kwi 10 2003

Nie czujesz, że jesteś moja, więc serce...


Komentarze: 7

Teraz postaram się odrzucić niezdrowe emocje, które mną kieruję i nie przynoszą zbyt wiele dobrego. Podejdę do sprawy z naukowym dystansem, bez niepotrzebnego podpalania się. Większość spraw układa mi się przyzwoicie. Sprawność intelektualna jest aktualnie na przyzwoitym poziomie, bywa na wyższym, ale nie ma co narzekać. Systematycznie realizuję różne cele, w większym bądĄ  mniejszym sukcesem, ale powiedzmy, że realizuję. Co prawda kiedyś miałem więcej motywacji i o niebo lepiej szło usuwanie przeszkód z wytyczonej drogi, ale po pierwsze mnie samemu trochę przeszła chęć walki, po drugie jakoś łatwiej było z Pepe. Dochodzimy w tym momencie do sedna. Problem został zidentyfikowany. Czas na kolejne etapy.

Definicja problemu: Relacje między mną a Pepe. Nie układa się. Długi czas się nie układa. Dla tego problemu szukane już było rozwiązanie, jednak nie było ono właściwe. Problem polega na tym, że ja chcę, a Pepe najwidoczniej nie. Nie mogę tego jednak wiedzieć do końca. Moja baza danych na temat jest niepełna i mogę nie posiadać wielu istotnych informacji. Jej już może po prostu zupełnie nie zależeć i zdążyła o mnie zapomnieć jako o partnerze.

Cele: Celem jest ustabilizowanie mojego stanu. Optowałbym oczywiście za stabilizacją przy pomocy Pepe, ponieważ szybciej by postępowała owa stabilizacja i była by łatwiejsza do wdrożenia. Nie można jednak zapominać, że taka wersja wydarzeń będzie prawdopodobnie niemożliwa.

Co najmniej dwa możliwe warianty działania: Mogę się zapić. Mogę się zapić nie z powodu kobiety, ponieważ zawsze mogę sobie wymyślić jakiś inny powód. Mogę próbować olać, jednakże wiem, że nie dam rady olać – zbyt bardzo mi zależy. Mogę jeszcze raz zagrać va banque – to może odnieść skutek, ale nie musi. Mogę przejść w stan uśpienia i jakoś żyć czekając na rozwój sytuacji. Istnieje jednak obawa, że ten rozwój nigdy nie nastąpi. Każde z powyższych rozwiązań nie satysfakcjonuje mnie, gdyż ciągle nie rozwiązuje całkowicie problemu.

Ograniczenia: Opór ze strony Pepe i moja niemoc sprawcza w kwestii jej nakłonienia do wyjaśnienia sytuacji. Nieznajomość jej najbliższego i codziennego otoczenia też mi jest przeszkodą, gdyż z tego powodu nie wiem jakie kroki przedsięwziąć i co się dzieje pod tą blond grzywką. Niewiedza na temat jej podejścia do mojej osoby też nie ułatwia sprawy.

Kontekst (najłatwiej jest wprowadzić zmiany, gdy istnieją wymuszenia zewnętrzne): Z mojej strony takie wymuszenia występują, nawet nie zewnętrzne, a po prostu ja odczuwam, że jest to konieczne. Ze strony Pepe takich wymuszeń nie ma i z prawdopodobieństwem bliskim jedności nie będzie, chyba, że przekona się do mnie znowu albo jest coś o czym nie wiem (przecież nie wierzę aż w takie wyrachowanie, że po prostu się mną zabawiła tak nieładnie – coś się musiało zdarzyć, a ja o tym nie mam pojęcia). Pytanie jest takie: Czy ja lub cokolwiek innego jest w stanie spowodować zmianę jej zdania? Teoria mówi, że jeżeli nie ma wymuszeń zewnętrznych to należy je sztucznie stworzyć. Brakuje mi kreatywności w tej kwestii i nie wiem jak je stworzyć. To nie rynek produktowy, więc sztucznie nie mogę niczego uczynić. Można by próbować zastosować takie podejście, ale nawet jeśli, to ciągle nie wiem jak to wykonać (ta ostatnia część nie powinna się znaleĄć w suchej analizie).

Wnioski: Na początek wniosków brak. Po głębszym zastanowieniu się, dochodzę do wniosku, że najlepszy dla mojego zdrowia psychicznego byłby wariant olania, ale nie jest on możliwy na dzisiaj. W związku z tym czas przejść w stan tzw. hibernacji. Mogę tylko czekać na jakiś znak lub ruch i liczyć na to, że jeśli takowy nie zaistnieje to z czasem mi przejdzie.

Niestety wiem, że mi nie przejdzie. Niestety wiem, że jestem na każde jej zawołanie i przebędę każdą odległość na każde wezwanie. Myślę, że ona zdaje sobie z tego doskonale sprawę. Z kretynem bym się nie zadawał. Jednakże codziennie rano będę się starał powiedzieć sobie, że nic z tego nie będzie i może przyjdzie taki czas, że uwierzę i odpuszczę. Sam kurwa nie wierzę w to co mówię.   

bmp : :
krzykaczka
13 kwietnia 2003, 12:17
przejdzie...jak optymizm przyjdzie
10 kwietnia 2003, 18:54
Wniosków brak. Chyba, że za wniosek uznać "może przejdzie, może nie przejdzie".
heartland
10 kwietnia 2003, 10:51
moze przejdzie, moze nie
10 kwietnia 2003, 10:31
wciąż podsycasz to uczucie , wciąż rozpamiętujesz i karmisz się nim , spójrz prawdzie w oczy .. Ty to lubisz i nie zamierzasz odpuścic
10 kwietnia 2003, 09:58
pewnie że przejdzie. chyba że na to nie pozwolisz.
K_P
10 kwietnia 2003, 07:40
Przejdzie, przejdzie. Kiedys wreszcie przejdzie, bo nie ma wyjscia. (Na zone, panie doktorze)
10 kwietnia 2003, 01:49
Jedno co wiem na pewno to to, że relacji damsko-męskich nie można omawiać przez pryzmat szeroko rozumianej logiki. Trzeba sobie uświadomić, że to jest coś od nas niezależnego, dać z siebie to co najlepsze tej drugiej stronie i czekać na to co się wydarzy...

Dodaj komentarz