Najnowsze wpisy


sie 27 2015 ...
Komentarze: 10

O oficerze kapitana Jamesa Cooka: "Dorównuje najlepszym jeśli chodzi o picie i kurwy." Zatem się okazało, że tylko w połowie bywam w gronie najlepszych. Szybka seta i się kładę. Ostatni piątek miesiąca. Nieopodal końca kwartału nr 3 jesteśmy. A NYSE zawsze jest łasa wyniku.Wyższa kasta urzędnicza globalnych organizacji ogłasza, że czas na lulu.

bmp : :
lut 23 2015 ...
Komentarze: 3

Wczoraj skończyłem tyle lat, ile mój Tata, gdy mu powiedziałem, że jest średnim emerytem. Całą noc mi się śnił. To były moje pierwsze urodziny, gdy nie rozmawialiśmy. Bardzo mi Go brakuje. Nie umiem sobie znaleźć miejsca. Upiłem się przy poniedziałku.To już pół roku. Pamiętam, gdy dzień przed śmiercią poprosił mnie, abym schował przed innymi poświadczenie ostatniego namaszczenia. Dzisiaj wiem, że czuł zbliżającą się śmierć. Nie chciał tym innych obciążać. To było takie charakterystyczne dla niego. Powiedział: Leć bmp, masz tyle spraw do zrobienia, wszytko na Twojej głowie. Posłuchałem się. Nie zdawałem sobie sprawy, że to nasza ostatnia rozmowa. Czy mogłem wiedzieć? Mam żal do siebie. Tylu spraw nie obgadaliśmy. Tęsknię za Tobą, Tato.

lut 15 2015 ...
Komentarze: 1

"(...) Mamy przed sobą rozbełtaną dal,
Noce jak heban
I trochę oczy pociemniały nam
Z nadmiaru nieba,
I trochę oczy pociemniały nam,
Widać, tak trzeba...

Gwiazdy - rozgwiazdy... dzieciom o tym śnić,
Morze - nie pestka!
Ale kto pójdzie w morze, jak nie my?
Jasna, niebieska!!! (...)"*

 

*Mirosław Peszkowski

lis 13 2014 ...
Komentarze: 7

Straciłem mojego przyjaciela. Najważniejszego człowieka w moim życiu. Kogoś, komu zawdzięczam to kim jestem. Był lepszym ode mnie człowiekiem. Był moją instancją odwoławczą. Śniło mi się, że po drugiej stronie niczego nie ma i że nigdy już się nie zobaczymy. To był najczarniejszy sen w moim życiu. Niedawno zmarł mój Tata.

paź 24 2013 ...
Komentarze: 7

Orają mną jak w czwórką perszeronów. I codziennie sobie mówię: dość. A potem przychodzi Matki Boskiej Pieniężnej i w tym jednym jedynym dniu wiem za co zapierdalam.

Jeśli którego dnia się obudzę i nie będę wiedział czym zajmuje się ogranizacja, w której pracuję, będzie to oznaczało jedno. Otóż wówczas będę w zarządzie tejże. Czego sobie i Państwu życzę.

Jeszcze tylko tydzień. Jeszcze tylko cztery RFP. Jeszcze tylko jakieś 600 maili i dwadzieścia spotkań. Jeszcze tylko trzy strefy czasowe. Jeszcze tylko jedna partyjka tenisa. I już, gdy to wszystko minie wyruszam na urlop. Czego, ponownie, sobie i Państwu życzę.

sie 13 2013 ...
Komentarze: 6

„Dzisiaj jestem już starszy i poważniejszy. I lektury mam trochę mądrzejsze (...)”

Rzuciłem okiem na przeszłość tutaj spisaną. Życie przyspieszyło od tamtego okresu. W wielu wymiarach przyspieszyło. Zapierdala tak, że gubię poszczególne dni, tygodnie i miesiące. Czasem się zastanawiam co zrobię, gdy to wszystko zwolni. Obfitość ludzi, zdarzeń i miejsc jest uzależniająca. Zmieniłem robotę jakiś czas temu. Trafiłem do świata, któru ma jeszcze inne zasady niż do tej pory znałem. Bywam zaskakiwany tymi zasadami, gdyż okazuje się, że nie zawsze istotna jest część merytoryczna. Aktualnie jestem wysoko opłacanym przedstawicielem jednej z globalnych korporacji. W zasadzie krępująco wysoko. Spotykam się z pewną panią. Temat zarobków i statusu materialnego jest tabu. Przynajmniej z mojej strony. Poprosiła mnie, żebym pomógł jej przygotować roczne zeznanie podatkowe. Byłem w szoku. Roczne dochody owej Pani osiągam w ciągu pierwszych 45 dni roku kalendarzowego. Zachowałem informację dla siebie. Prawda nie zawsze jest wskazana. W takim wypadku może bardzo demotywać i wkurwiać zarazem. Postanowiłem oszczędzić demotywacji.

Wszystko ma jednak swoją cenę. Stres tryska mi uszami. Może niespecjalnie jest to widoczne na pierszy rzut oka, ale ci którzy są ze mną w trybie codziennym wiedzą jak to rozpoznać i to widzą. Doszły również historie ze zdrowiem. Aktualnie monitoruję guzy w jednym z płuc. Ot, taki gratis.  Na razie monitoruję i regularnie przechodzę badania. To jednak jest jak równoległy świat. W wyznaczonych datach schodzę na ziemię i przeprowadzam badania. Potem znów czas biegnie w tempie trudnym do śledzenia i znowu wyskakuje przypominajka o badaniach. I tak dwa razy do roku.

Przetrwały moje przyjaźnie. Niektóre. Oni jednak też są już starsi i poważniejsi. Bywa, że tęsknię do tamtych czasów. Tak bardzo spontanicznych i nieprzewidywalnych. Te przyjaźnie są dzisiaj w innej fazie. Nie spotykamy się tak często. Robimy swoje, pamiętając, że ktoś, gdzieś nam sprzyja. Chlanie wódy jest jakby rzadsze i mniej intensywne. Brakuje czasu. Brakuje mocy na drugi dzień. Dwa razy się zastanowię zanim się napierdolę jak ta lala. Kace są trudniejsze niż to onegdaj bywało.

I jeszcze te kolejne numery w telefonie, które nigdy już nie zadzwonią i których już nie wybiorę. Doskonale sobie radzę z usuwaniem numerów telefonów, których znać już nie chcę. Nie umiem usuwać tych, których właścicieli widziałem nekrologi.  Nie ma się co jednak smucić. Pewnie są w Hilo albo innym przyjaznym miejscu. To jedziemy ze środą. Przecież ona już wkrótce.  

bmp : : abc  
lut 01 2012 ...
Komentarze: 11

Czy moją rolą jest spełniać zachcianki? Upiłem się. Mam za sobą dwa długie dni. Właściwie to trzy. Albo nie. Z dziesięć ostatnich moich dni było długich. Przed chwilą udało mi się wrócić do domu. Z delegacji. Zbliżając się do miasta rodzinnego wiedziałem, że dziś wieczorem potrzebuję się napić. Niech to nie zabrzmi zbyt ostro. Po prostu kilka drinków, żeby ramiona zgubiły napięcie. Czuję ból ramion i barków. Ból nie pochodzi z wysiłku fizycznego. Usłyszałem, że jako mężczyzna jestem od spełniania zachcianek kobiety. Nie jestem przekonany. W zasadzie zawsze chciałem być partnerem. Kimś kogo się nie kontruje. Kimś kogo się nie challenguje. Kimś kto ma być poprzez bycie, a nie z innego powodu. To nie spełnianie zachcianek powinno mnie określać. A w szczególności spełnianie ich z obowiązku. Nie potrafię się dogadać. Nie chcę się ścigać i tego nie robię. Trochę mnie szarpie między żebrami, ale wiem, że nie muszę się przejmować. Wylądowałem kiedyś późnym wieczorem na EKG. Jakaś anomalia wyszła, ale mało istotna. Dodatkowo dowiedziałem się, że serce boli raz. Od tamtej pory wiem, że jeśli boli między żebrami, to powinienem odetchnąć. Rozluźnić się, co nie przychodzi mi łatwo. Przecież kurwa nie jestem maszyną. Oczywiście będzie super, gdy będę mógł prowadzić samochód przez szesnaście godzin non-stop. A po przejażdżce będę mógł całą noc tańczyć, bawić się, tryskać humorem i dowcipem w towarzystwie ukochanej kobiety. A następnie nie mrużąc oka, będę się kochał i kochał. Niech będzie ze trzy razy z rzędu. Następnie wstanę, umyję chuja i pójdę dalej zarabiać. Po co? Po to, żeby realizować te wszystkie rzeczy, które wzbudzają teoretyczny podziw otaczającego świata. Ja pierdolę. Nie jestem kurwa maszyną. Mam wrażenie, że się z kobietami nie rozumiem.

sty 10 2012 ...
Komentarze: 1

Istotnie, byłem zajęty organizmem krótszym o dwa centymetry. Organizmem ważącym piętnaście kilo mniej, a nie dziesięć jak wspomniałem wcześniej. Pomyliłem się. I wspomnieniem jestem już także ja. Dzisiaj dostałem wypowiedzenie. Zdymisjonowano mnie. Wypowiedziano umowę. Zerwano kontrakt. Wstrzymano obowiązujące zapisy porozumienia. Misja zakończona. Tyle eufemizmów dla zwykłego prostego zwrotu, który brzmi: kazano mi się odpierdolić. Jesteś zajebisty, ale ja tak nie chcę. Naprawdę ze mną jest coś nie tak. I dalej nie rozumiem co takiego jest we mnie, że nie pozwala mi to coś poukładać sobie życia osobistego. Przecież tak dobrze szło. Przecież było fajnie. Czasu miałem ile chciała. Numerów nie wycinałem. Byłem naprawdę dobry. Dobry w takim zwykłym znaczeniu. Jak rzadko kiedy. Olała to. Dusza wewnątrz mnie drze się. Krzyczy. Zwieram szeregi. Formuję szyk. Jutro jest pierwszy dzień z reszty mojego życia. I tylko zadaję sobie pytanie – ile razy jeszcze to powiem? Ile razy będę restartował? Zmęczony jestem. Jest mi trudno. Inaczej niż kiedyś. Rozumiem siebie i swoje emocje, więc umiem sobie z nimi poradzić. Jest mi jednak źle.

Przygody i problemy w szczególności towarzyszą mi, gdy jestem sam. Samotny w sensie. Jestem pewien, że kolejne „osiągnięcia” są przede mną. Buzia. 

lis 13 2011 ...
Komentarze: 4

Ma dwa centymetry krótszy organizm od mojego. I młodsza jest odrobinę. Dziesięć kilo jej brakuje do mojej wagi. And really sexy she is, I guess. Działa na mnie. Niezbyt dobrze znosi falę, ale stara się być dzielna. Poza tym po to jestem, żeby łatać chwilowe braki w wachtach. Były wulkany, słone rzeki, rekiny w turkusowych wodach, wóda w skali przemysłowej, lasy deszczowe. Białe, czarne, szare, różowe i we wszystkich innych kolorach plaże. Była jedna z najsłynniejszych cieśnin w żeglarskim świecie. Była zatoka z książki, którą czytałem w dzieciństwie. Wtedy nawet nie przypuszczałem jak ważną częścią mego życia będą szmaty na pionowych i poziomych kijach. Oczywiście była też milicja. W zadzie nic nowego. Standard. Konsekwencji brak. Ci, którzy mnie nie znali, się odrobinę zestresowali. Ci, którzy mnie już znali ze spokojem czekali. Obywatel kapitan daje radę. Tym razem też dałem. Wspomniane dwa centymetry mniej podsumowała – teraz rozumiem dlaczego ciągle wpadasz w kłopoty. Ciebie po prostu problemy otaczają. Cóż za wyrozumiałość? – zadałem sobie pytanie uśmiechając się pod rzadkim wąsem i nie oczekując odpowiedzi na nie od nikogo. Węzłów dużo nie było. Jakieś sześć w skali się trafiło raptem przez kilkanaście godzin. Oceaniczna fala wchodziła i czasem dziesiątkowała załogę. Wygląda jednak na to, że mimo niedogodności, lista chętnych pod moją komendę znowu urosła. Przeżyłem całkowity psychiczny reset. Jestem niedospany i przemęczony. Kładę na to lachę. Dysk bowiem mam czysty jak jama ustna po kontakcie ze szklanką spirytusu. Wiem, że jutro dostanę w skórę. Podejrzałem jeżynę. Korporacja tęskni za mną niczym urząd skarbowy w kwietniu. Jestem gotowy do starcia. To był doskonały rejs. I tylko mam wątpliwości względem dwóch centymetrów mniej. Żałuję, bo się chyba dwa centymetry mniej nie chcą koło mnie zatrzymać. Dzieliliśmy czasem kapitańską kabinę. Razem nurkowaliśmy i razem oglądaliśmy gwiazdy. Razem piliśmy drinki i paliliśmy zioło. Niestety jako certyfikowany radiotelegrafista mogę użyć w tym miejscu zwrotu – bez odbioru. Z wyboru dwóch centymetrów mniej. Idę spać. Całuję. Bravo Mike Papa.  

paź 28 2011 ...
Komentarze: 5

Mój niegdysiejszy szef bał się latać. Kiedy trzeba było lecieć samolotem na spotkanie do innego kraju mawiał – Dobra, biorę litra w torbę i możemy latać całą noc. Powszechnie znanym faktem jest to, że lubię innowacje. I także w tym przypadku jestem autorem jednej. Mimo, że nie boję się latać, to spakowałem dwa litry w torbę i zamierzam lecieć na urlop. A na miejscu prawie tysiąc mil do przepłynięcia. Można mi życzyć – stopy wody pod kilem. Takie życzenia zawsze przyjmuję. Można dorzucić – samych sprzyjających wiatrów.

„Tysiące mil za sobą mam,
I oceany dwa dziś między nami.
Nie minie rok - ucichnie łoskot dział,
Nadejdzie czas, znów się spotkamy.”

Bawcie się misie dobrze na grobbingu. Ja wyprzedziłem daty i dzisiaj w ciągu dnia między spotkaniami zapaliłem świeczkę na jednym grobie. Pierwszego bowiem będę gdzieś w pizdu, niewiadomogdzie. Pan kapitan się zatem odmeldowuje. Na wczasy już czas. Buzia.