maj 06 2003

Bez tytułu


Komentarze: 11

Nad tzw. egzaminem dojrzałości rozwodzić się nie będę, ponieważ poszło Wam dobrze i nie ma o czym pierdolić. Jutro, a potem ustne to będzie już tylko pro forma. Poza tym osamotnieni w zapierdolu nie jesteście, więc łączę się z wami ponad podziałami. Ja postawiłem sobie inne zadanie. Rzucam palenie. Zacząłem trzecią dobę bez peta i powiem, że kurwa każda komórka mojego ciała domaga się nikotyny. Nie dostarczam jej, ale wkurwienie moje sięga już zenitu. Trochę mnie molestuje moja nowa koleżanka. Chyba nie da sobie łatwo spokoju. Mówię o tej co to się pytała dlaczego przegrywa zanim cokolwiek zostało jej opowiedziane (sprytne te baby – od razu chwytają co jest nie tak, a nie zdążyłem nic powiedzieć). Telefoniki, mejliki, fiki miki, etc. I kurwa znowu będzie jak poprzednio, że ze łba nie mam Pepe wybitej i którejś nocy najdzie mnie mocniej i powiem pass. I znowu będzie kogoś bolało a ja od nowa będę myślał jedynie o Pepe. Nawet nie to, że będę od nowa myślał. Po prostu nie przestanę. Chciałbym, żeby kiedyś się dowiedziała jak bardzo ją kocham. Niechby to nawet było za 20 albo 30 lat, ale żeby wiedziała, że był ktoś taki, kto kochał ją nad życie tylko nie zawsze umiał to wprost okazać.

bmp : :
08 maja 2003, 12:55
Ja TeSz MyŚlEm Że NiE WaRtO RzUcAć NaŁoGu. Bo Co Ci To Da CiO???
07 maja 2003, 22:19
za dużo czekania
07 maja 2003, 16:59
to okazałem i tak się to zakończyło
07 maja 2003, 14:14
to okaż :)
...
07 maja 2003, 11:29
drogi Panie BMP, łączę się z Panem w okrutnym bólu niedoboru nikotyny. Jednak mimo współczucia, i głębokieo podziwu dla rezolucji i wytrwałości, jako doświadczony rzucacz, mogę z ręką na sercu powiedzieć , że zatrzymać ów nałóg WARTO. Warto z kilku powodów, któryhc nie wymienię, bo wałkuję to od kilku tygodni (mój dyssonans osiągnął zenitu). Jak napisał kamil - było ciężko, jest ciężko, będzie ciężko, ale będzie lepiej.Niezmiernie cieszę się, że podjął Pan kroki ku wybiciu się na powieżchnię aby zaciągnąć się zdrowym morskim powietrzem (zamiast szlugów). Być może (nic nie narzucam tylko sugeruję), wyjściem z sytuacji dość nieporęcznej krzywdziciela, byłoby wyłożenie kart na stół (tudzież kawy na ławę), aby kolejna ofiara wiedziała co ją czeka i choćby spróbowała zmienić bieg wydażeń. Zresztą skoro już coś wyniuchała, może będzie Tobie łatwiej o tym powiedzieć. (to tylko i wyłącznie gdybanie). Trwaj dzielnie szanowny BMP i tr
06 maja 2003, 23:18
acha... i jeszcze cos... dla zadnej dziewczyny, a raczej przez zadna nie warto odbierac sobie zycia... (mam na mysli tzw. uczucie)... FACECI TO SWINIE... a dziewczyny to maciory (napisal "wtn zwany na swojej farmie knurem")
06 maja 2003, 23:15
z milosci (a moze "milosci"...?) nie jest daleko do nienawisci... pepe nie zyje, jestes wolny... mozesz ja znienawidzi(e?)c lub potraktowac jak trupa... jest tez inne wyjscie - mozesz sie dalej meczyc i zyc w swiecie zludzen, nadziei... sam wiesz, ze jest coraz lepiej... ...ale czy nie mozna byloby tego szybko skonczyc i zaczac zyc...? po chuja to ma sie tak slimaczyc i niszczyc wiecej polaczen w Twoim mozgu moja droga mapo bitowa... nie ma milosci, sa feromony... nie ma pepe i juz nie bedzie... zacznij zyc, narazie... ...unplugged@poczta.fm (btw, pisze [wlasciwie pisalem] pod pewnym odurzeniem...)
06 maja 2003, 22:48
To przecież ona uwodzi, Ty po prostu nie zwodź.
06 maja 2003, 22:17
księdzem mam zostać?
06 maja 2003, 22:16
po to zeby sie zabawic ... ;DD
K_P
06 maja 2003, 22:14
To po chuj zaczynac cos, co jest skazane na porazke, a?

Dodaj komentarz