paź 03 2003

Bez tytułu


Komentarze: 7

W połowie drugiego tygodnia rejsu (a może na jego początku) śnił mi się wiadomo kto. Oczywiście, że Pepe. Kto zgadł może sobie iść kupić browara albo lepiej ćwiarę. Sen ten miał kilka przyczyn, ale dzisiaj o jednej z nich. Życie na jachcie podlega pewnym regulacjom. Niestety a może i stety rytm dobowy wyznaczają doby, więc nie ma spania przez 9 godzin, a potem cały dzień na nogach. Śpisz wtedy, kiedy możesz i kiedy nie masz wachty. Jeśli jest mało osób potrafiących prowadzić łódkę, to sypiasz w ubraniu i cały czas jesteś gotowy do wyjścia na pokład. Po kilku dniach (czasami dłużej) organizm opanowuje sztukę pół snu. Śpisz, ale nie śpisz, czyli wiesz, co się dzieje wokół. Po dłuższym czasie człowiek czuje się tym rytmem zmęczony i dosypia, kiedy tylko się da. Jesteś wtedy trochę we śnie, a trochę na jawie. Dużo się śni. Często bardzo realistycznie, często jakieś idiotyzmy. I tak którejś nocy przyśniła się Pepe. We śnie byliśmy kilka lat starsi. Pepe miała dłuższe włosy, a ja też się zmieniłem (posunął mnie czas). I nagle zaczęło się układać i odnowiliśmy „znajomość” i wszystko było cacy i gdzieś tam razem jeździliśmy i mieliśmy nowych znajomych i nie wiem jak się to miało skończyć, bo zostałem wywołany na pokład. Nadszedł czas na moją wachtę od drugiej do szóstej rano. Tyle. Trochę mnie przybił ten sen, bo wiem, że prawdopodobnie nic z tego i że to tylko sen. I życie leci sobie dalej. Następne wachty za siedem miesięcy.

bmp : :
08 października 2003, 19:34
sny czasem się spełniają;)
07 października 2003, 13:43
... nigdy niczego nie wiesz napewno .....
BłękitnaGlina
04 października 2003, 16:55
musi
04 października 2003, 10:08
a może za 14, 28, 56... niech się spełni.
03 października 2003, 23:02
szybko zleci.
03 października 2003, 22:50
Masz nadzieję na 7 miesięcy bez snów?
03 października 2003, 21:18
dla mnie powoli sen to za mało, ażeby żyć i istnieć i budzić siem co rano...nie mam siły, nie chce tak...

Dodaj komentarz