lut 19 2006

Bez tytułu


Komentarze: 6

Zycie moje erotyczne przestalo istniec. Nie cieszy mnie to. Nie jest to spowodowane dysfunkcja organizmu. Nie jest to tez spowodowane spadkiem poziomu mojego zainteresowania ta sfera zycia. Nie jestem tez na wyspie, gdzie wystepuja tylko brodacze. Choc pedaly czasem mnie probuja rwac, to jednak nie sa w stanie mnie przekonac. Celem nakreslenia sytuacji zmuszony jestem przytoczyc zart. Zart stary. Jeden z moich ulubionych. Zart zawierajacy slowo, kotre chcialbym zastosowac w dalszych wynurzeniach. Nalezy rowniez zwrocic uwage, ze zart ten jest dowcipem do opowiadania, gdyz jak wiemy w niektorych jezykach niektore slowa maja taka sama wymowe, a rozna pisownie i znaczenie. Na fonetyke, czy jakos tak, trzeba zwrocic uwage, zeby z zartu miec ucieche.

Otoz i zart. Finalowa czesc teleturnieju. Po jednej stornie ksiadz, po drugiej pasterz. Do tej pory szli leb w leb i punktacja jest jednakowa. Prowadzacy nie bylby prowadzacym i telewizyjna gwiazda, gdyby w zanadrzu nie mial niespodzianki, ktora rzuci na kolana trylionowa ogladalnosc. W finalowym starciu kazdy z przeciwnikow ma za zadanie ulozyc wierszyk ze slowem Timbuktu. Droga losowania ksiadz dostal pierwszenstwo. I ksiadz jedzie z koksem:

I was a father whole my life

I had no children, had no wife

I read the bible through and through

On my way to Timbuktu.

Sala pierdolnela na kolana z wrazenia. Huragan braw. Po powstaniu z kolan - standing ovation. Przed telewizorami rece z chipsami zastygly w polowie drogi do ust. Czas przestal plynac. W tak krotkim czasie, tak piekny wiersz. Zwyciezca jest jeden. Ksiadz triumfuje. Jednak bliski mi postawa pasterz nie zrazil sie i podniosl rekawice uderzajac w nastepujace slowa:

When me and Tim to Brisberry went

We met three ladies cheap to rent

They were three and we were two

So I took one and Tim booked two.

To co sie stalo, po tej jakze pieknej w tresc deklamacji, jest nie do opisania. Reakcje widzow w studio i przed odbiornikami przeszly wszelkie oczekiwania. Niektorzy poszczali sie w gacie. Innym ser wypadl z dzioba, o ile go akurat jedli. Dzieci przestaly plakac. Mezowie przestali bic zony. Zony bedace w trakcie popelniania grzechu cudzolostwa wstaly, ubraly sie i wyszly celem powrotu do domu i nakarmienia glodnych mezow. Wracajac jednak do watku z poczatku notki. Otoz kluczowym slowem, ktore chcialbym uzyc do opisania mojej nieciekawej sytuacji sfery lubieznej jest slowo "book" w dokladnie takiej samej formie jak w pasterskim wierszu. Oczywiscie jesli chodzi o pisownie. Jesli chodzi o forme gramatyczna, to do mojego wywodu potrzebuje imieslowu biernego, a nie czasu przeszlego. Tak wiec, chce mi sie seksu, chce mi sie bzykac, stukac, szturchac, kochac sie, czynic akt strzelisty, ruchac i jak kto tam lubi to nazywac. Niestety okoliczosci nie pozwalaja mi realizowac mych potrzeb. Kobiety tutaj wszystkie sa z automatu zabookowane (to wlasnie to wymagane do wywodu slowo, lecz spolszczone - wesole slowotworstwo by bmp) dla autochtonow pierdolonych. Nawet jak sa wolne, to przystojnym panom z Europy nie wolno sie wykazac zainteresowaniem. Skurwysynskie zasady. Ciekawe, ze ja w Polsce (czy w jakims innym miejscu na kulce) nie napieradalam murzynow albo zoltych, gdy widze przy ich boku przystojna np. blondynke albo inna biala kobieta. Obiecalem sobie, ze nie bede sie tu tlukl i ze nie wroce z nozem w plecach albo inaczej poharatany. Przed wyjazdem juz zalozylem, ze nie bede sie rozgladal za miejscowymi panienkami. Niefart chcial, ze jestem w srodku sezonu nieturystycznego. W zwiazku z tym turystow jak na lekarstwo. Wsrod nielicznych sa tez panie w wieku, ktory lezy w mojej sferze zainteresowan. Niestety najwidoczniej przyjezdzaja one tutaj, aby przezyc egzotyczna przygode z mezczyzna koloru bez. I co jakas z mojej cywilizacji spotkam, to ona towarzyszy komus w kolorze bez. I ten kolor bez taki kurwa jest bunczuczny, ze do tej z mojej cywilizacji tez nie moge podejsc z zainteresowaniem, bo jebany wprowadza te same zasady co do miejscowych kobiet. Inaczej mowiac, zaden obcy, a juz bialy w zadnym wypadku nie moze kobiet w zaden sposob zaczepiac. A czlowiek np. chcialby tylko porozmawiac. Pzeciez nie mozna z gory wiedziec co chodzi mi po glowie. Glupie te baby. W Europie szacunku sie domagaja, rownego traktowania i niezaleznosci, a tutaj kurwa jakos im chujowe traktowanie nie przeszkadza. Co bym nie nadawal na kobiety to szacunek mam dla kazdego. Wszystko rozumiem. Murzynow nawet przelkne. Zoltych tez. I indian. Ta kultura jednak to wielkie jest skurwysynstwo wobec wielu spraw, w tym i wobec kobiet. Tak wiec pozostaja mi polucje nocne w oczekiwaniu na high season, gdy ilosc turystow (w tym turystek) spowoduje pieciokrotny wzrost populacji, przez co nawet najtezsi miejscowi jebacy nie beda w stanie zaspokoic potrzeb egzotycznych przygod wszystkich przemilych pan. I tu upatruje swoja szanse na rozowe elementy mego zywota. Chyba, ze wczesniej zostane odwolany do Ojczyzny. Do tego czasu pozostane przy wprowadzaniu elementu basniowego do szarej rzeczywistosci w postaci przeroznych cieczy bogatych w woltaz. A na razie niech mi sie przysni wspanialy harem pelen hurys przecudnej urody, znajacych swe rzemioslo przynajmniej tak jak ja techniki upijania sie.

bmp : :
pg
20 lutego 2006, 16:43
Zobaczysz, za parenascie miesiecy zaczna Ci sie podobac blondynki - takie stereotypowe, blondynkowate blondyny a la Pamela. Wiem co mowie; ja po paru latach w zamorskich krainach nie moge juz patrzec na brunetki i wszelkie inne sniadoskore...
sang
20 lutego 2006, 11:39
Kuć w siku. Tak to lubię nazywać.
poza_zasiegiem
20 lutego 2006, 10:50
nie cieszy mnie to, że pierwsze zdanie odnosi się również do mnie...wcale mnie to nie cieszy...etam
20 lutego 2006, 10:28
musisz babe zaimportowac z Europy. Tu przechlapane. podobnie trudno jest znalezc prawdziwego faceta sposrod unijnych gryzipiorkow....
K_P
20 lutego 2006, 10:12
Prawie jak satysfakcja. Prawie robi wielką różnicę.
20 lutego 2006, 09:39
Jejku... :-(

Dodaj komentarz