Bez tytułu
Komentarze: 6
Przez ostatni miesiąc byłem na fali. Takiej zajebistej fali. Kto był sprawcą tej fali, to na pewno część się domyśli. Zmieniało się wszystko jak w kalejdoskopie. Nowa robota, kupione nowe mieszkanie, i oczywiście Pepe. Po miesiącu wszystko się rozleciało. Nie wiem co się stało i dlaczego. Wszystko było w jak najlepszym porządku. Ileś kolejnych wspólnych nocy za nami. Wszystkie elementy wystąpiły i nagle któregoś ranka wszystko się skończyło. Po prostu chyba ktoś zadzwonił. Nie wiem kto. I tak się zakończyła chyba moja ostatnia nadzieja. Sygnały, które wysyłała były super sprzeczne - z jednej strony dostawałem zjebki, a z drugiej występowało planowanie przyszłych i całkiem odległych dni, a także ciepłe słówka. Sms'y, które odbierałem na morzu, były bardziej niż przyjacielskie lub kumpelskie. Z niektórych wynikała jednoznacznie myśl o związaniu się na dłużej. Myślałem, że będzie dobrze. Wczoraj wieczorem ostatecznie się dowiedziałem, że to był mój "zasrany punkt widzenia" i żebym postawił się w jej sytuacji. Bzykanie, przytulanie, włażenie na mnie, całowanie mnie, głaskanie, codzienne prośby o telefon z morza, a teraz mam kurwa postawić się w jej sytuacji. ????? Niestety albo i stety dalej ją kocham, w czym utwierdziłem się przez ostatnie cztery tygodnie.
Nie palę i piję, pracuję i dymam. Takie czasy nastały. Potrzeby fizjologiczne i kolejne szczeble czekają.
Spadam. Nara.
Dodaj komentarz