lis 19 2004

Bez tytułu


Komentarze: 4

Ja chcę na morze. Czasem na nocnej wachcie robi mi się bardzo smutno. Bardziej niż tutaj, gdy trzeba zwyczajnie żyć. Czasem po prostu nagle przychodzą wspomnienia ze zdwojoną mocą. Szczególnie, gdy jest spokojna noc. Tam jednak wiem co mogę. A jak przyjdą ciężkie warunki, to naprawdę daje to ukojenie. Zwykły fizyczny zapierdol. Błędnik dostaje pierdolca. W butach mokro. Do kieszeni sztormiaka nalewa się woda i moczy szlugi. Zapalniczka też mokra. Za kołnierzem mokro. Słono w ustach, oczy szczypią. Ręce czasem grabieją. Nie zastanawiam się wtedy i nie myślę o Pepe. Nie myśłę o Pepe również, gdy nachlam się na beton w porcie. Z nieba mi to żeglarstwo spadło. Nigdy nie myślałem, że do tego mi będzie służyło. Miało być zwykłym hobby. A tu inna opcja zastosowania. Jestem instruktorem, miałem szkolić Pepe. Jeszcze dwa tygodnie przed "Chuj Ci w dupę" chciała ze mną jechać na następny rejs. A tu klops. W październiku nawet się łamała, żeby dolecieć do mnie. Nie doleciała. Jakoś utraciła spontaniczność, którą u niej kiedyś zaobserwowałem. Ja chcę kurwa na morze. 

bmp : :
20 listopada 2004, 23:27
nie tylko Ty.u Ciebie tesknota u mnie pragnienie, gosciły mnie tylko wody slodkie,a szkoda. mimo,ze do morza pare minut, to czasu brak.
19 listopada 2004, 23:16
krotkoterminowa ucieczka.sa noce kiedy nie chce sie zyc,sa noce kiedy nie moge nic,sa czarne chwile,nie kazda mija...sa chwile kiedy jestem niczyja
19 listopada 2004, 20:51
może to nie kwestia spontaniczności
safety.pin
19 listopada 2004, 19:44
to ja chyba tez zaczne zeglowac... jesli da sie wtedy nie myslec o tych o ktorych myslenie boli to ja tez zaczne... zdecydowanie... jak najszybciej...! heh...

Dodaj komentarz