Bez tytułu
Komentarze: 5
Doprowadziłem do sytuacji dość nietypowej jak na drugą połowę pierwszej dekady dwudziestego pierwszego wieku. Nie posiadam telefonu komórkowego. Nie posiadam telefonu stacjonarnego. Jedyny sposób na „złapanie” mnie, to mail, co on się nie zmienił od wielu lat. W net się wbijam bezprzewodowo leżąc w wyrze. Adres miejsca, w którym mieszkam zna około dziesięciu osób (w tym listonosz, koleś z UPS i śmieciarz). Mój polski adres zna osób może piętnaście. Klucze do polskiego adresu wiszą przy walizce. Zakodowane coś co pozwala mi otwierać drzwi, furtki i inne przejścia zamieszkuje obecnie portfel bez narażenia na użycie. Tam, na piątym piętrze zbiera się tylko kurz. Tam, na piątym piętrze jest pudełko. W pudełku trochę zdjęć, tych ważniejszych. W pudełku kilka listów i pocztówek. W pudełku rachunek z knajpy. Nie wiem jak to się stało, ale dwa lata po spotkaniu w tej knajpie, znalazłem w jakichś nieużywanych dżinksach wyżej wspomniany rachunek. Wedle takich okoliczności odłożyłem kwitek z baru. I tak sobie to pudełko i inne rzeczy czekają aż senior bmp powróci. A senior bmp zielonego pojęcia nie ma kiedy to się zdarzy. Kładziemy lachę, niech brzękną szkła, chłopcy żeglarze na sto dwa. Jeszcze sobie pożegluję.
Dodaj komentarz