Najnowsze wpisy, strona 3


lip 22 2010 ...
Komentarze: 4

Wyznaję, że próbowałem prowadzić dom w sposób powszechnie przyjęty przez otaczające mnie społeczeństwo. Wyznaję, że poniosłem porażkę. Chociaż może to słowo nie jest właściwe. Po prostu dzięki temu eksperymentowi doszedłem do pewnych wniosków. Wniosek podstawowy jest taki, że postanowiłem przestać się oszukiwać. Chodziłem na zakupy do moich ulubionych supermarketów. Wypełniałem kosz po brzegi. Przekonany, że będę w normalny sposób  funkcjonował, pakowałem lodówkę po brzegi. Tak, żeby przypadkiem czegoś kluczowego w kluczowym momencie nie zabrakło. Nijak to korespondowało z moimi umiejętnościami przyrządzenie czegoś innego niż kanapki. W każdym bądź razie próba była podjęta. Wielokrotnie podnosiłem rękawicę. Jebane oszukiwanie siebie. I tak około dwóch lub trzech tygodni temu, gdy kolejny raz wypierdalałem dziesięć zielonych bułek oraz wiktuały z lodówki, których rozpoznać się już nie dało, powiedziałem sobie – dość, do chuja Wacława. Lód mi się nawet potrafił przeterminować. Przestałem kupować żarcie. Tylko woda, browar, wóda, wińsko i inne smakołyki. Ograniczam się jednak do samych smakołyków. Śniadanie jem w kantynie na parterze budynku o szklanych ścianach. Obiady jem na drugim piętrze sąsiedniego budynku o szklanych ścianach. Czasem na parterze tego pierwszego. Chociaż zdarza się na pierwszym piętrze trzeciego. Mogę sobie kaprysić do woli. Na kolację, to już różnie. Czasem bez. Dziesięć kilo mi przybyło w ciągu roku. Taki przyrost mówi, że kolacji wpierdalać nie należy.

We wtorek było mi gorzej. Tak już bywa przy takich okazjach. Dobrze, że mam korporację i mogę na nią liczyć. W środę było tak, że się zesrać nie zdążyłem. To pozwoliło nie myśleć o rzeczach innych niż robota. Kochana korporacja. Jednak ma zalety. A jutro spierdalam po pracy się pościgać. Ceratę będę miał nad głową. Da się żyć.

lip 20 2010 ...
Komentarze: 3

Dzisiaj jest mi rzeczywiście ktoś potrzebny. Próżne życzenie. Egoistyczne to podejście. Jednak dzisiaj, teraz chciałbym mieć kogoś obok. Ciężko mi. Źle. Rano jeszcze byłem w formie. Jeszcze się trzymałem. Jeszcze kontrakt na stówkę zrobiłem. Na popołudnie wyznaczona była godzina pogrzebu. Głowa mnie boli. Potwornie mnie napierdala. Ktoś mi podał chusteczkę. To od potu te krople. Przecież było gorąco. Przecież od zawsze poddaję się ostatni. Trudny mam czas. Cisza w domu wwierca mi się w mózg. Alkohol nie daje oczekiwanego efektu. Nie spałem poprzedniej nocy. Blackberry miga czerwoną diodą. Kolejne nieprzeczytane. Za dużo wszystkiego. Za dużo emocji. Łeb mi urywa.

cze 17 2010 ...
Komentarze: 3

Zawsze to wiedziałem. Dopiero jednak przed chwilą do mnie dotarło. Wieczorna porcja internetu i taką wiedzę we sobie samym znalazłem. One się kurwa wzajemnie nie lubią. One wolą otoczenie mężczyzn. Krytykują mnie jebane i wytykają, że nie można się posługiwać tylko dwoma kolorami. Chwile później męskie towarzystwo bardziej im odpowiada, gdyż prostolinijne jest. Bez ściemy. Właśnie czarne i białe. Jebana hipokryzja.

bmp : :
cze 12 2010 ...
Komentarze: 0

Byłem uprzejmy się napierdolić z okazji piątku. Zanim jednak zajebałem się na amen. W rzeczywistości nie zajebałem się na amen, gdyż pamiętam powrót do domu oraz fakt przyjmowania pozycji horyzontalnej. W trakcie zatem próby zajebania się na amen się zakochałem. NIe pierwszy raz towarzyszy mi to uczucie. Wczoraj jednak licznik stuknął mi kilkanaście razy. No kurwa takie panie były na ulicach, że łeb sobie prawie ukręciłem od oglądania się. Zawsze mialem dobry gust (tu szczery ukłom w kierunku Pań, z którymi mnie więcej łączyło) i wczoraj mnie nie zawiódł. Tyle, że się trafiła z Ameryki. Nie mam, gdyż szybki skan pamięciu podpowiedzaił mi ,że chwilowo brakuje mi tylko około miliona dolarów w uzywanych banknotach niskich nominałów. "Jeszcze dziewczyna pierwszy sort, żeglarstwo to jest piękny sport." Wygląda, że przy sporcie pozostanę.

maj 30 2010 ...
Komentarze: 1

Się odrobinę zapomniałem przy niedzieli. Kolega z rejsu wrócił. Pamiętał o starym dobrym bmp. Rakiję przywiózł. Nie taki zajzajer w smaku podobnym do nafty albo disla. Jakaś taka gładka, aksamitna jest. I tak sobie ją popijam. Najbardziej lubię rakiję podawaną w szklance. Szanty puszczone. I wdzięczny sobie jestem. Wdzięczny, że w piątek posiedziałem po godzinach. Dzięki temu wspaniałemu zagraniu mogę sobie pozwolić na lekki szum jutro rano. Po prostu mam porobione wszystko. Zuch jestem. I to będzie na tyle. Życzę zatem miłego tygodnia. Zamierzam wejść w nowy tydzień nabalsamowany. Sposobem bajkowym. Takie nastroju życzę wszystkim. Buzia.

maj 19 2010 ...
Komentarze: 3

Życie to ja lubię mieć uporządkowane. A do tego nagłe zwroty akcji lubię. Jedno i drugie mi się zdarza, więc mogę być zadowolony. Do tego jestem już duży i z tego też jestem zadowolony. Zdałem sobie sprawę, że jestem duży już jakiś czas temu. Stało się to w chwili, gdy przestałem rozpamiętywać. I nie chodzi mi o tamtą drobną blondynkę, której imienia już nie pamiętam i która przyczyniła się do długiego archiwum. Właściwie to chcę powiedzieć, że nie tylko o baby chodzi. Po prostu kurwa jego mać – dzisiaj jest pierwszy dzień z reszty mojego życia. W ogóle się nie zastanawiam co było wczoraj. Chuja bowiem mogę uczynić we wczorajszej sprawie. Natomiast jeśli chodzi o dzisiaj – to z przyjemnością. Choć i w kwestiach związanych z teraźniejszością też sobie nieźle radzę. Doszedłem do perfekcji w przechodzeniu do porządku dziennego. Coś się zjebało? – Się zjebało. Coś się spierdoliło? – Się spierdoliło. Ktoś się na mnie wkurwił? – Się wkurwił. Ktoś wyładował na mnie swoją złość? – Wyładował. Nawet jeśli bezzasadnie, to nie robię scen. Tak łatwo umiem sobie wyjaśnić otaczający mnie świat, że sam sobie zazdroszczę. I ludzi sobie umiem usprawiedliwić. Ich zachowania i wybory. Nawet jeśli to bezpośrednio wpływa na mnie i nie jestem z tego powodu zadowolony. Biorę życie jakim jest. W dupie mam niepowodzenia tak zwane. Jebie się, to zapominam, że się zjebało i idę dalej. Następnym razem się nie zjebie. A w razie czego, to z dyńki mogę jebnąć.

 

PS. Poprawiłem linki. Rekomenduję chwilę zadumy ;-)

bmp : :
kwi 26 2010 ...
Komentarze: 3

Turbodymoman prasuje jedną koszulę w piętnaście minut. Bmp zawstydził Turbodymoman’a. Wyprasował dwanaście koszul w sto dwadzieścia minut. Żadnych kantów na rękawach. Bmp osiągnął poziom ekspercki. Bmp nie wierzył, że kiedyś go osiągnie. Bmp pamięta jak trudne były początki w dymaniu Turbodymoman’a. Turbodymoman wydymany. Dwanaście wyprasowanych koszul oznacza drugie tyle niewyprasowanych, lecz czystych. Do tego należy dołożyć te brudne. Straciłem rachubę. Mówiłem, że wzmacnia mi się pierwiastek żeński. Szafę mam jak baba. Z drugiej jednak strony w ten sposób spędzone sto dwadzieścia minut pozwala mi na dwa i pół tygodnia bez kontaktu z żelazkiem. Brak kontaktu z żelazkiem cieszy mnie każdego dnia. Można powiedzieć, że po pierwszym dzwonku budzika już się cieszę, że nie mam kontaktu z żelazkiem. I tak do wieczora się cieszę. A jak już mam komplet wyprasowany, to kurwa ponad miesiąc mam w dupie te czynność. Nawet jak se kurwa posolę ubranie.

bmp : :
kwi 16 2010 ...
Komentarze: 5

Trochę chlam ostatnio. Nie jakoś specjalnie. Delikutaśnie wybitnie. Dziś rano zorientowałem się, że butelkami po piwie zastawiony jest cały blat w kuchni. Szybko jednak w pamięci pogrzebałem i doszedłem do wniosku, że początek zbiorów jest mocno oddalony od dzisiejszej daty. To mnie upewniło, że cacy jest i że organizm procentem nie jest nadwyrężony. W domu już tylko śpię, włączam pralkę oraz się myję. Oczywiście walę jeszcze czasem nasenny browar. A czasem jak się browar kończy to rudą wódę. Coli nie mam, więc na lodowisku się jedzie.  Dlatego burdel usprawiedliwiony jest. Nieporządek w sensie.

Czas mnie posunął. Posiwiałem. Spać chodzę wcześnie. Zazwyczaj tak koło 2200. Dzisiaj wyjątkowo długo siedzę. Budzę się wcześnie. Spać rano nie mogę. Zabierając się za chlanie myślę o następnym dniu. Kiedyś mi następny dzień zupełnie nie przeszkadzał. Taki klops. Bym zapomniał się pochwalić, że fajek nie palę. Nie palę od jakiś sześciu tysięcy sztuk, które mógłbym w międzyczasie i mimochodem wypalić. Dzięki temu teoretycznie dysponuję szeroką paletą smaków. Nie wiem. Jakoś mi się dalej wydaje, że - patelnia, to patelnia.

bmp : :
kwi 14 2010 ...
Komentarze: 5

„I’ll be back” jak mawiał idol. Mawiał jeszcze „Don’t do that”, ale tym już się za bardzo nie przejmuję. Całe szczęście, że umiał mówić tylko te dwa zdania. Inaczej miałbym większy zbiór przykazań. A tak po prostu „I’ll be back.”

W każdym bądź razie czas przyszły zamieniłem na teraźniejszy. Tylko mocy brakuje, ze względu na otrzymywany wpierdol przez godzin około dziesięć. Nadmieniam, że pięć dni w tygodniu. Wracając jednak do sedna - wróciłam, ale nie wiem jak często będę. Pierwiastek żeński mam, więc od czasu do czasu wtrącę coś w rodzaju tego pierwiastka. Się okazało, że mam ten pierwiastek przy ostatnim wybieraniu piwa. Nie mogłam się zdecydować i prawie zdechłam z pragnienia. Zdecydowałam się jednak i po pierwszym łyku niejakiego Pilsnera wrócił mi głos niski i żart rubaszny. A przede wszystkim czasowniki w rodzaju męskim mi wróciły. Długo mnie nie było. Wiem. Życie niby stabilne miałem. Tak mi się przynajmniej wydawało. Pomyliłem się. Zakładałem pewną docelowość i wspólne korzystanie z nieistniejących w przyszłości zasobów ZUS-u. Niestety sprawdziła się pewna maksyma – „Ona myślała, że on się zmieni. On myślał, że ona się nie zmieni.” Maksyma najczęściej sprawdza się po ślubie. Miałem fart. Sprawdziła się wcześniej. I przykro mi, że nie poszło. Ale kurwa nie będę z nikim rywalizował poza wyżej wspomnianymi dziesięcioma godzinami. A już na pewno nie na swoim prywatnym podwórku. Kapewu?

bmp : :
lut 15 2010 ...
Komentarze: 5

Można chyba powiedzieć (napisać?), że jest tradycyjnie, czyli gwałtownie i obficie. Nie wdając się w szczegóły wystarczy powiedzieć, że jest dzisiaj jestem zupełnie gdzie indziej niż bym to zakładał np. pierwszego lutego. O całe lata świetlne gdzie indziej. Nie ma już Osoby Bez Fiuta. Postanowiła bowiem Osoba Bez Fiuta grać ostro i przelicytowała. W związku z tym Osoba Bez Fiuta wycofała się z gry. Nie powstrzymywałem, gdyz zwolennikiem spokoju jestem. Z każdym rokiem bardziej sobie wspomniany spokój cenię. Nie zamierzam tolerować wkurwiania mnie. Sprawa dość oczywista.

Na odcinku szczęścia służbowego także duże zmiany. Była sprzedaż części przedsiębiorstwa. Następnie była fuzja kupującego z kupowaną częścią. Są roszady w tzw. zasobach ludzkich. I ja jako zasób właśnie zamierzam wkrótce poprawić swój byt 'comiesięczny'. Buzia misiaczki. Wasz zawsze w boju bmp.

bmp : :