Bez tytułu
Komentarze: 2
Nie mogę się zgodzić z tezą, że się nie zmieniam. Otóż zmieniam się. Przytyłem na ten przykład trochę i w niektóre spodnie się już nie mieszczę. Parę kilo do przodu jest. Nie wiem skąd, bo tryb życia i dieta są cały czas takie same. Mordę mam trochę inną niż te kilka lat temu. Wiem, bo ostatnio znalazłem stare zdjęcia. Dodatkowo, gdy zabaluję to staram się następnego dnia stronić od balangi. Nie zawsze się udaje. W kwestiach zmian, to bliżej niż kiedyś jestem choroby alkoholowej. Nie to, że chleję codziennie na umór. Wiem jednak, że przekroczyłem magiczną granicę. Kilka lat systematycznego topienia smutków musiało się jakość odbić. Skoro rzecz przyjemna, bo robienie interesów na wschodzie przez pewnego człowieka z zachodu skończyło się alkoholizmem, to zapijanie swoich problemów prowadzi do tego jeszcze szybciej. Teraz już niczego nie zapijam. Za dużo lat minęło. Oczywiście dalej ją mam w pamięci. W innej jednak już tam jest ona formie niż kiedyś. Na odcinku szczęścia służbowego też są zmiany. Wyższe szczeble, większa odpowiedzialność i większa swoboda. Pewnie, że planowałem żyć inaczej. Praktyka mi się z teorią rozminęła. To się zdarza nawet w najlepszej rodzinie. Podobno. W zeszłym miesiącu przechodziłem tzw. kryzys urodzin. O krok bliżej od dębowego garnituru jestem. O ile kiedyś się tym wcale nie przejmowałem, o tyle obecnie nie jest mi to zupełnie obojętne. Pisanie zacząłem ze znanego wszystkim powodu. Znanemu tym wszystkim, którzy zadali sobie trud przeczytania całego tego mojego pierdolenia. Ten powód jest już bardzo mi odległy. Z kilku powodów. M.in. braku jakichkolwiek wieści, braku wspólnych znajomych, etc. Ja też przecież mam swoje życie, swoje kłopoty i na ich rozwiązywaniu się koncentruję. Życie z cały czas spakowaną walizką jest niezłym lekarstwem. Stąd moja mniejsza częstotliwość klepania w klawiaturę. Pijackie ekscesy i inne niezbyt mądre wyczyny, nie mogą być wedle mojego zdania rdzeniem tego pamiętniczka. A tych akurat doświadczeń mam prawdopodobnie najwięcej. Idę dzisiaj na Stare Miasto. Chyba z rok nie byłem. Korzystając z okazji, że akurat jestem w mieście rodzinnym, odkurzę moje wspomnienia. Wstąpię gdzieś na jednego, potem na drugiego. Pogadam z menelem. Pogadam z kimś przy barze i pójdę do kolejnego na kolejnego. Z przysłowiowym palcem w przysłowiowej dupie wprowadzę element baśniowy do szarej rzeczywistości.
Dodaj komentarz