kwi 16 2003

Bez tytułu


Komentarze: 2

Pamiętam pewną rozmowę z Pepe. Miałem jeden ze słabszych dni. Taki bardzo słaby i nie był to okres. Po prostu kilka rzeczy nie układało się tak jak powinno. Nie wychodziło tak jakbym chciał, nawet w drobnej części nie wychodziło. Można powiedzieć, że jebało się wszystko co tylko mogło się zjebać. Zazwyczaj większość spraw trzymam w sobie i nie dzielę się nimi z otoczeniem, nawet tym najbliższym. Staram się takie sprawy rozwiązać samemu lub przetrzymać. Tym razem coś jednak pękło. Możliwe, że spowodowane to było zaufaniem jakim ją darzyłem, zresztą nie miałem przed nią żadnych tajemnic (odpowiadałem na każde pytanie i nie zwodziłem, nawet jeśli pytania były dla mnie kłopotliwe i wstydziłem się moich przeszłych czynów). Rozmawialiśmy o czymś tam. Nastąpiła chwila przerwy w wymianie zdań i niespodziewanie (szczególnie dla mnie) zacząłem mówić i chodzić w koło po pokoju. Długo mnie słuchała i nie przerywała. z tym chodzeniem to jest taka sprawa, że zawsze tak robię w chwilach nerwów, rozmyślań lub gdy muszę podjąć ważną decyzję (podobnie jest z istotnymi telefonami à też rozmawiam chodząc z jednego kąta w drugi). Tak więc zacząłem chodzić po pokoju i wyrzucać z siebie dręczące mnie sprawy. Głównie chodziło o moje obawy dotyczące przyszłości, że nie rozwinę się bardziej, że nie wiem co i jak będzie, że nie chcę zawieść moich i otoczenia ambicji, że nie dorównam moim autorytetom, że tak naprawdę czuję się głupcem, że nie chcę być za pewien czas zgorzkniałym facetem mającym pretensje do całego świata. Podobało mi się, że mnie do końca wysłuchała, że nie przerywała, że mogłem po raz pierwszy w życiu podzielić się dla mnie ważnymi sprawami (nigdy wcześniej nie zaufałem komuś na tyle i nie zdarzyło się póĄniej). Usłyszałem od niej, żebym się nie martwił, że ona jest ze mną, że mnie kocha i że wierzy we mnie bardzo. To mi wtedy bardzo pomogło, podniosłem się natychmiast. Pamiętałem o tym co mi powiedziała i już nigdy więcej nie poruszałem tego tematu, wystarczyło mi wiedzieć, że jest za mną i nie było wtedy dla mnie nic niemożliwego – chujowo to brzmi (jak z jakiegoś pedalskiego romansidła), ale tak właśnie było. I co się kurwa stało? Ano chuj się stał. Skończyła się pierdolona wiara. Właśnie leci jakaś piosenka. Ale mam jebane szczęście do pierdolonych piosenek powodujących wkurwienie mojego organizmu. Nie wiem kto to śpiewa i czy jest to stary numer czy jakaś nowa nuta. Rzadko się wsłuchuję w teksty piosenek i akurat musiało się to zdarzyć teraz. Nieważne kto śpiewa, ważne, że wkurwia. (...”pomóż mi odnaleĄć nasze najpiękniejsze dni, zaczaruj moje serce, zostaw mnie bez tchu raz jeszcze, ....  boję się gdy w snach odchodzisz stąd...” – jakoś tak to leci). Kurwa mać.

bmp : :
Kasia
23 października 2011, 22:13
urszula - na sen, to ta piosenka,ladna :)
Poprostu_Kinia
17 kwietnia 2003, 09:58
....napisałes szczescie to mit...nic dodac

Dodaj komentarz