Byłeś u mnie; teraz ja tu zajrzałam... i nie wiem co napisać: wszystko nie będzie tu pasowało.To może na razie tyle, że i ja będę tu zaglądała...i że zerknęłam też na październik..
Sprawdziłam. Rzeczywiście zasugerowałam coś takiego. Wierzę, że jest coś, co nie uległo zmianie - Twoje uczucie. To budzi szacunek. Ale czuję, że włazisz na kruchy lód i słyszę, jak ten lód trzeszczy. I jeszcze coś mi się nie zgadza... jutro jeszcze raz przeczytam Twój list, już późno. Dobranoc.
Nie chciałabym, żebyś pomyślał, że Cię atakuję. Nie czuję złości, nie ma we mnie agresji. Może wtedy, za pierwszym razem... ale był to raczej jakiś żal, nie wiem co. Zastanawiające jest to, że powtarzasz, że nie jesteś uzależniony, mimo, że ja nic takiego nie powiedziałam (a może powiedziałam, czyżbym tak się zapędziła? Zaraz sprawdzę). Widzisz... ja Ci nie napiszę, że nie jestem uzależniona, bo równie dobrze mogłabym Cię przekonywać, że nie jestem skoczkiem narciarskim. Skąd takie myśli bmp?
Wiesz co myślę... czymś, do czego chce się wrócić jest związek: poczucie bezpieczeństwa, oparcie, możliwość odpoczynku, w pewnym sensie poczucie wolności... Nie kocha się za nic, miłość bezwarunkowa jest możliwa tylko między rodzicami a dziećmi. Namiętności są takie kruche, jedno okropne wydarzenie, jedna rana i rozsypują się w pył. Ale to oczywiście tylko moje zdanie.
Dodaj komentarz