mar 21 2004

Bez tytułu


Komentarze: 4

Wszystkie wódki tego świata mocne są, lecz wypijemy je.

Zabalowałem z piątku na sobotę. Było po symbolicznym litrze na łba. Dotarłem do domu o 0530. Niestety o 1030 było spotaknie. Zaspałem, ale odbyło się i byłem obecny, choć lekko spóźniony. Szybki prysznic, garnitur i złoty osiemdziesiąt przez miasto, Adrenalina potrzbena rzecz. Poszło dobrze. Lepiej niż oczekiwałem. Oczywiście z mojej strony "Wielka improwizacja". Miałem się przygotować w piątek wieczorem. Niestety, wybrałem danie w trąbę. A życie dalej sobie zapierdala i znowu jestem zajebany, chociaż dzisiaj bardzo delikatnie w stosunku do zajebania właściwego.

bmp : :
jędza
22 marca 2004, 02:06
... Ty & garnitur???... MMM... (w wolnym tłumaczeniu: SMAKOWITY KĄSEK, jeśli rzecz jasna jest 3-dniowy zarost)... na tym (CHYBA!!!) powinnam skończyć swój komentarz, bo wyobraźnia zaczyna płatać figle...
21 marca 2004, 07:54
intrygująco zabrzmiało to spotkanie - a Twój brak kaca jeszcze bardziej ;-) B - pozdrawiam!
21 marca 2004, 02:03
Srogi balet. To znaczy jak dla mnie, bo mam koci łeb i przy litrze na garnuch to bym pewnie trzy rzuty zaliczył zanim by pękło. To chyba przez mój brak wprawy.
21 marca 2004, 01:42
"Złoty osiemdziesiąt" :))) Najpierw myślałam, że to cena biletu jakiejś komunikacji miejskiej, ale nie, nie musisz tym razem niczego wyjaśniać, sama zgadłam - tyla miałeś na liczniku?

Dodaj komentarz