...
Komentarze: 11
Czy moją rolą jest spełniać zachcianki? Upiłem się. Mam za sobą dwa długie dni. Właściwie to trzy. Albo nie. Z dziesięć ostatnich moich dni było długich. Przed chwilą udało mi się wrócić do domu. Z delegacji. Zbliżając się do miasta rodzinnego wiedziałem, że dziś wieczorem potrzebuję się napić. Niech to nie zabrzmi zbyt ostro. Po prostu kilka drinków, żeby ramiona zgubiły napięcie. Czuję ból ramion i barków. Ból nie pochodzi z wysiłku fizycznego. Usłyszałem, że jako mężczyzna jestem od spełniania zachcianek kobiety. Nie jestem przekonany. W zasadzie zawsze chciałem być partnerem. Kimś kogo się nie kontruje. Kimś kogo się nie challenguje. Kimś kto ma być poprzez bycie, a nie z innego powodu. To nie spełnianie zachcianek powinno mnie określać. A w szczególności spełnianie ich z obowiązku. Nie potrafię się dogadać. Nie chcę się ścigać i tego nie robię. Trochę mnie szarpie między żebrami, ale wiem, że nie muszę się przejmować. Wylądowałem kiedyś późnym wieczorem na EKG. Jakaś anomalia wyszła, ale mało istotna. Dodatkowo dowiedziałem się, że serce boli raz. Od tamtej pory wiem, że jeśli boli między żebrami, to powinienem odetchnąć. Rozluźnić się, co nie przychodzi mi łatwo. Przecież kurwa nie jestem maszyną. Oczywiście będzie super, gdy będę mógł prowadzić samochód przez szesnaście godzin non-stop. A po przejażdżce będę mógł całą noc tańczyć, bawić się, tryskać humorem i dowcipem w towarzystwie ukochanej kobiety. A następnie nie mrużąc oka, będę się kochał i kochał. Niech będzie ze trzy razy z rzędu. Następnie wstanę, umyję chuja i pójdę dalej zarabiać. Po co? Po to, żeby realizować te wszystkie rzeczy, które wzbudzają teoretyczny podziw otaczającego świata. Ja pierdolę. Nie jestem kurwa maszyną. Mam wrażenie, że się z kobietami nie rozumiem.
... mój Ci On... Ty Mężczyzny z Warszawy się trzymaj...
... ech... jak miło po paru głębszych puścić wodze fantazji... ;-)
... też się dziwię, ale... za wysokie progi... ech...
A ona mówi: - Grzeczny bądź,
Prezenty moje pokaż mi wpierw.-
To był diabelnie długi rejs (...)".
Jeszcze pół biedy, że ktoś, że tak powiem, wyraził swoją beznadziejnie głupią opinię wprost. Można się wtedy przynajmniej wprost przeciwstawić (zarówno zewnętrznie jak wewnętrznie) - i coraz lepiej wie się, kim się jest i czego się szuka (poprzez wiedzę, kim się nie jest i co jest bez sensu). Szkoda tylko, że ta nauka musi tak cholernie boleć. Pozdrawiam.
ale nie mam chuja. więc na starcie po przekątnej.
zdrówko.
Dodaj komentarz