Bez tytułu
Komentarze: 6
Prawdą jest, że nie ma mientkiej gry. Zajebany jestem i dość duże stężenie występuje w organizmie. Podsumujmy. W czwartek palił się wagon, oczywiście ten, w którym jechałem. W piątek wywróciłem żaglówkę. Grzyba zrobiłem. Prawie mi się człowiek utopił. Takiej adrenaliny jeszcze kurwa nigdy nie czułem. Nic chuja. Proszę sobie wyobrazić. Wypływam na powierzchnię i od razu zaczynam liczyć głowy, jednego brakuje. Szukam na około, ale nie ma go. Opływam kadłub i dalej go nie ma. Nurkuję pod kadłub i tam też go nie widzę. W tym momencie adrenalinka już trysnęła uszami. Taka myśl mnie tylko dopadła – zabiłem człowieka, ojca dzieci. Okazało się, że lina mu się wokół szyi zaplątała i nie mógł wypłynąć, a następnie minęliśmy się pod wodą, gdy zanurkowałem. Najebany jestem koncertowo. I nawet kurwa to, co myślałem, że potrafię nie wychodzi. W dziedzinie, w której czułem się mocnym też dałem dupy – coś kurwa w tym musi być. Nie jest lekko kurwa jego mać. Oczywiście dzień bez przygody to dzień stracony, więc dzisiaj na pewno się coś wydarzy. Wczoraj udało mi na pestce od oliwki uszkodzić ząb – dość mocno. Bo kurwa nie może być tak, żeby nic się nie stało. Dobry miałem przed chwilą przejazd przez miasto. Karkołomne manewry stosowałem na przykład. Dobrze było. Tylko jakoś ludzie w innych samochodach się bali. Jebać. Napizgany jestem jak ta lala. Oczywiście życzę wszystkim miłego dnia i Tobie Pepe również. Tobie Pepe najpierw. Mój dzień jaki jest – każdy widzi; mój dzień każdy jest dobry, zawsze przygoda. Nie wiem czy się zdrzemnąć czy się jeszcze napić. Chyba to drugie jednak zostanie wybrane (drogą losowania naturalnie). I wszyscy mnie kochają i lubią, bo tak już jest. „Na zewnątrz mgła, tylko ziąb i deszcz...”. Tak, tak kurwa pij dalej. Właśnie tak uczynię. „...bo najbliższa mi ziemia to dno...”. Chyba, że mój raj utracony się ocknie. Nie zdąży już. Z pustyni, na której w każdej chwili może mnie zajebać cokolwiek mówiłem do Was ja.
Dodaj komentarz