. To był okres, który już się nie powtórzył nawet w milicząsteczce. Byłym wypoczęty, zrelaskowany, plan miałem wykonany w stu procentach (żadnych niedociągnięć), byłem szczęśliwy i zadowolny z życia. Zachłystywałem się Pepe, a Pepe mną (przynajmniej miałem takie wrażenie). Wszystko szło jak po sznurku. Nieprzerwane pasmo sukcesów w życiu osobistym i poza nim. Cud, miód, malina. Potem się spierdoliło. Szpital, odejście Pepe, chlanie, jeden wypadek samochodowy, drugi raz szpital, drugi wypadek samochodowy, spierdalanie z jadącego samochodu, wypadek na morzu, kilka razy obskoczony wpierdol, wywrócona żaglówka, raz okradziony, spierdolone relacje z otoczeniem (zarówno z rodziną jak i nie rodziną), aż wreszcie obecne kłopoty, które chyba nawet przewyższają te wszystkie wcześniejsze. Ale kurwa jego mać, musi w końcu się odwrócić los. Do chuja ciężkiego musi, kurwa jego mać. Inaczej kurwa oszaleję. To jest aż kurwa niemożliwa koncentracja wydarzeń. Niemożliwa. Można obdarować tym wszystkim co najmniej kilka osób, o ile nie więcej. Musi się moja teoria sprawdzić, że to wszystko ma mnie sprawdzić, a potem będzie lepiej. Chociaż istnieje też kontrteoria, również mojego konceptu - Jak się coś pierdoli, to się wszystko pierdoli - niestety teoria jest niekompletna, bo nie ustala horyzontu czasowego (może to i dobrze). Sam nie wiem co robić, żeby się to wszystko zaczęło układać. Podobno co nas nie zabije, to nas wzmocni. Autor tej przemądrej sentencji zapomniał tylko dodać, że nas wzmocni pod warunkiem, że nas wcześniej nie zabije.

bmp : :