Archiwum czerwiec 2003


cze 30 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Nie udało się uniknąć dania w pałę. Jak już dałem to przez cały weekend, ale fajnie było. W sobotę bawiłem się poduszkowcem. Naprawdę fajna zabawka, polecam. Jeździ to po wszystkim i robi dużo frajdy. Jedna awantura było w ciągu weekendu. Telefon mojemu znajomemu chciał jeden chuj ukraść. To go dopadłem i odebrałem. Szlugów nie jaram już półtora tygodnia. Jakoś wytrzymuję. Ciężko, gdyż przez ostatni rok paliłem około czterdziestu dziennie, a poprzednie osiem lat paczkę/dobę. Nie ma miętkiej gry i jakoś idzie. Rozglądałem się wczoraj za Pepe, gdy byłem w mieście. Nie dane mi było jej ujrzeć. Ech, nie jest dobrze. Jeszcze bardziej tęsknię. Z każdym dniem bardziej. Brak jest jakiekolwiek kontaktu, a ja jeszcze więcej o niej myśleć. Trzeba się zajebać, bo mi nerwy w końcu puszczą i jakieś kretyństwo poczynię. Dzisiaj jestem trzeźwy. Już nie piję codziennie przez dłuższe okresy. Nie będę tego robił. Weekend wystarczy – dwa dni z życiorysu i gra muzyka. A mogłyby być to dni spędzone z Pepe. A tu dupa zbita.

bmp : :
cze 25 2003 Bez tytułu
Komentarze: 9

Kochanie opierdoliłaś mnie wczoraj mocno. Zadzwoniłaś i zaczęłaś na mnie krzyczeć, że co ja sobie myślę pić pod Twoim oknem. Wiem, nie widziałaś mnie. Koleżanka Ci powiedziała. Rzeczywiście to nie był dobry pomysł. Obiecałem, że to się nie powtórzy, że to był jednorazowy odchył. Potem byłaś milsza, choć również mnie opieprzałaś, tym razem za moje pijaństwo. Jest dokładnie tak jak się dowiedziałaś. Ktoś do Ciebie zadzwonił i powiedział jak się mają sprawy. Ta osoba, która do Ciebie dzwoniła rzeczywiście mnie widziała i nie przesadziła z opisem – trzęsę się, chodzę nieogolony i lekko podpuchnięty. Prawie przestałem jeździć samochodem. Wszystko prawda. Mówiłaś, że nie wiedziałaś, iż piję codziennie i od roku z krótkimi przerwami. Pytałaś, dlaczego tak jest. Ano, dlatego, że tak mi jest wygodniej, łatwiej, różowiej. Wprowadzam element baśniowy do mojej szarej rzeczywistości. Powiedziałem, że albo się zapiję albo nie, że są dwa wyjścia z tej sytuacji. Twierdzisz, że się martwisz, gdyż nie do końca jestem Ci obojętny. Pytałaś czy możesz mi pomóc w jakiś sposób. Rzekłem, że sposób jest tylko jeden, ale że prawdopodobnie nie bierzesz go pod uwagę. Mam zadzwonić, jeśli będę znał metodę pomocy. Nie znam niestety innej. Kazałaś mi realizować moje plany. Nie chcę ich realizować bez Ciebie. Kazałaś mi się czymś zająć, poznać nowych ludzi. Tak czyniłem. Wszedłem w nowe środowiska. Nic z tego nie wychodzi. Nie mogę zapomnieć. Posunąłem się nawet dalej, zacząłem się spotykać z płcią przeciwną, ale niestety nie jestem w stanie być z kimś, gdy śpiąc obok tej osoby śnisz mi się Ty. Dwa razy nie wyszło i najpewniej nie wyjdzie. Spytałaś czy naprawdę nie mogę o Tobie zapomnieć. Moja odpowiedź była twierdząca. Przecież nie jesteś taki głupi, żeby się tak zmarnować – to Twoje słowa. A ja tak naprawdę nie wiem czy nie jestem taki głupi. Spytałaś jeszcze czy to Ciebie obwiniam, że się wszystko mi pierdoli, że nic mi się nie chce, że zaprzestałem realizacji planów, że na nic nie mam ochoty. Oczywiście, że to nie jest Twoja wina. To mój wybór, bo mnie tak wygodniej. Mniej więcej taki był przebieg naszej rozmowy. Rozmawialiśmy pół godziny i nawet to, że mnie opieprzałaś mi nie przeszkadzało – bardzo się cieszyłem, że mogłem Cię usłyszeć.

Po rozmowie trochę myślałem i doszedłem do wniosku, że tak być rzeczywiście nie może. Nie zniósłbym, gdybyś się miała obwiniać, że się zachleję. W związku z tym się nie zapiję. Trzeci dzień nie piję. Trzęsą mi się jeszcze ręce. Spać nie mogę. Jeszcze organizm nie działa jak należy, jeszcze się buntuje, jeszcze nie chce trawić posiłków. To wszystko minie. Zacząłem jeść, łykam witaminy, staram się rzucić palenie. Tak bardzo Cię kocham. Wczoraj wieczorem wysłałem Tobie sms’a – „Obwiniać za spierdolenie życia mogę tylko siebie, bo zmarnowałem szansę na szczęście i taki jestem niegłupi, że straciłem Ciebie. I z tym sobie nie radzę.” Tak właśnie sądzę. Tak bardzo Cię kocham.

„... z lustra vis a vis patrzy w oczy mi twarz, że w mordę dać, (...) nie pomaga mi, z żalu chce się wyć odkąd Ciebie brak, (...) kryzys mogę znieść, ja nie muszę jeść, (...) odkąd Ciebie brak tracę dobry smak, błagam Pepe wróć...”

bmp : :
cze 24 2003 Bez tytułu
Komentarze: 13

Nie chlałem. Nie mogłem spać. Całą noc myślałem. Nic nie wymyśliłem.

bmp : :
cze 23 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Cały dzień myślałem o moim Kochaniu. Nie potrafię się pozbyć tych myśli. Nie piłem. Muszę trochę zadbać o organizm. Czuję jak oczyszcza się z trucizn. Przejście stu metrów jest dla mnie dużym wysiłkiem. Pokonanie schodów z kuchni do sypialni powoduje wydzielanie się obrzydliwego potu. Wykończony jestem. Przestałem trawić, ręce mi się trzęsą (nie mogę utrzymać szklanki), drżenie nóg też zaobserwowałem, serducho trochę rypie. To wszystko minie. Trzeba tylko na kilka dni przystopować, nałykać się witaminek, zacząć się odżywiać. Organizm będzie nówka. Cztery tygodnie picia zrobiło swoje. Pepe jak ja bardzo za Tobą tęsknię. Nie potrafię tego nawet opisać, opowiedzieć. Nie da się po prostu. Nie radzę sobie, zupełnie sobie nie radzę. Zawsze ze wszystkiego były wyjścia. W tym przypadku nie ma. Taka wielka nieporadność mnie teraz cechuje. Nie potrafię się pozbierać do kupy. Ciągle marzę, mam nadzieję, że się ułoży, że mnie zrozumiesz, że dopuścisz mnie do głosu. Daj mi szansę. Błagam. Zabije mnie to. Wcześniej czy później zabije. „... kocham Cię Kochanie moje...”. Daj mi szansę. Nie pozwól mi się wykończyć. Błagam.

bmp : :
cze 23 2003 Bez tytułu
Komentarze: 6

Prawdą jest, że nie ma mientkiej gry. Zajebany jestem i dość duże stężenie występuje w organizmie. Podsumujmy. W czwartek palił się wagon, oczywiście ten, w którym jechałem. W piątek wywróciłem żaglówkę. Grzyba zrobiłem. Prawie mi się człowiek utopił. Takiej adrenaliny jeszcze kurwa nigdy nie czułem. Nic chuja. Proszę sobie wyobrazić. Wypływam na powierzchnię i od razu zaczynam liczyć głowy, jednego brakuje. Szukam na około, ale nie ma go. Opływam kadłub i dalej go nie ma. Nurkuję pod kadłub i tam też go nie widzę. W tym momencie adrenalinka już trysnęła uszami. Taka myśl mnie tylko dopadła – zabiłem człowieka, ojca dzieci. Okazało się, że lina mu się wokół szyi zaplątała i nie mógł wypłynąć, a następnie minęliśmy się pod wodą, gdy zanurkowałem. Najebany jestem koncertowo. I nawet kurwa to, co myślałem, że potrafię nie wychodzi. W dziedzinie, w której czułem się mocnym też dałem dupy – coś kurwa w tym musi być. Nie jest lekko kurwa jego mać. Oczywiście dzień bez przygody to dzień stracony, więc dzisiaj na pewno się coś wydarzy. Wczoraj udało mi na pestce od oliwki uszkodzić ząb – dość mocno. Bo kurwa nie może być tak, żeby nic się nie stało. Dobry miałem przed chwilą przejazd przez miasto. Karkołomne manewry stosowałem na przykład. Dobrze było. Tylko jakoś ludzie w innych samochodach się bali. Jebać. Napizgany jestem jak ta lala. Oczywiście życzę wszystkim miłego dnia i Tobie Pepe również. Tobie Pepe najpierw. Mój dzień jaki jest – każdy widzi; mój dzień każdy jest dobry, zawsze przygoda. Nie wiem czy się zdrzemnąć czy się jeszcze napić. Chyba to drugie jednak zostanie wybrane (drogą losowania naturalnie). I wszyscy mnie kochają i lubią, bo tak już jest. „Na zewnątrz mgła, tylko ziąb i deszcz...”. Tak, tak kurwa pij dalej. Właśnie tak uczynię. „...bo najbliższa mi ziemia to dno...”. Chyba, że mój raj utracony się ocknie. Nie zdąży już. Z pustyni, na której w każdej chwili może mnie zajebać cokolwiek mówiłem do Was ja.

bmp : :
cze 18 2003 Bez tytułu
Komentarze: 9

Dzisiaj się napierdolę. Tak dla odmiany, tak żeby zrobić coś innego. Chyba jednak nie wszystko układa się po mojej myśli. Takie mam dziwne wrażenie. Proszę, niech się jeszcze coś spierdoli. Głupio się czuję. Dlaczego takim problemem jest stosunkowo łatwa czynność lania ciepłym moczem. Przecież tę czynność opanowałem prawie do perfekcji, a tu jak potrzeba, to nie wychodzi i olać nie potrafię. Wymazać też nie umiem. Wyć się kurwa chce. A mogło być tak prosto. Ciągle w mojej głowie, ciągle z tym samym natężeniem. Raz dziennie dostaję od koleżanki Pepe telefon albo sms’a. Zawsze to samo pytanie – Jak tam? Odpowiedź jest zawsze taka sama – Klasycznie. I tak leci dzień za dniem. Ciekawe, kiedy organizm odmówi posłuszeństwa. Nigdy nie odmówi, gdyż jest najzdrowszy ze zdrowych, całkiem sprawny i wystarczająco silny. Taka jest moja opinia. W związku z tym mogę sobie kontynuować w nieskończoność kochanie Pepe. Tyle, że muszę się oddać jakimś zajęciom. Zacznę coś robić. Jeszcze nie wiem co, ale zacznę. Myślę, że zdecyduję się poświęcić jedno popołudnie w tygodniu gówniarzom z jakiejś świetlicy środowiskowej – tzn. rozmawiać z nimi to nie mam o czym, ale mogę w nich zainwestować. Jakiś remoncik sali, jakieś książki, jakieś inne bzdety. Do gadania się nadaję, gdyż zdegenerowany, rozpuszczony, bez zasad pajac może nie być dobrym wzorem. Jeszcze mam kilka innych pomysłów, to może uda się jakoś wypełnić czas. Nie oznacza to oczywiście braku czasu na danie w pałę. To jest jakiś koszmarny kretynizm. Destrukcyjne działania obracam w kierunku mojej osoby. To chore. Zdaję sobie sprawę z tego i nic nie potrafię z tym zrobić. Tak po prostu wychodzi. Skończyły mi się pomysły jak Ją odzyskać. Mogę tylko powtórzyć poprzednie, niestety nieskuteczne. Tak bardzo chcę Ją odzyskać. Tak bardzo.

bmp : :
cze 17 2003 Bez tytułu
Komentarze: 3

„Szczur kończy gulasz mdły. Już pora wyjść z kantyny. Karcianej zapis gry na liście od dziewczyny. Przed nami długa noc, ruszamy jutro z rana. Pod szary wpełzasz koc, co skrywa grzech Onana. Miła, Twą postać widzę we śnie. Miła, dojrzałe dwie czereśnie weźmiesz z dłoni mej. Gdy kiedyś powrócę. Już dojadł resztki szczur, do koszar powracamy. Na ścianach latryn wzór z napisów nie dla damy. Na sen nam czasu brak. Kostucha kości liczy. Pijani w drobny mak walimy się na pryczę. Miła, Twą postać widzę we śnie. Miła, dojrzałe dwie czereśnie weźmiesz z dłoni mej. Gdy kiedyś powrócę.”

Metodycznie się zapijam. Bardzo metodycznie.

bmp : :
cze 17 2003 Bez tytułu
Komentarze: 2

Mam zajebistego kaca. Jest 0500 i mnie coś obudziło. Obudziło mnie pragnienie, ból głowy, wycieńczenie. Znowu idzie wszystko w dni. Wczoraj mi odbiło. Napiłem się w południe w knajpie, a potem polazłem na długi spacer. Zaniosło mnie do Pepe pod dom. Tam w sklepie kupiłem sobie flaszkę, usiadłem na ławce i patrząc w jej okno koncertowo się urżnąłem. Przez przypadek nie było jej w domu i tylko przejeżdżała, fajnie że ją mogłem widzieć. Przez przypadek widziałem też jego. To już nie było miłe. Przesiadł się ze swojego auto do jej i pojechali, a ja kulturalnie kończyłem flaszkę na ławce. Nic więcej o nim nie powiem bo będę nieobiektywny. Szybko jej idzie. Kolejna osoba. Może się jej uda. Niech tak będzie, jeśli ma być szczęśliwa. Spokojnie układałem się już do snu zmęczony alkoholem i emocjami, ale zadzwonił mój przyjaciel. Dowiedział się, co kretyńskiego wyprawiam i zaraz po mnie był. Nadawałem się już tylko do odwiezienia do domu. Bardzo źle się czuję. Jeszcze po drodze wylądowaliśmy w jednym barze, gdyż był tam z kimś umówiony. Skorzystałem z okazji i nabyłem kolejną Wyborową. Potem mnie odwieźli. Wcześnie było. Chyba nie było 2200. Umieram.

Kocham Cię Pepe i nic tego nie zmieni. Kocham Cię. Nie słyszysz tego. Usłysz kiedyś. Błagam. Ja po prostu kocham Pepe.

bmp : :
cze 16 2003 Bez tytułu
Komentarze: 12

W tak pięknych okolicznościach przyrody wstałem na kacu. Zjadłem kawałek pizzy i właśnie wychodzę do baru. Miłego dnia.

bmp : :
cze 16 2003 Bez tytułu
Komentarze: 6

Wódka jest dobra.

bmp : :